wtorek, 28 marca 2017

Tak, to jest to, ta muzyka

       
(Na starych Zapiskach zapraszam na "zwiedzanie")


        Ilekroć słucham, a słucham przynajmniej raz w roku, a jak w radiu puszczają, to więcej, zawsze od nowa mnie zachwyca. Później zapominam właściwie dlaczego i znowu zachwyca. Nie mogę się przyzwyczaić jak do dobrze znanych kompozycji, które same wybrzmiewają gdzieś w pamięci. Ta nie wybrzmiewa, lecz zanika. Potem wraca jako świeża odkrywana na nowo. A ma już sporo lat, premierę miała 26 marca 1958 roku w Katowicach. Witold Lutosławski pisał ją przez 4 lata na zamówienie Jana Krenza dla uczczenia 10. rocznicy śmierci Béli Bartóka. Muzyka żałobna przeznaczona jest na orkiestrę smyczkową: skrzypce, altówki, wiolonczele i kontrabasy. Instrumenty zostały podzielone na sekcje, a utwór, choć grany bez przerw, składa się z czterech kompozycyjnych części: Prologu, Metamorfoz, Apogeum i Epilogu. Budowę ma ściśle zaplanowaną według zasady złotego podziału: punkt kulminacyjny znajduje się mniej więcej w dwóch trzecich czasu trwania, a po nim następuje symetryczny - ale odwrotny do wzrostu napięcia z Prologu - Epilog, którego zakończenie powraca do punktu wyjścia. Owe szczytowe Apogeum trwa minutę., w której wszystkie instrumenty ostro grają to samo. Następnie muzyka przechodzi w fazę końcową, będącą niejako lustrzanym odbiciem Prologu. Całość zbudowana została na dwunastotonowej harmonice komponowanej w formie kanonów stopniowo obejmujących coraz większą liczbę głosów w Prologu i zmniejszających się, wyciszających w Epilogu. Narastanie kanonu wywiera niesamowite wrażenie powodując wzrost napięcia słuchacza, po czym następuje moment kulminacyjny i  rozwiązanie akcji jak w klasycznej tragedii. Jest to muzyka wciągająca swoją matematyczną strukturą. Nowoczesna, a przecież już dla dzisiejszego słuchacza klasyczna. I wcale nie musimy siedzieć ze stoperem w ręce, śledząc ukryte matematyczne struktury, żeby stwierdzić, że jest wspaniała.
         Zamieszczam utwór w dwóch wersjach: najpierw podzielone na dwie części, aby w drugim nagraniu łatwiej zwrócić uwagę na Apogeum. A na końcu wykonanie całości, w którym można już swobodnie zasłuchać się do końcowego wyciszenia. Jak kto woli.

Muzyka żałobna in memoriam Béla Bartók - cz. I i II (Prolog, Metamorfozy)




Cz. III i IV (Apogeum i Epilog)



Witold Lutosławski: Muzyka żałobna in memoriam Béla Bartók (całość)

8 komentarzy:

  1. Jak pewnie zauważyłaś byłam tu wczoraj o tej porze i wysłuchałam I-IV.
    Ciężka to muzyka, no ale przecież nie może być inna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gapa ze mnie, no nie zauważyłam, ale teraz widzę :-) Jak na Lutosławskiego, to jest jeszcze przyjemne do słuchania, możesz mi wierzyć ;-)

      Usuń
  2. Ta poprzeczka jest zbyt wysoko zawieszona, jak na moje uszy...;o)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeszcze jestem w nastroju żałobnym...., wysłuchałam myśląc o Nim.
    Na razie Prolog i Epilog. Całość będę słuchała, kiedy nastanie dzień.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie,tak rano sobie słuchać to nastrojowo dosyć:-)

      Usuń
  4. jak to jest, za oknem w przyrodzie eksplozja życia, a my pogrążamy się w funeralnym nastroju? Jedynie nadzieja i świadomość powtarzalności, od czego zaczęłaś, że tak jest każdego roku, później zapominamy...aż stanie na naszej drodze

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eksplozja życia powiadasz? A widziałaś kiedyś na wiosnę martwe pszczoły koło ula? Albo uganianie się kosów wśród liści za owadami i dżdżownicami? To jest polowanie.

      Usuń