sobota, 16 maja 2015

Noc muzeów w małym mieście

1. Powojenne ślady walk partyzanckich. Na pierwszym zdjęciu odtworzone na podstawie fotografii partyzanckie obozowisko. O nazwy niżej zaprezentowanych rodzajów broni proszę mnie nawet nie pytać. To z lewej od ściany jest naprawdę bardzo długie ;-)




2. Zanim powstały szafy na wsi ubrania przechowywano na "grzędzie" i w skrzyniach.


 chusty na "grzędzie"

3. Cudowny świat dzieciństwa!

wystawa zabawek


bączki, latawce


małe instrumenty


Lalki naszego dzieciństwa: Pinokio i lalka z trocin, tylko główkę miała porcelanową lub plastikową. Cudny wózek, prawda?

szafa pełna lalek i mój  ulubieniec:


4. Wspomnienia z planu filmowego - kostiumy z "Trylogii"


Szwedzka piechota i kozacki ataman


Para książęca: księżna Gryzelda, straszny Jarema i ich syn Michał.

No i koronkowy kostium króla Jana Kazimierza.
Były jeszcze poduszki chana, tatarskie bębny, stroje kozackie, husarskie, szlacheckie. Poza tym mnóstwo innych eksponatów, misie z mojego dzieciństwa, drewniana huśtawka z przesuwanymi szczebelkami, drewniane i gliniane ptaszki, przedwojenne wydanie podręcznika pierwszej pomocy sanitarnej, wojskowe mapy, polowa kuchnia partyzancką, myśliwska dwururka, szafa tak przepastna, że można w niej zmieścić wszystkie kożuchy. Zobaczyłam, na czym wieszano w niej owe kożuchy w czasach, kiedy jeszcze nie znano poręcznych dzisiejszych wieszaczków. Na wkręcanych w górną półkę zaokrąglonych haczykach.
        A kiedy wracałam w pogodną noc do domu, przez moment poczułam się jak w Paryżu ;-)

Światła jak przed paryską Operą na obrazie Aleksandra Gierymskiego;-) Można porównać TUTAJ


A tu prawie jak u Ludwika de Laveaux :-) Można porównać TUTAJ

Dobranoc! 

22 komentarze:

  1. Na pierwszym zdjęciu dwa egzemplarze ciężkiego karabinu maszynowego Browning, etatowego uzbrojenia przedwrześniowego Wojska Polskiego, natomiast na drugim zdumiewająca kolekcja rusznic przeciwpancernych, których w zasadzie oddziały partyzanckie albo nie miały, albo miały śladowe ilości, więc to nagromadzenie jest rzeczywiście intrygujące.
    Kłaniam nisko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Wachmistrzu, nie miałam pojęcia, że rusznice były takie długie. Robią wrażenie, bo trudno mi sobie wyobrazić manewrowanie tym żelastwem ;-)

      Usuń
    2. Silny ładunek prochowy i długa lufa dają zazwyczaj efekt znakomity w postaci dużej prędkości początkowej pocisku. A to ma bezpośrednie przełożenie na przebijalność pancerza... Sowieckie rusznice zazwyczaj nosiło dwóch żołnierzy, co z kolei rodziło tysięczne problemy, gdy nie umieli iść w nogę...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    3. Myślę, że chodzenia w nogę ostatecznie można się nauczyć, ale jak nadążyć manewrować taką długą lufą i trafić w ruchomy cel??!! Chyba że walimy w czołg jadący na wprost, to nawet ułatwia, bo cel się przybliża i zwiększa.

      Usuń
    4. Kwestia punktu mocowania dwójnogu...:) Im bliżej zamka i kolby, tym manewrowanie łatwiejsze. Poza tym do czołgu tak jak i do każdego ruchomego celu konieczne są poprawki ten ruch uwzględniające, a także i wiatr boczny... Paradoksalnie do czołgu łatwiej trafić niż do czegokolwiek innego, bo to naprawdę duży cel...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    5. Słowem, fizyka i matematyka ;-) Tylko jednak krzepę trzeba mieć, żeby udźwignąć.

      Usuń
  2. W Noc Muzeów w mieście stołecznym ruch na ulicach w centrum był prawie taki sam jak w dzień powszedni w godzinach szczytu. Nie rozumiem, co jest fascynującego w staniu w kolejce do wejścia do muzeum, a potem oglądaniu wystawy w ścisku i tłoku. Ja wybrałam TWON i operę "Powder her face".
    Jola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego na prowincji jest przyjemniej :-) Ludzi mało, spokojnie, do muzeów idą naprawdę ludzie zainteresowani, a nie na zasadzie owczego pędu. Mnie to bardzo pasowało, bo pracuję do ósmej, dziewiątej wieczorem, więc z przyjemnością poszłam na relaksujące spotkanie z kulturą :-))

      Usuń
    2. W muzeach w mieście stołecznym w tzw. normalny dzień też jest przyjemnie, nawet wtedy, gdy w Muzeum Narodowym jest tak oblegana wystawa jak ostatnio wystawa malarstwa Olgi Boznańskiej. Trafne określenie - owczy pęd.
      Jola

      Usuń
    3. O, na Boznańską trafiłam w wielki tłum, wyboru nie miałam, ale dałam radę :-)

      Usuń
  3. Moje starsze dziecię (czyli syn pierworodny) także wybył na noc muzeów .Mnie odstraszają kolejki i dzikie tłumy ale impreza ogólnie fajna i dobrze, że coś takiego jest organizowane :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo trzeba wybrać miejsce i muzeum ciekawe, a poza stołecznym centrum, są wspaniałe miejsca mniej oblegane i nieznane. Warto poszukać :-)

      Usuń
  4. silva rerum:)) dlatego takie ciekawe:)) i na koniec jeszcze nastrojowe malarstwo. Rozmarzyłaś się, czemu się nie dziwię. Siadłabym przy lalkach i czekała poranka, aż sen się skończy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wystawa zabawek czynna prawdopodobnie do końca wakacji. Zdążysz! :-))

      Usuń
  5. a grzęda praktyczna. jej odmianą są praktyczne wózki z drążkiem. Stosuję, kiedy zabieram się za prasowanie koszul:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proste rozwiązania są najpraktyczniejsze :-)

      Usuń
  6. Nie wiadomo co wspanialsze. Wszystkie eksponaty niesamowicie interesujące. Będę musiała kiedyś specjalnie do tego muzeum przyjechać.
    I jeszcze jedno - to co pokazałaś jest dowodem na to, ze w wielu małych miastach są eksponowane muzealne skarby.
    Cieszę się także że po ciężkim dniu miałaś siły aby zwiedzać...:-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tak kiedyś trafiłam mimochodem, bez specjalnego zamierzenia, tylko akurat miałam czasu wolnego dużo, do małego muzeum w Lubartowie, dawno to już było, ale byłam zachwycona. Lubię zaglądać w takie mało znane miejsca :-) Na zabawki zdążysz, pisałam już wcześniej Czesi, że chyba przez całe wakacje będą :-))

      Usuń
  7. O nie, ja zawsze bałam się takich pałaców. Ale ja się bałam połowy świata. A noc muzeów akurat kontestuję, fobia społeczna się nasila. Taki lajf.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No widzisz, nocne zwiedzanie muzeum w małym prowincjonalnym mieście jest w sam raz na fobie społeczną: ludzi mało, brak tłoku, nikt się o ciebie nie ociera, nie dyszy za plecami, nie wrzeszczy nad uchem ;-) Przynajmniej w tym względzie moja prowincja jest lepsza od stolicy ;-)

      Usuń
    2. To racja. Przy czym ja zrobiłam literówkę, która sprawiła, że dwa pierwsze zdania są idiotyczne. Tam miało być PAJACÓW. Tych z rumieńczykami i szerokim uśmiechem. Joker thriller.

      Usuń
    3. Fakt, teraz jaśniej :-) Ale temu pajacykowi daleko do Jokera, całkiem sympatyczny jest :-))

      Usuń