2. Zanim powstały szafy na wsi ubrania przechowywano na "grzędzie" i w skrzyniach.
chusty na "grzędzie"
3. Cudowny świat dzieciństwa!
wystawa zabawek
bączki, latawce
małe instrumenty
Lalki naszego dzieciństwa: Pinokio i lalka z trocin, tylko główkę miała porcelanową lub plastikową. Cudny wózek, prawda?
szafa pełna lalek i mój ulubieniec:
4. Wspomnienia z planu filmowego - kostiumy z "Trylogii"
No i koronkowy kostium króla Jana Kazimierza.
Były jeszcze poduszki chana, tatarskie bębny, stroje kozackie, husarskie, szlacheckie. Poza tym mnóstwo innych eksponatów, misie z mojego dzieciństwa, drewniana huśtawka z przesuwanymi szczebelkami, drewniane i gliniane ptaszki, przedwojenne wydanie podręcznika pierwszej pomocy sanitarnej, wojskowe mapy, polowa kuchnia partyzancką, myśliwska dwururka, szafa tak przepastna, że można w niej zmieścić wszystkie kożuchy. Zobaczyłam, na czym wieszano w niej owe kożuchy w czasach, kiedy jeszcze nie znano poręcznych dzisiejszych wieszaczków. Na wkręcanych w górną półkę zaokrąglonych haczykach.
A kiedy wracałam w pogodną noc do domu, przez moment poczułam się jak w Paryżu ;-)
Światła jak przed paryską Operą na obrazie Aleksandra Gierymskiego;-) Można porównać TUTAJ
A tu prawie jak u Ludwika de Laveaux :-) Można porównać TUTAJ
Dobranoc!
Na pierwszym zdjęciu dwa egzemplarze ciężkiego karabinu maszynowego Browning, etatowego uzbrojenia przedwrześniowego Wojska Polskiego, natomiast na drugim zdumiewająca kolekcja rusznic przeciwpancernych, których w zasadzie oddziały partyzanckie albo nie miały, albo miały śladowe ilości, więc to nagromadzenie jest rzeczywiście intrygujące.
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
Dziękuję, Wachmistrzu, nie miałam pojęcia, że rusznice były takie długie. Robią wrażenie, bo trudno mi sobie wyobrazić manewrowanie tym żelastwem ;-)
UsuńSilny ładunek prochowy i długa lufa dają zazwyczaj efekt znakomity w postaci dużej prędkości początkowej pocisku. A to ma bezpośrednie przełożenie na przebijalność pancerza... Sowieckie rusznice zazwyczaj nosiło dwóch żołnierzy, co z kolei rodziło tysięczne problemy, gdy nie umieli iść w nogę...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Myślę, że chodzenia w nogę ostatecznie można się nauczyć, ale jak nadążyć manewrować taką długą lufą i trafić w ruchomy cel??!! Chyba że walimy w czołg jadący na wprost, to nawet ułatwia, bo cel się przybliża i zwiększa.
UsuńKwestia punktu mocowania dwójnogu...:) Im bliżej zamka i kolby, tym manewrowanie łatwiejsze. Poza tym do czołgu tak jak i do każdego ruchomego celu konieczne są poprawki ten ruch uwzględniające, a także i wiatr boczny... Paradoksalnie do czołgu łatwiej trafić niż do czegokolwiek innego, bo to naprawdę duży cel...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Słowem, fizyka i matematyka ;-) Tylko jednak krzepę trzeba mieć, żeby udźwignąć.
UsuńW Noc Muzeów w mieście stołecznym ruch na ulicach w centrum był prawie taki sam jak w dzień powszedni w godzinach szczytu. Nie rozumiem, co jest fascynującego w staniu w kolejce do wejścia do muzeum, a potem oglądaniu wystawy w ścisku i tłoku. Ja wybrałam TWON i operę "Powder her face".
OdpowiedzUsuńJola
Dlatego na prowincji jest przyjemniej :-) Ludzi mało, spokojnie, do muzeów idą naprawdę ludzie zainteresowani, a nie na zasadzie owczego pędu. Mnie to bardzo pasowało, bo pracuję do ósmej, dziewiątej wieczorem, więc z przyjemnością poszłam na relaksujące spotkanie z kulturą :-))
UsuńW muzeach w mieście stołecznym w tzw. normalny dzień też jest przyjemnie, nawet wtedy, gdy w Muzeum Narodowym jest tak oblegana wystawa jak ostatnio wystawa malarstwa Olgi Boznańskiej. Trafne określenie - owczy pęd.
UsuńJola
O, na Boznańską trafiłam w wielki tłum, wyboru nie miałam, ale dałam radę :-)
UsuńMoje starsze dziecię (czyli syn pierworodny) także wybył na noc muzeów .Mnie odstraszają kolejki i dzikie tłumy ale impreza ogólnie fajna i dobrze, że coś takiego jest organizowane :)
OdpowiedzUsuńBo trzeba wybrać miejsce i muzeum ciekawe, a poza stołecznym centrum, są wspaniałe miejsca mniej oblegane i nieznane. Warto poszukać :-)
Usuńsilva rerum:)) dlatego takie ciekawe:)) i na koniec jeszcze nastrojowe malarstwo. Rozmarzyłaś się, czemu się nie dziwię. Siadłabym przy lalkach i czekała poranka, aż sen się skończy.
OdpowiedzUsuńWystawa zabawek czynna prawdopodobnie do końca wakacji. Zdążysz! :-))
Usuńa grzęda praktyczna. jej odmianą są praktyczne wózki z drążkiem. Stosuję, kiedy zabieram się za prasowanie koszul:))
OdpowiedzUsuńProste rozwiązania są najpraktyczniejsze :-)
UsuńNie wiadomo co wspanialsze. Wszystkie eksponaty niesamowicie interesujące. Będę musiała kiedyś specjalnie do tego muzeum przyjechać.
OdpowiedzUsuńI jeszcze jedno - to co pokazałaś jest dowodem na to, ze w wielu małych miastach są eksponowane muzealne skarby.
Cieszę się także że po ciężkim dniu miałaś siły aby zwiedzać...:-))
Ja tak kiedyś trafiłam mimochodem, bez specjalnego zamierzenia, tylko akurat miałam czasu wolnego dużo, do małego muzeum w Lubartowie, dawno to już było, ale byłam zachwycona. Lubię zaglądać w takie mało znane miejsca :-) Na zabawki zdążysz, pisałam już wcześniej Czesi, że chyba przez całe wakacje będą :-))
UsuńO nie, ja zawsze bałam się takich pałaców. Ale ja się bałam połowy świata. A noc muzeów akurat kontestuję, fobia społeczna się nasila. Taki lajf.
OdpowiedzUsuńNo widzisz, nocne zwiedzanie muzeum w małym prowincjonalnym mieście jest w sam raz na fobie społeczną: ludzi mało, brak tłoku, nikt się o ciebie nie ociera, nie dyszy za plecami, nie wrzeszczy nad uchem ;-) Przynajmniej w tym względzie moja prowincja jest lepsza od stolicy ;-)
UsuńTo racja. Przy czym ja zrobiłam literówkę, która sprawiła, że dwa pierwsze zdania są idiotyczne. Tam miało być PAJACÓW. Tych z rumieńczykami i szerokim uśmiechem. Joker thriller.
UsuńFakt, teraz jaśniej :-) Ale temu pajacykowi daleko do Jokera, całkiem sympatyczny jest :-))
Usuń