Tak sobie posłuchałam, koncert urządziłam według własnego konceptu. Poprzez radio Diana Damrau w partii Violetty jeszcze ujdzie, a Francesco Demuro jako Alfredo Germont nie zapadł mi w pamięć. Niemal trzy lata temu w TWON śpiewał partię Edgarda w Łucji z Lammermoor, tylko że wtedy moje uszy i oczy były zwrócone na Aleksandrę Kurzak, w której blasku inne gwiazdy pogasły. Pamiętam tylko, że aktorsko był teatralny dosyć. Teraz nie widziałam go jednak, tylko słuchałam. Marginalnie. Urządziłam sobie inny koncert w zaciszu domowym.
Gdybym nie wiedziała, kto śpiewa, mogłabym się pomylić. A nawet na pewno bym się pomyliła nie rozpoznając męskiego głosu w altowej tonacji. Jochen Kowalski ma głos najbardziej zbliżony do brzmienia altu kobiecego. Dopiero przy drugim i kolejnym słuchaniu udało mi się wyłapać różnicę.
Tutaj zaś śpiewa Bacha, arię Stirb in mir z kantaty Gott soll allein mein herze haben. Interpretacja najbardziej dramatyczna spośród tych, które znam. Tekst mówi o wewnętrznym wyciszeniu, duchowej ascezie, apatii, rezygnacji z pogoni za wartościami materialnymi, toteż raczej ma charakter medytacji. Tymczasem u Kowalskiego jest jakieś takie wewnętrzne zmaganie się, wahania nastroju, psychomachia.
Dobry jest, naprawdę dobry.
Wyczytałam w jednym z wywiadów, że niegdyś w dzieciństwie zachorował, czego skutkiem było powstanie pewnej wady strun głosowych, która pozwalała mu śpiewać, zachowując wysoki głos. Początkowo karierę śpiewaczą rozwijać chciał jako tenor, ale po odkryciu innych możliwości, przekwalifikował się na kontratenora.
Jeszcze jeden fragment z Vivaldiego.
Na koniec jeszcze jeden Bach w wykonaniu Jochena Kowalskiego. Na potwierdzenie tego, co napisałam na początku. Bez wiedzy, kto śpiewa, trudno byłoby rozpoznać, że to mężczyzna. Tutaj jego głos naprawdę przypomina alt żeński. Na przykład Scholla od razu można rozpoznać ze względu na pewną "metaliczność". Kowalski ma coś w głosie, jakąś taką ciemność, która nadaje mu większego dramatyzmu. Idzie z tym w parze oczywiście doskonała technika, operowanie dynamiką, frazowanie, panowanie nad oddechem.
Też pozwolę sobie urządzić koncert. Nie bierz tego za profanację,Będę słuchać lepiąc pierogi:)
OdpowiedzUsuńMoże pierogi nabiorą mistycznego smaku? :-)) Będą smakowały muzycznie :-)
Usuńsą z twarogiem, jabłkiem i miętą; z kwaśna smietaną w sam raz do J.K.( Teraz mnie zabijesz:)
UsuńKoncertu wysłuchałam 2x i zgadzam sie z Twoimi ustaleniami:))
UsuńZ twarogiem, jabłkiem i miętą? Nie jadłam takich, ale wyobrażam sobie ten niebiański smak :-) Myślę, że idealnie pasuje do J.K. I ta kwaśna śmietana jak trudno uchwytna nuta kontrastowych emocji w głosie Jochena - żeby nie było za słodko. Smakowałyby mu :-)))
Usuń"Tutaj" działa i jest fajne.
UsuńMożesz tworzyć:)
A może powinno być "TAM"?
Usuńtutaj jest dobrze:))
UsuńNawet nie będę próbować się mądrzyć. Nie znam się. Powtórzę tylko to co już pisałam, że wolę jednak jak mężczyźni śpiewają po męsku.
OdpowiedzUsuńRozumiem, aczkolwiek zdania nie podzielam ;-) masz wybór: możesz poczytać co innego, o książkach lub o tańcach :-)
UsuńAle Jochen naprawdę ładnie śpiewa :-)))
Przeczytałam.
OdpowiedzUsuńSłuchać będę wyjątkowo wieczorem. To z pół godziny razem wyjdzie :-))).
Tekstu tym razem do czytania niewiele ;-)
UsuńTo ja poproszę tych pierogów do słuchania...;o)
OdpowiedzUsuńZamówienia składać do Czesi :-)
Usuń