niedziela, 19 marca 2017

Lubelski zaśpiew

       Pisałam rok temu, że ich lubię. Nic się nie zmieniło. Obawiałam się, że jak zaśpiewają te same piosenki, mimo sympatii poczuję... Nie, nie znudzenie, bo one zawsze mi się podobają, ale coś jakby zawód. Bo człowiek tak ma, że lubi zmiany. Mimo wszystko nie mam czasu na słuchanie ulubionych piosenek, wykonawców, zespołów, orkiestr, kompozytorów po kilkanaście, kilkadziesiąt razy w roku, żeby poczuć przesyt. Często więc bywa świeżo, choć znajomo. Jak wczoraj podczas retransmisji Lohengrina. Co z tego, że słuchałam już dawniej, że oglądałam na scenie, że coś tam znam i pamiętam, skoro nadal Uwertura jest najsmutniejsza w świecie, a pożegnanie Lohengrina wyciska łzy. Na szczęście nadal się nie nuży. Ale nie o operze będzie dzisiaj, a o koncercie Lubelskiej Federacji Bardów. Bałam się, tak, bałam się, powtórzą program sprzed roku. I zaskoczenie: zaczęli od piosenek, których nie znałam. W nieco okrojonym składzie, ale jednak w swoim rozpoznawalnym stylu wprowadzili publiczność w rozśpiewany poetycko-stepowo-lubelski nastrój. Dlaczego tak? Zastanawiałam się, jak opisać z jednej strony ten specyficzny klimat, a z drugiej podkreślić różnice między dwoma solistami: Janem Kondrakiem i Piotrem Selimem. Żeby te różnice zauważyć, poczuć, trzeba posłuchać, najlepiej na żywo ;-) Piotr Selim to czysta poezja. Poezja w tekstach Hanny Lewandowskiej, a jeszcze bardziej w jego do tych wierszy aranżacjach. Cokolwiek śpiewa, zawsze zachwyca mnie jego fortepian. Cudowne aranżacje!




Od tej piosenki Piotr Selim nazywany jest "specjalistą od wzruszeń" :-)




Żałuję, ale nie znalazłam nagrania piosenki, która dzisiaj podobała mi się najbardziej. Zresztą, wszystko brzmi inaczej na żywo.
      W przypadku Jana Kondraka jego głos porównałabym do takiego stepowego zaśpiewu lubelskiego. O, właśnie: lubelski zaśpiew to cecha, która, o ile można w ogóle mówić o różnicach regionalnych w sposobie śpiewania między, powiedzmy, Mazowszaninem a człowiekiem ze ściany wschodniej, człowiekiem mającym we krwi kresowy oddech, płacz i tętent stepowy, będzie znakiem rozpoznawczym. I nie chodzi mi tylko o Atamana, który stał się piosenką na wszystkich koncertach mocno przez publiczność oczekiwaną i oklaskiwaną. Jest wiele innych, choćby W samą porę, piosenka ze słowami przejmującego pożegnania ze światem, z życiem (obie, Atamana i W samą porę zamieściłam w ubiegłorocznym wpisie). Dzisiaj zasłuchałam się w pieśni "siwej" do ludowej tradycyjnej melodii (Gdzie dolina siwa). Jest klip, ale nie taka wersja, jaka zaśpiewał. Dlatego inny przykład:

Za nic do dodania





A tak w ogóle to pierwsza, najpierwsza rzecz, która mnie w ich wykonaniu zachwyciła, to ballada a`capella Południca (W południe) nieodżałowanego Kazimierza Grześkowiaka. Przejmująca, przepiękna. Dzisiaj wykonali ją na zakończenie i trzeci bis. Piosenka zamieszczona na płycie Klechdy lubelskie.



Tekst:

Słońce ziemią kołysze
Chmury z nieba wytarło
Zda się słychać jak w ciszy
Z kłosów sypie się ziarno

Babom łydki bieleją
w podkasanych spódnicach
Ziemia pęka nadzieją
Rodzi się Południca

Ptaki w jej warkoczach drzemią
Gdy spełniona słońcem ziemią
Jak ta wola, co od Boga
Chodzi gdzieś po swoich drogach

Nikt nie dowie się o tym
Dokąd idzie, skąd przyszła?
Czyje ciężkie żywoty
Dźwiga na koromysłach

Idzie dalej, wciąż dalej
Gdzie na chwilę przystanie
Baba świecę tam pali
Chłopskie tam umieranie

Ptaki w jej warkoczach drzemią
Gdy spełniona słońcem, ziemią
Jak ta wola, co od Boga
Chodzi gdzieś po swoich drogach

Przyjdzie po mnie gdy lato
Za lat ile sam nie wiem
Przyjdzie stanie przed chatą
Powie: czas już na ciebie

Dzieci ziemią obdzielę
Zrobię jeszcze Bóg wi co
I w pachnąca niedzielę
Pójdę za Południcą

23 komentarze:

  1. No tak - do Lublina masz bliżej...
    Wysłuchałam przed piątą rano wszystkiego.
    I wszystko jest piękne, ale najpiękniejszy Okruszek.
    A jak znajdziesz Atamana to zapodaj proszę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ataman jest pod tytułem Ataman na fioletowo - trzeba kliknąć; fioletowe to są linki.

      Usuń
    2. Tak to jest jak się nie umie czytać :-)
      Znalazłam - przecudne, Ale najpiękniejsze "Za nic do dodania"

      Usuń
    3. Posłuchałam jeszcze więcej.
      Wspaniała jest ta Lubelska Federacja Bardów.
      :-)

      Usuń
    4. Niech Ci będzie, chociaż gdybym ja miała wybierać, to chyba na pierwszym miejscu byłoby "W samą porę" :-)

      Usuń
  2. Piękny tekst. Wysłucham później........

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja trochę od innej strony - zawsze mnie zachwyca spectrum Twoich muzycznych doświadczeń. Że można aż tak róznie. A może można po prostu dobrze?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama nie wiem, skąd to się bierze, dla mnie to normalne, czy można inaczej? Ale są zjawiska, których w muzyce nie lubię, o tych nie piszę przecież ;-) Dziękuję i pozdrawiam :-)

      Usuń
  4. Notario wszystko piękne, ale najbardziej zachwyciła mnie Południca i jeszcze drugie nagranie, patrząc od góry.
    Pozdrawiam i dziękuję Ci za to piękno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tereso, nie dziwię się, "Południca" to piękna pieśń, przejmująca, zapada w pamięć. Wybierałam te, które sama lubię.

      Usuń
  5. Kocham te Wasze "lubelskie zaśpiewy"...;o)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo są piękne, ale mogą być też Twoje, jeśli lubisz :-)

      Usuń
  6. Dziękuję... Za "moją" Lubelszczyznę[choć od 1960 roku jestem już tylko byłym Lublinianinem], za "mojego" Grześkowiaka, za "moją" Południcę [choć u Grześkowiaka wszystko jest "moje"], i choć cały tryptyk jest jednakowo bliski, a "Chłop żywemu nie przepuści" to perełka "peerelka".
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dawna "mojość" zostaje w nas na zawsze, jak widać :-)

      Usuń
    2. Pozwolę sobie na wtrącenie się. A jakżeby mogło być inaczej? Choć u nas [Lublinian] niekiedy miesza się z "naszością" - na przykład z Wojciechem Młynarskim [mój rocznik, miesiąc i tylko 6 dni różnicy w dacie urodzenia]. Umieszczam Jego ostatni wiersz...
      Pozdrawiam

      Usuń
    3. Mojość jest bardziej osobista, ale i ona w granicach od miedzy do miedzy potrafi być uciążliwa, jeśli spłaszcza krąg widzenia.

      Usuń
    4. Uff..Ulżyło... Moje granice od Brukseli do Bugu... I od Sumeru - po Polskę [nie pomijając wszakże San Escobaru].

      Usuń
    5. O, swoje miedze można ustawiać wszędzie, te geograficzne i mentalne, nawet na równiku... Przypomniało mi się, jak pięknie pisał o tym Norwid:

      Przecież i ja — ziemi tyle mam,
      Ile jej stopa ma pokrywa,
      Dopokąd idę

      Usuń
  7. Dziękuję Noti i pozdrawiam
    j

    OdpowiedzUsuń
  8. No tom sobie krzynę przy tem słuchaniu odpłynął...:) Dziękuję, choć teraz ciężko do rzeczywistości wrócić...
    Kłaniam nisko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I chwile odpływu w życiu też potrzebne. Nie samą rzeczywistością człowiek żyje ;-)

      Usuń