środa, 11 lutego 2015

Zabawy weneckie w Zamku Królewskim

          Wdzięczne arietki, wokalne popisy Szaleństwa, Nauczyciela Muzyki, Gondoliera, Miłości oraz samego Króla Karnawału, zabawne przebieranki w celu zdemaskowania niewczesnego donżuana, muzyczna burza serpentyn - rozbrzmiewały i bawiły 1 lutego w Sali Wielkiej Zamku Królewskiego w wykonaniu bardzo młodego zespołu studentów Wydziału Wokalno-Aktorskiego, Barokowej Orkiestry Kameralnej Akademii Muzycznej oraz uczniów Szkoły Baletowej z Gdańska. Najpierw okazało się, że przybyłych słuchaczy i widzów jest więcej niż krzeseł. Do Sali Balowej wjechały dostawki. Potem Król Karnawał sprawdzał jak brzmi jego głos z różnych miejsc. A następnie zaczęło się przedstawienie.
           Andre Campra (1660 - 1774), syn chirurga i skrzypka amatora, przez wiele lat pełnił funkcję maitre de musique w kościołach w Arles, Tuluzie, a następnie Notre Dame w Paryżu. Komponuje dzieła o charakterze religijnym: motety, polifoniczne msze, Requiem. Jednocześnie pociąga go opera i muzyczny dramat. Przez pewien czas pełni funkcję głównego muzyka na dworze księcia Conti. Pod koniec życia powraca do komponowania dzieł religijnych. Ostatecznie jednak dla rozwoju europejskiej muzyki zasłużył się jako twórca oryginalnego gatunku opery-baletu. Już pierwsza z nich - L`Europe Galante (1697) przyniosła mu, chociaż anonimowo, spory sukces. Jednak największe powodzenie przyniosły Les fetes venitiennes (Fety weneckie czy inaczej Zabawy weneckie, 1710), które już w roku premiery miały co najmniej 50 przedstawień.
             Opera-balet to utwór o charakterze swobodnym, żartobliwym, wesołym, z elementami parodii. Nie ma tutaj charakterystycznej dla poważnej opery koturnowości i patosu. W Zabawach weneckich Campra sparodiował słynne arie z oper znanych i wystawianych ówcześnie autorów, jak Lully`ego czy Destouchesa. Najbardziej widowiskowa jest scena burzy, również zapożyczona z "hitów" osiemnastowiecznej opery paryskiej. Zabawy weneckie, jak i inne opery-balety, składają się z luźnych scen, które w dowolny sposób można wybierać i przestawiać. Sam kompozytor zmieniał ich zestaw nawet już po premierze, dopisywał kolejne.
            Spośród dziewięciu części młodzi artyści z Gdańska wybrali sześć. Król Karnawał - zabawny w tej partii Kamil Skrouba - zaprasza całe towarzystwo do zabawy, a sekunduje mu rozwibrowane sopranowe Szaleństwo - Magdalena Nanowska. Nikt nie słucha Rozsądku, a szkoda, ponieważ Katarzyna Okońska w tej partii oraz kreująca w kolejnej scenie postać piastunki Nerine dysponowała wspaniałym i porywającym głosem. Nauczyciel Muzyki - Michał Grabczuk - uwodzi Leonorę (Anna Bienias) spod opiekuńczych skrzydeł Nerine, Amor - Maria Malinowska- śpiewa pochwałę nowych obyczajów, porzucone kochanki, ukrywając początkowo tożsamość za weneckimi maskami, demaskują Leandra (Piotr Wierzchnicki), gdy tymczasem inni adepci sztuki miłości: Gracz (Mikołaj Zgódka) i Gondolier (Mirosław Małecki) w popisowych ariach zachęcają do zdobywania kobiecych serc. Końcową scenę po burzy na Placu św. Marka wypełnia pełen entuzjazmu chór wzywający wszystkich do korzystania z uroków życia i miłości póki czas.
             Jak na utwór kompozytora, który zmarł, jakby nie było, w Wersalu, Sala Wielka Zamku Królewskiego w Warszawie to miejsce bardzo odpowiednie. I ja tam byłam, świetnie się bawiłam, tegoroczny karnawał zaliczyłam. Młodzi muzycy grali i śpiewali radośnie i z werwą, bawiąc się przy tym niezgorzej, śpiewacy wzruszali świeżością i energią, a kostiumy z epoki pozwalały wyobraźni przenieść się w przeszłość karnawałowych zamkowych zabaw, niekoniecznie zresztą tylko weneckich. Czegóż chcieć więcej?

A tak wystawiano Les fetes venitiennes w paryskiej Opera Comique


16 komentarzy:

  1. jak zawsze mogłam popatrzeć na wszystko zza Twojego opisania:) Nie zapamiętam nazwisk, poza najważniejszym. Swoją drogą, być na balu w Zamku Królewskim to nie lada nobilitacja:))

    OdpowiedzUsuń
  2. No tak, bo Tobie mało było w ostatni dzień stycznia teatru cieni, masek chińskich, koncertu w Filharmonii to musiałaś jeszcze zacząć luty od Zamku Królewskiego i o ile pamietam od Muzeum Chopina w Pałacu Ostrogskich. Żałuję, że w niedzielę nie mogłam Ci towarzyszyć ale jak wiesz nie byłam całkiem zdrowa...
    Tak myślę, że przyjeżdżając do mojej wsi co pewien czas na 2-3 dni bywasz wszędzie tam gdzie elita intelektualna powinna bywać. Tymczasem wiele urodzonych w tej wsi przez całe swoje życie nie było i nie widziało i nawet nie wie że są w niej tak wspaniałe wydarzenia kulturalne.
    Kapelusik przed Tobą zdejmuję jak zwykle....
    P.S. Ciekawe co mi pokażesz w Zamościu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze mało, jestem zachłanna ;-) Prawda, u Chopina byłam na ciekawej wystawie. I koncert w FN był ciekawy, bo wiesz, że zgubiłam tam rękawiczki. Może opiszę, tylko zebrać wciąż notatek nie mogę. W Zamościu jeszcze nie wiem, co, najwięcej do zobaczenia byłoby w lecie. Teraz to trochę martwy sezon, jeśli chodzi o kulturę. Można tylko w obrońców Twierdzy się bawić ;-)

      Usuń
    2. To ja poproszę Wasze zdjęcie na schodach Ratusza...;o)

      Usuń
    3. No to macie zaliczone...;o) Uwielbiam Ratusz w Zamościu, te schody i kawiarenki pod arkadami...A w szczególności kocham "akcent", który słychać wkoło...;o)

      Usuń
    4. Akcent?.. Jest taki jak w całej Poslce, przeważnie paroksytoniczny... no, może nie w całej, na Podhalu jest inicjalny ;-) Poważnie, ja tego nie słyszę :-) Kawiarenek jednak coraz mniej pod arkadami, są restauracje! ;-) I od groma butików z przebitkami cenowymi ;-) Ale widoki piękne :-)

      Usuń
  3. Może właśnie o tej Burzy pisze Karelin Blixen w książce, którą ostatnio czytałam, no widzisz było to kilka dni temu, a tytuł ledwo wydobywa się z pamięci, chyba Uczta Abebe, ale pewna nie jestem. Notario czytam Ciebie z przyjemnością, chociaż nie raz wszystkiego nie pojmuję, ale sprawia mi to przyjemność, tak ładnie opisujesz. A co tam jeszcze Ci posłodzę. Do Ciebie Notario to nie ma tak chop siup i się czyta. Musi być odpowiedni dla mnie czas np. właśnie teraz jestem gotowa usiąść, skupić się i chłonąć to piękno, które opisujesz. Pozdrawiam w piątek 13-go. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Posłodziłaś :-))) Tak miło napisałaś, dziękuję :-) Uczta Bebette - tytuł książki i też jej ekranizacji. A wiesz, nie czytałam jej, więc nie wiem, czy o tę burzę chodziło. Możemy uznać, że o tę sama, a co nam szkodzi ;-)

      Usuń
    2. O tak Bebette . /to tak z wiekiem, gdzieś to i tamto ucieka ;) / Tak, nawet reżyser Oscara dostał za ten film. Pozdrawiam :)

      Usuń
  4. No to i ja mam karnawał zaliczony...;o)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tańczyłaś z tymi stolikowymi pannami?;-)

      Usuń
    2. Sama sobie tańczyłam...Żeby mi ktoś układu nie podpatrzył...;o)

      Usuń
  5. Jako typowa warszawianka (choć z pochodzenia prowincjuszka) w Zamku Królewskim byłam raz i to dawno.
    Gratuluję.Bal to bal, nawet jeśli to nie ten od Debiutantek we Wiedniu:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, na bal debiutantek to już za stara jestem, mogę popatrzeć tylko :-)

      Usuń