A dla poszukiwaczy zapomnianych skarbów ZAGADKA
... Szekspir. Ha, w teatrze byłam. Nie tak dawno oglądałam w TWON Sen nocy letniej w wersji baletowej z niesamowitą muzyką Ligetiego, baśniowym światem elfów bagiennych i wędrowną trupą kataryniarza. Artur Tyszkiewicz w Teatrze im. Juliusza Osterwy w Lublinie zaproponował sztukę synkretyczną. Szekspirowscy bohaterowie mówiący dialogiem dramatu, uwspółcześnione kostiumy i scenografia, groteskowa fantastyka jak z wampirycznego filmu, trywializm rzemieślników, współczesny rap obok arii Porpory w wykonaniu męskiego altu, deliryczny taniec i gender ;-)
Na pytanie o to, kto jest najważniejszy w sztuce Szekspira Artur Tyszkiewicz nie tyle odpowida, co pokazuje na scenie, że Puk: złośliwy szatan, demoniczny prestidigator, ironiczny manipulator, podstępny sługa Oberona. W czarnym fraku założonym na goły tors, obcisłych spodniach biodrówkach podkreślających wysportowaną sylwetkę (184 cm wzrostu) i taneczne kroki, w upiornym makijażu i złośliwym grymasem na twarzy Przemysław Stippa jako Puk od początku do końca przykuwa uwagę. Pierwsze jego pojawiwienie się wywołuje szok, bo nie takiego Puka człowiek sobie wyobraża, czytając utwór. Potem zainteresowanie i dalej już napięcie stale rośnie. Muszę się przyznać do osobistej metamorfozy myślowo-estetycznej. Od dawna nie oglądam żadnych filmów i seriali, toteż nazwisko aktora absolutnie nic mi nie mówiło. Mam awersję do aktorów młodego pokolenia, nad przyczynami teraz nie będę się rozwodzić. A jednak Stippa (rocznik 1981) jest nie tylko aktorem w pełnym wydaniu. To jakieś "zwierzę" sceniczne, o czym nigdy bym się nie dowiedziała, gdyby nie teatr. Przypuszczam, że jego udział w ponoć jakimś popularnym serialu ani w dziesiątej części nie pozwala na pokazanie aktorskich umiejętności. No więc Puk to absolutny majstersztyk najnowszej realizacji Snu nocy letniej w lubelskim Teatrze Osterwy. Słyszałam o widzach, którzy kilkakrotnie już byli na tym spektaklu tylko dla niego. Nie dziwię się :-)
W demoniczno-szatańskie skojarzenia wprowadza Oberon i cała jego świta zresztą. Szekspirowskie elfy o ulotnych, zwiewnych imionach (Groszek, Pajęczynka, Pyłek, Gorczyczka) osadzona aktorami starszego pokolena, można powiedzieć weteranami, w upiornych czarnych strojach, z dodatkowo przerysowanymi znakami starości, sprawiają wrażenie jakby za chwilę mieli zamiar ułożyć się w trumnie na wieki. Tytania z kolei to podstarzała egoistyczna nimfomanka. Kulejący, podpierający się laską Oberon jest jak monarcha upadającego królestwa. Tym bardziej skutki działania Puka nabierają jakiejś konwulsyjnej mocy niszczącej ludzki świat, doprowadzając bohaterów do szaleńczego, ekstatycznego tańca.
Czworo młodych bohaterów: Hermia, Helena, Lizander i Demetriusz, ubrani w szkolne granatowe mundurki, sprawiają na pozór wrażenie nieświadomych potężnych sił, które nimi kierują. Działania Puka doprowadzają do ujawnienia skrywanych żądz. No i rzemieślnicy: Kloc, Podszewka, Piszczała, Dzióbek, Chudzina, Framuga, za każdym razem wprowadzających efekt groteskowego humoru, w końcowej scenie występu przed dworem Tezeusza i Hipolity weszli w estetykę bardziej młodzieżową, wprowadzajac rap i niewyszukane gagi sytuacyjne. Dlatego dobrze się stało, że całość spektaklu zamknął jednak Puk, jeszcze raz demonstrując niejednoznaczność teatralnej konwencji. Tak, Puk jest zdecydowanie najbardziej wyrazistą i podejrzaną postacią w koncepcji Artura Tyszkiewicza.
A, prawda, muszę wyjaśnić, co robił tam męski alt, czyli kontratenor Piotr Olech: jako paź Tytanii śpiewał między innymi arię Alto Giove z opery Porpory Polifemo. Jego wyjście i pierwsza aria wywołały od razu oklaski publiczności. I dodać trzeba, że na scenie była też żywa muzyka. Tyszkiewicz nie zaniedbał niczego, wprowadził wszelkie elementy teatralnego kodu: aktorów, słowo, muzykę, taniec, śpiew i rekwizyt.
A gender? ;-) Genderowy był Tezeusz, książę ateńskiego dworu. W pierwszym spotkaniu z Hipolitą przed ceremoną zaślubin wparadował na scenę w białej sukni ślubnej, z welonem rzecz jasna, i w białych szpilkach. W tej roli Krzysztof Olchawa pokazał, że chodzenie w szpilkach nie jest umiejętnością mężczyznom niedostępną ;-) Z kolei Hipolita od początku sprawia wrażenie wojowniczej feministki, która nie tak łatwo da się usidlić małżeńskim węzłem. Odrzuca galanteryjne gesty Tezeusza, nie zauważając podanej ręki, nie wchodzi w rozmowy, nie kokietuje. Takie tam męsko-damskie zagrywki.
Jednego nie rozumiem: dlaczego przed wystąpieniem trupy rzemieślników dwór Tezeusza i Hipolity wraz z nimi na czele zakładają nieprzemakalne płaszcze.
Rzeczywiście ten spektakl "Snu nocy letniej" jest zupełnie inny od tych, które dotychczas oglądałam, niemniej z tego co napisałaś i z dołączonego fragmentu przedstawienia wygląda na interesującą interpretację tego utworu Szekspira. Zwykle jestem dość sceptycznie nastawiona do eksperymentów z dziełami klasyków, tym razem jednak zaciekawiłaś mnie. Kto wie, może wybiorę się na spektakl do Lublina.
OdpowiedzUsuńWarto przyjechać :-) Ale czy będa grali w przyszłym sezonie? Nie wiem.
UsuńOjej... A już nie będą grali, sprawdzałam. Tzn. przed sezonem. Szkoda. Bo z własnej woli bym nie poszła, jakoś klasyka mnie kręci umiarkowanie.
OdpowiedzUsuńA ja na odwrót: nie przepadam za współczesnymi spektaklami, z reguły nie wiem, o czym właściwie są ;-)
UsuńPisałam, teraz po raz drugi: pisałam że jesteś wyjatkowo powściągliwą recenzentką:). W zamieszczonym przez Ciebie fragmencie na scenie szleństwo erotyki w szkolnych mundurkach - to wersja delikatna, tam przecież jest znacznie wiecej:)). Aktorzy rzeczywiście panuja nad ciałem, skoro w obcisłych majtkach potrafią tak zagrać scenę kopulacji:))
OdpowiedzUsuńMuszę zapamiętać nazwisko reżysera Artura Tyszkiewicza. Odważny, prowokacyjny.
Gdzie obejrzeć Przemysława Stippę?
Co mam pisać, skoro widać ;-) I jaka kopulacja?! Przecież każdy tańczy osobno! ;-) Oglądajac całość na scenie, taniec "wmontowany" w sekwencję innych scen i zdarzeń, naprawde nie koncentrowałam się akurat na takim czy innym wydźwięku tańca, Puk koncentrowął na sobie uwagę, przynajmniej moją ;-) Stippa ma angaż w Teatrze Narodowym. A jeśli o serial pytasz, to podobno w "Barwach szczęścia", ale nie oglądąłam i prawdę mówiąc po tym, co widziałam, nie mam ochoty psuć sobie wrażenia ;-)
UsuńNotario:)) i co z tego,że osobno? Przecież to tylko konwencja, ale na tyle czytelna, że jednoznaczna. Rozumiem, w całości to nie musi być wyraziste, ale przecież: nic co ludzkie...
UsuńPrzecież żartowałam :-))) Jasne, że nad wyraz czytelne. W całości i w kawałku, bez dwuznaczności ;-) I gdyby nie ten Puk, byłaby prawie pornografia ;-) Ale przez niego robi się straszno.
UsuńNo i znowu leje... rynna gra wodospadem...
Usuńa u nas słonecznie, cieplutko. podobno za wsią wiatr chłodniejszy. ja dziś jako podkuchenne robię:)
UsuńCo lepisz tym razem? Pyzy czy kopytka? :-) To zajrzyj w międzyczasie do ZAGADKI, albo posłuchaj Kenta Nagano :-))) Nadaje się do lepienia ;-)
Usuńkilk widziałam, Kenta posłucham. muszę przygotować imprezkę:), piekłam sernik, nie wiem co z tego wyszło:)
UsuńStraszne!!! ;-) Telepatia jakaś przez całą Polskę! Od samego rana miałam taką przemożną ochotę na sernik, że nie zważając na ograniczenia w postaci tylko solonego twarogu w lodówce, upiekłam z niego słodki sernik ;-) Smak - arcyciekawy wyszedł :-) Eksperymentalny :-) Da się zjeść i nie zamula przesadną słodkością. Muszę powtórzyć kiedyś, gdy goście przyjdą ;-)
Usuńspróbowałam,jest ok.
UsuńDawno nie widziałam solonego twarogu, podobnie masła:)
też nie przesadzam ze slodkością ciast:)
skąd pomysł na Kenta dyrygenta?
UsuńToż to prawdziwy samuraj, zamiast miecza dali mu batutę: Mahler brzmi niebiańsko!
UsuńNagano? Oj, to już weteran batuty, znam go od jakiegoś czasu, tylko musiałam poszukać nieco starszego nagrania, bo teraz czarna czupryna już mu posiwiała ;-) Ale chyba nie o to pytasz. Dlaczego akurat on? Ze względu na czuprynę :-) I nazwisko :-) I przystojny jest :-) A Mahler? IX symfonia - pożegnalna, ostatnia, symfonia śmierci - piękna i straszna.
UsuńA twaróg solony najpierw sama sobie zrobiłam, bo wtedy jeszcze nie wiedziałam, że będę miała ochotę na sernik :-)
No faktycznie SZOK. Możnaby się nawet trochę zgorszyć /mówię na podstawie tego urywka/, gdyby nie fakt, że człowiek juz trochę na tym świecie żyje i widział conieco.
OdpowiedzUsuńA ja akurat temacik rzuciłam u siebie trochę a propos.
:-)
Urywek w całości nie gorszy, dużo młodzieży było ;-) A na ten spektakl przychodzą młode pary w ślubnych strojach, taka jakaś moda zapanowała :-)
UsuńA co Szekspir jegomość na to?:)
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
Chyba nikt go nie pytał, a Szekspir wcale nie by taki święty, jak się próbuje przedstawiać ;-) Może wcale by nie miał za złe :-)
UsuńA może te płaszcze mają ochronić "dobrze" urodzonych od brudu plebejskiego ??
OdpowiedzUsuńBo nie zakładam, żeby chór aż tak obficie pluł...;o)
Dwór dobrze "urodzonych" aż taki wysublimowany nie był, ale kto wie, może i o to chodziło. Naprawdę nie mogłam tego rozszyfrować w jakiś przekonujący sposób.
UsuńMoże spodziewali się deszczu, a nawet gradu pochwał...? Jak tych twoich?
OdpowiedzUsuńA ja w tajemnicy pojechałam, nie wiedzieli ;-)
Usuń