W Manhattanie śpiewali tym razem Anna Patalong i Rafał Bartmiński. Ale najpierw Orkiestra Teatru Wielkiego dyrygowana przez Jean-Jacquesa Kantorowa zagrała Porgy and Bess (w wersji symfonicznej) Georga Gershwina (1898 - 1937) - Amerykanina z rodziny żydowsko-rosyjsko-litewskich emigrantów. Nasi śpiewacy zas przypomnieli kilka hitów z West Side Story Leonarda Bernsteina (1918 - 1990) - kolejnego potomka emigrantów (ukraińsko-żydowskich).
Nie byłoby pełnego obrazu Ameryki bez podróży na Zachodnie Wybrzeże, więc Hollywood. Hob-beats Percussion Group w czterosobowym składzie zademonstrowało muzykę na najdziwniejszych instrumentach: blaszanych doniczkach, filiżankach do kawy wraz z termosem, szczotkach do zamiatania, plastikowej misce i blasznej pokrywce. A poza tym był akordeon, dwie ogromne pięknie brzmiące marimby i różnej wielkości bębny, bębenki, wielki bęben i tradycyjne perkusyjne talerze. Jeden utwór natomiast skomponowany został na głosy ludzkie czytające na głos bajkę dla dzieci, gazetę i wielką księgę (Biblia?). O, przepraszam, jeden muzyk szczekał, chyba to była książeczka o zwierzętach domowych ;-).
Wyglądało to mniej wiecej tak, tylko w dłuższej wersji i bardziej urozmaicone, aż się dzieci będące na koncercie zaśmiewały :-)
Autorem tej "muzyki" jest John Cage (1912 - 1992), prekursor wykorzystywania instrumentów niestandardowych. Przynajmniej jego rodowód amerykański , w porównaniu z innymi wyżej wspomnianymi, jest dłuższy, sięga Georga Washingtona. Drugim kompozytorem zaprezentowanym na instrumentach perkusyjnych tego dnia był Steve Reich (ur. w 1936). Jeden jego utwór na marimby i drugi na bębenki.
Marimby brzmiały tak (choć to nie ci muzycy grali):
Z Hollywood wróciłam do Harlemu na Crossroads Quartet w składzie: Fred Farrell (tenor), Tim Waurick (tenor), Brandon Guyton (baryton) i Jim Henry (bas). Jest to kwartet śpiewający a capella. Publiczność była zachwycona, zgotowano im owację na stojąco. Tupaniem i aplauzem wywołano do dwóch bisów. Nie podejmuję się opisać tego rodzaju śpiewania. Najlepiej posłuchać.
Śmiesznie też było :
Jedna tylko uwaga - w miejscu drugiego tenora z lewej jest teraz młoda świeża krew, nie wiem, kiedy zmienił się skład, ale niedawno, bo nie ma nagrań z tym nowym, a ma piękny, cudowny głos.
I na koniec znowu Manhattan, a tutaj przed wielką widownią wielki Gordon Goodwin i jego trio instrumentalistów z towarzyszeniem Big Bandu UMFC. To był jazz. Głośny, rytmiczny, improwizatorski, saksofony, puzony, trąbki, klarnet (!), cudowny kontrabas, dwie gitary (bardzo) basowe, perkusja... Kompozycje Sammiego Nestico (ur. w 1924) - weterana bigbandowej muzyki, Duke`a Ellingtona - wiadomo, klasyka, oraz Steve Reicha i oczywiście Gordona Goodwina, który występował w kilku rolach: pianisty, saksofonisty, dyrygenta i konferansjera.
Ja naprawdę doceniam jazz, podziwiam te wszystkie sztuczki, improwizacyjne dialogi i przekomarzania, wsłuchuję się w fortepian i świetne kontrabasowe dudnienie, ale... nie lubię saksofonu, to raz, po drugie, to nie jest muzyka na dzień, a koncert był o jedenastej przed południem (!), więc przy trzecim utworze zaczęłam zasypiać i perkusja była za głośna. No, trudno, nie zostanę fanką jazzu nigdy.
Nie żałuję jednak. Każdy koncert miał swój urok. Co prawda, można się zastanawiać, co to za amerykańska muzyka, skoro połowa kompozytorów, a może i więcej, to emigranci z Europy, a grano jeszcze Dvoraka, Czajkowskiego czy Rachmaninowa. Po drugie zaś, prawdziwą muzyką Ameryki byłyby chyba tylko indiańskie bębny, czemu najbliższy był występ Hob-beats Percussion Group, w którym na początku można było się dosłuchać reminiscencji mitu Wielkich Prerii oraz odgłosów polowania na bizony
I jeszcze fotografii kilka na dowód, że naprawdę tam byłam ;-)
"Mapa" Wystawa saksofonów
Ten saksofon był najmniejszy
Poniżej: rząd bębenków grających w Drumming Reicha oraz instrumenty "domowe" :-)

La Folle Journee de Varsovie -Szalone Dni Muzyki. Ameryka. 26 - 28 września 2014
Międzynarodowy festiwal muzyki klasycznej pod hasłem La Folle Journee został zapoczątkowany w 1995 roku we Francji (Nantes) przez Rene Martina. Obecnie organizowany jest co roku w kilku francuskich miastach z centrum w Nantes a jego edycje odbywają się także w Hiszpanii (Madryt, Bilbao), Japonii (Tokio) i Polsce (Warszawa). W Polsce festiwal odbywa się w ostatni weekend września i w tym roku była to piąta edycja. Głównym organizatorem warszawskiego festiwalu jest Orkiestra Sinfonia Varsovia. W ciągu trzech dni 26-28 września odbyło się ponad 50 koncertów w w pięciu wyodrębnionych przestrzeniach Teatru Wielkiego - Opery Narodowej: Manhattan, Hollywood, Harlem, Dziki Zachód i Matrix. W sali Dziki Zachód zorganizowano szereg koncertów dla najmłodszych (kilkuletnich) uczestników pod nazwą Smykofonia. W Matriksie natomiast prezentowali się uczniowie ze szkół muzycznych z całego kraju i obowiązywał wstęp wolny. Koncerty biletowane w cenach 7, 10 i 12 zł.