Zwiedzanie cmentarzy w sposób turystyczny ma swoje zalety, ale ma niezaprzeczalne wady. Może być zaledwie wstępnym rozpoznaniem przestrzeni. Reszta zależy już od indywidualnych predyspozycji, a przede wszystkim przygotowania i oczekiwań. Moje wędrowanie między grobami jest zwykle chaotyczne. Idę za detalem architektonicznym za nazwiskiem , alejką usłaną jesiennymi liśćmi, za skrzydłami anioła lub za ciszą. Różnie to bywa.
Cmentarz na Rossie w Wilnie to kawał polskiej historii i kultury. Oczywiście obowiązkowym punktem, jest zaduma nad czarnym granitem z napisem Matka i Serce Syna na przylegającym doń Polskim Cmentarzu Wojskowym. Czy trzeba tłumaczyć czyja to matka i serce jakiego syna? Twórcy mauzoleum zakładali, że będzie to tak oczywiste, że nazwisko nie jest potrzebne. Dziś jeszcze żyją pokolenia, dla których tak rzeczywiście jest. Ale czy młodsi będą wiedzieli?
Nam jeszcze wystarczy prosta kolumna z popiersiem i samo nazwisko: Lelewel, aby się zatrzymać. Czy młodsi będą wiedzieli, że zatrzymać się warto? A może padnie niefrasobliwe pytanie do przewodnika: No i co, że Lelewel? Co, że Syrokomla, Pietraszkiewicz, Becu i Słowacki? Co, że Smuglewicz i Wiwulski? A bo to kto pamięta jak wygląda Pomnik Grunwaldzki w Krakowie?
Smutne i zbyt gorzkie nawiedzają refleksje na stromych ścieżkach Rossy. I nagrobkowe lilie wiecznie kwitnące szarzeją od deszczu, a liście z wiatrem zasypują dróżki i anioł wytrwale osłania płonący kaganek.
Z miłości do Czechów najpierw rzuciłam się na Ravena, ale jednak nie... :( tj. nie dla mnie, zwłaszcza ta na dole, za sentymentalna.
OdpowiedzUsuńA Rossy cóż, już mówiłam, że zazdroszczę. Chociaż Powązki na razie, powiem Ci, wygrywają na emocje z Pere-Lachaise i Łyczakowskim. A może po prostu jestem na świeżo. Widok nagrobka Kaczmarskiego złapał mnie za gardło jak jakiś pieprzony krab, aż byłam zdziwiona, bo ja się rzadko wzruszam tak zewnętrznie. Ale był w kształcie dwóch skał, a tego nie spodziewałam się, nie sprawdzałam wcześniej w necie...
http://www.youtube.com/watch?v=NY-WlHAG0pk
Podczas ostatniej wizyty na Powązkach zatrzymałam się przy grobie Kieślowskiego :-)
UsuńDla twórców mauzoleum może to oczywiste, ale ty mogłabyś łaskawie zapodać, czyje to serce. Przyznaję się, że nie wiem.
OdpowiedzUsuńJa na tę chwilę mam za sobą cmentarz żydowski. Chociaż nikogo tam nie mam,,,
Serce Józefa Piłsudskiego i grób jego matki :-)
Usuńnotaria
Nad Matka i Sercem jest grób Szalewiczów, taki zbieg okoliczności
OdpowiedzUsuńj
A więc wiesz wszystko, masz topografię Rossy w małym palcu :-)
UsuńMyślę, że z czterech cmentarzy uwiecznionych na fotografii przez Bujaka największe wrażenie robi na mnie Łyczkowski. Wszystkie znam, najmniej Rakowicki, na Powązkach bywam bardzo często, ale to jednak Łyczaków...
OdpowiedzUsuńDo Powązek jesteś zapewne bardziej przyzwyczajona, jak do czegos, co ma sz na co dzień.
UsuńSkoro nasze pokolenie zapomina, to jak wymagać pamięci od Młodych ??
OdpowiedzUsuńA zapomina? Być może...
Usuńa może tak wygląda umieranie, jeśli i kamień umiera. Ileż zapomnianych nazwisk wielkich, wszystkim znanych, i tych rodzinnych, a przez to najdroższych, choćby znało je kilka osób.
OdpowiedzUsuńPozostawione tam nagrobki spotkał los taki sam jak te tutaj. dla mnie to jest najsmutniejsze.cz
Niestety, i takie smutne refleksje człoweika nachodzą, gdy patrzy jak umiera kamień, który miał zapewnić komuś pamięć.
Usuń