Tak, słuchałam wczoraj transmisji z MET, gdzie zadebiutował jako reżyser Mariusz Treliński. Nie, nie pojechałam jej oglądać na dużym ekranie i chyba nie żałuję, bo nie wiem, czy mroczne klimaty inscenizacji w połączeniu z psychodeliczną symboliką pozwoliłyby mi w pełni rozkoszować się dziełami Czajkowskiego i Beli Bartóka.
Przyznaję, nie zawsze rozumiem interpretacyjne pomysły Trelińskiego. Mam wrażenie, że - jak to mówią - muzyka nie przeszkadza mu w scenicznym prezentowaniu własnych wizji. Tylko czy mnie akurat najbardziej interesuje psychoanaliza pokręconego wnętrza reżysera? Dlatego nie, niespecjalnie żałuję, że nie oglądałam, zadowalając się transmisją radiową. Jeśli z jakiegoś powodu miałabym troszeczkę żałować, to tylko ze względu na Piotra Beczałę w partii Vaudemonta. Jego pojawienie się w romantycznej arii i w dialogu z tytułową Jolantą (Anna Netrebko) nie zawiodło moich oczekiwań. Nawet więcej, obawiałam się, że Beczała zaśpiewa zbyt "słodko", czego nie lubię. Na szczęście pan Piotr w sposób doskonały zharmonizował elementy liryczne z dramaturgicznym niepokojem zakochanego rycerza. Kiedy jednak przypomnę sobie ze zdjęć zamieszczonych po premierze (29 stycznia) kostiumy śpiewaków, w tym właśnie Vaudemonta ustrojonego w pikowaną białą ni to kurtkę, ni marynarę, cieszę się, że jednak tego nie oglądałam. Nie oczekuję, że reżyser ubierze go, jako na rycerza przystało, w średniowieczną zbroję, ale co to miało być właściwie? Spotkanie z dziewczyną na Gubałówce?! Toteż w zupełności wystarczyło mi podziwianie muzycznych walorów Jolanty, jednoaktowej, ostatniej opery Piotra Czajkowskiego, z której on sam nie był zbytnio zadowolony.
Zamek Sinobrodego z kolei, jedyna opera Bartóka, jeszcze bardziej nie był do oglądania, bo i muzycznie rozczarował. W zasadzie, gdybym nie czytała wcześniej, nie wiedziałabym, o czym to jest. Chociaż może wówczas sceniczne rozwiązania naprowadziłyby mnie na jakieś właściwe tropy ;-) Nie mogąc się skupić na śpiewie Nadji Michael w partii Judyty, bo było nierówno, ani Michaiła Petrenki w partii Sinobrodego, ponieważ w ogóle mi nie pasował do charakteru postaci, próbowałam wsłuchać się w warstwę orkiestrową. Cały czas coś mi przeszkadzało, ale nie da się ukryć, że Bela Bartók umiał komponować piękną muzykę. Kolejne sceny i dramatyczny dialog między bohaterami znajdują wyraziste, wręcz kongenialne przełożenie na przejmujące frazy instrumentów: dętych, czelesty, smyczków, organów, harfy, klarnetu... Wszystkie mają swoje uzasadnienie w ewokowanych obrazach okrutnej baśni o czwartej żonie Sinobrodego, która dołączy do zamordowanych trzech swoich poprzedniczek.
Tak, czuję niedosyt, bo Zamek Sinobrodego trwa zbyt krótko, aby prześledzić wszystkie jego muzyczne ścieżki. Czy debiut Mariusza Trelińskiego w Metropolitan Opera był udany? Zapewne tak, jeśli wziąć pod uwagę całkiem pochlebne recenzje, z jedną tylko totalnie krytykującą reżyserskie pomysły. Kontynuacja już została zapowiedziana - na otwarcie sezonu 2016 Treliński będzie w Met reżyserował Tristana i Izoldę Wagnera. Czy poza nim pojawią się w ekipie inni Polacy? Tym razem bowiem, poza Piotrem Beczałą, który jednak rekomendacji nie potrzebował, gdyż jest stałym bywalcem nowojorskiej sceny, w przygotowaniu udział brali: Boris Kudlička jako autor scenografii, Marek Adamski odpowiedzialny za kostiumy, Tomasz Wygoda - autor choreografii oraz Bartek Macias odpowiedzialny za projekcje wideo. Nie, kompletnie nie wiem, czego się spodziewać planowanej kolejnej reżyserii Trelińskiego w MET. Może zanim dojdzie do ewentualnej transmisji pojawią się recenzje i sprawozdania opatrzone zdjęciami i będę mogła łatwiej podjąć decyzję: oglądać czy słuchać. A tymczasem wezmę się do tego Bartóka i posłucham innych wykonań, bo warto.
A tymczasem Anna Netrebko jako Jolanta
I w duecie z Piotrem Beczałą:
Vaudemont odziany w biała pikowana ni to kurtkę ni to marynarę, to jeszcze nie koniec pomysłów autora kostiumów. Pod tą pikowaną ni to kurtką ni to marynarą nasz bohater ma białą koszulę z muszką oraz dzianinową kamizelkę. w serek. Obaj panowie (Vaudemont i Robert), w chwili przybycia do ukrytej w lesie chatki, w której przebywa Jolanta dzierżą w dłoniach narty (chyba biegówki) z kijkami.
OdpowiedzUsuńWidziałam to przedstawienie w Teatrze Wielkim w Warszawie w grudniu 2013 roku oraz wczorajszą transmisję też w Teatrze Wielkim (tylko "Jolantę", bo z z Bartoka uciekłam). Netrebko bardzo mi się podobała, natomiast Beczała - nie podoba mi się jego głos, dawka słodyczy, którą oferuje jest dla mnie za wysoka i po prostu mnie mdli. Nie lubię, jak artysta usiłuje, kosztem interpretacji, bardzo podobać się publiczności.
Pozdrawiam. Jola
PS
24 lutego o godz. 20 30 w TVP Kultura "Manon" z MET z Netrebko i Beczał.
Widzę tę muchę :-) Okropność. Nie jestem pewna, czy chcę to widzieć w całości ;-)
UsuńNa razie melduję ,że do szkoły przyszłam, A na lekcję to jeszcze wrócę nie raz.:-))
OdpowiedzUsuńMiałaś wczoraj dzień pełen wrażeń, trzeba to ogarnąć :-)
UsuńZapisałam datę podana przez Jolę. dziękuję.
OdpowiedzUsuńNie jestem pewna, ale może względy ekonomiczne decydują o scenografii i kostiumach:)))
Netrebko w partii solo bardzo mi się podoba:))
Ta realizacja "Manon" była bardzo dobra, życzę dużych wrażeń. Beczała mógł się naśpiewać więcej niż tutaj w "Jolancie" :-) Ja niestety nie mam telewizora. Netrebko solo też bardzo mi tu odpowiada.
UsuńCieszą mnie występy naszych w Met, bo to przecież satysfakcja dla nas. Pozdrawiam gorąco...
OdpowiedzUsuńOd paru ładnych sezonów mamy stale śpiewaków w Met (i innych renomowanych scenach operowych świata), chciałoby się jeszcze, żeby wreszcie doszło do wystawienia tam polskiej opery.
Usuń"Król Roger" wkrótce w The Royal Opera House. A jeśli chodzi o polską operę w MET, to - jak przeczytałam w jednym z wywiadów - usilnie nad tym pracuje bardzo znany polski baryton.
UsuńJola
Też czytałam o tych staraniach, liczę, że w końcu zostaną pomyślnie sfinalizowane :-)
UsuńJola znana jest z tego, że nie cierpi Piotra Beczały i czuje obsesyjny przymus, żeby w każdym miejscu o tym mówić. Co za babol niedobry! I ciągle ją mdli - fuj, kobieto, weź coś sobie i daj spokój. Irka
OdpowiedzUsuńO, znacie się? Oj tam, oj, tam, każdy ma prawo lubić i nie lubić według woli. Jestem przekonana, że Beczała ma tylu fanów, że mu to nie zaszkodzi. Ja tam wolę pisać o tych, których lubię, cenię, podziwiam, nawet jeśli nie za wszystko, profesjonalną krytykę negatywną zostawiam innym :-)
UsuńJa też uważam, że lepiej pisać pozytywnie niż negatywnie.
OdpowiedzUsuńTenor liryczny nie może dla upodobania (nieupodobania) Joli zmieniać swojego fachu! Słuchałam tej transmisji w radiu i nie ma, moim zdaniem, najmniejszego powodu do czepiania się interpretacji roli Vaudemonta. Bardziej można byłoby się niepokoić ostrym, "niedziewczęcym" już brzmieniem Jolanty. Irka
PS. Szkoda, że ta Jola ze swoim wydziwianiem tu dotarła, wciska swoje klasyczne wredne kawałki i psuje fajną blogową atmosferę:(
No i komentarz wyleciał mi w kosmos! ;-) Pisałam, że nikt niczego nie zepsuje, jeśli tylko każdy napisze kogo lubi i ceni, dlaczego, wyrazi swoją opinię. Też uważam, że występ Beczały był w "Jolancie" bardzo udany, chociaż krótki. Mnie akurat łatwiej docenić pewnych śpiewaków i utwory, gdy tylko słucham, nie rozpraszam się oglądaniem, ale to nie zawsze tak samo działa :-) Jesteśmy różni i różnie odbieramy :-))
UsuńDo Anonimowego godz. 20 45:
Usuńczy ja napisałam, że oczekuję od tenora lirycznego zmiany swojego "fachu"? Bohaterka opery Czajkowskiego "Jolanta" jest młodą kobietą, ale czy to oznacza że powinna śpiewać głosem "dziewczęcym"?
P.S. Fajna blogowa atmosfera jest wtedy, gdy wszyscy sobie z dzióbków piją zaś wyrażenie własnej opinii jest sprzeczne z dobrymi obyczajami? Pozdrawiam. Jola
Cała Jolcia, cała ona ... Zdrówko się poprawiło, już nie mdli? Kolki ustały i palpitacje? ;)
UsuńKobiety, dajcie spokój, nie róbcie mi tu bajzlu. To, że macie jakieś osobiste animozje, mnie nie interesuje. Rozmawiajmy o operze i sztuce, bo takie jest temat mojego blogu.
UsuńNie znam Irki i nie mam żadnych animozji w odniesieniu do jej osoby. Nie komentowałam jej samopoczucia ani stanu zdrowia, tylko wyraziłam swoją (może zbyt radykalną) opinię na temat występu naszego tenora na scenie MET w operze "Jolanta" Pozdrawiam Autorkę - Jola
UsuńWiem, nie mam pretensji o ocenę śpiewaka, każdy ma prawo do swojego osądu, dlatego rozmawiamy, żeby skonfrontować wrażenia. I to jest ciekawe. Mam nadzieję, że więcej żadnych osobistych wycieczek tu nie będzie :-) Pozdrawiam wzajemnie i trzymajmy kciuki za tę polską operę w Met :-)
UsuńPani Netrebko mi się podobała w partii solo. Pozdrawiam Notario.
OdpowiedzUsuńCieszę się, Tereso, bo mnie też :-)
UsuńTa Jola i jej kółko znajomych zajmują się brzydkim plotkarstwem o życiu prywatnym artystów na blogu, którego nie będę wymieniał, bo nie chcę mu robić reklamy. Mają swoich faworytów a innych złośliwie gnębią.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Marek
I całe szczęście, że nie wymieniasz, bo nie jestem zainteresowana. Na pewno żadnego brzydkiego plotkarstwa tutaj nie będzie, bo będę takie komentarze usuwać. Mam nadzieję, że do tego jednak nie dojdzie :-)
UsuńCieszmy się, że nasi artyści podobają się publiczności w MET i nie czyńmy im z tego powodu zarzutu.
OdpowiedzUsuńDobrze, że p. Jola jest odosobniona w swoich zgryźliwych opiniach.
Wspierajmy naszych wspaniałych artystów!
Don C.
Jak najbardziej, cieszymy się i doceniamy :-D Zawsze jednak tak będzie, że jednego śpiewaka lubimy bardziej, drugiego mniej. Tak po prostu jest. Niemniej światowe sukcesy wszystkich zasługują na szacunek :-) No i tak przyjemnie wpływają na nasze poczucie dumy :-D
UsuńW sezonie 2015/2016 w MET śpiewać będą: Aleksandra Kurzak ( w "Napoju miłosnym"),Piotr Beczała ("Rigoletto"), Mariusz Kwiecień ("Poławiacze pereł" i "Roberto Devereaux" i Artur Ruciński ("Madame Butterfly""
UsuńPozdrawiam Autorkę.
Jola
I to bardzo optymistyczna wiadomość, Ruciński dołączył do polskiej obsady w Met :-)
Usuń