wtorek, 17 czerwca 2014

Freski w piwnicy

      Przyznaję, to nie było całkiem fair. ZAGADKA była trudna i prawdę mówiąc, kto nie wiedział, raczej zgadnąć nie mógł. Zgadła Spacja, co chyba oczywiste, skoro jest z Lublina. 
       XVI-wieczne freski o charakterze świeckim znajdują się w Piwnicy pod Fortuną, w kamienicy Lubomelskich na Rynku Starego Miasta w Lublinie. Nie jest dziwne, że rzecz jest mało znana, gdyż sala dawnej winiarni ozdobionej freskami została udostępniona dla zwiedzających całkiem niedawno, dwa lata temu. 

 Z kilkunastu wpisanych w prostokąt lub owal polichromii zachowało się dziewięć, w tym na suficie przedstawiający Fortunę, od której wywodzi się nazwa całego kompleksu. Niektórzy uważają, że to Wenus, ale w nazewnictwie utrwaliła się Fortuna. Na górnym zdjęciu z prawej strony na okapie kominka fresk przedstawiający małpę przeglądającą się w lustrze, symbol pychy i przemijającej urody. Obok Amor i Psyche. Te dwie ściany zdołałam sfotografować, a i to wyszło słabo. Mimo że freski są kolorowe, ogólnie jednak blade i z widocznymi ubytkami. Być może jest to skutek zastosowanej techniki tzw. suchego fresku. Nawet jednak konserwatorzy zabytków nie są jednomyślni w tej kwestii. 
       Poszczególne sceny nawązujące do tematów i postaci mitologicznych i antycznych, ujęte zostały w prostokątne lub owalne ramki. Pomiędzy nimi przykuwają wzrok misterne wzory roślinne z bujnymi liśćmi, kwiatami, wijącymi się łodygami. Inicjatorem wykonania dzieła był prawdopodobnie ówczesny właściciel kamienicy, Erazm Lubomelski. Winiarnia służyła za miejsce spotkań mieszczańskiej elity XVI-wiecznego Lublina. Być może służyła tym celom nawet jeszcze w drugiej połowie wieku XVII, na co wskazuje wydrapana na ścianie data 1679. W nastepnych latach, a właściwie wiekach, polichromia ulegała zniszczeniu. Pierwszej renowacji dokonano tuż przed wojną i, co ciekawe, w 1942 r. przeprowadzono dalsze prace oczyszczające i odgrzybiające, a to ze względu na zainteresowanie hitlerowskich władz, ponieważ na kartuszu nad jednym z fresków odkryto inskrypcję w języku niemieckim. Może to właśnie uratowało malowidła przed całkowitym zniszczeniem i zapomnieniem.
        Członkowie rodu Lubomelskich, wywodzącego się ze szlachty i pieczętującego się herbem Zadora, przez wiele lat wpływali na życie miasta, zasiadali w Radzie Miejskiej, pełnili inne ważne funkcje, rozwijali handel. Szczegółowy biogram kolejnych pokoleń znajduje się na stronach lubelskiego Teatru NN. Pierwsze wzmianki o Lubomelskich pochodzą z 1495 roku. Erazm był synem najznamienitszego przedstawiciela rodu - Jana, który skutecznie pomnażając majątek, pozostawił spadkobiercom 3 kamienice, 5 domów w mieście, 3 domy przedmiejskie, 12 ogrodów, 4 place, 3 folwarki, 4 pola, browar, młyn i cegielnię. Erazm był jednym z pięciorga dzieci Jana, odziedziczył  po ojcu folwark nad Czechówką, zajmował się między innymi handlem winem i to jemu przypisuje się właśnie inicjatywę ozdobienia freskami piwnicznej winiarni w kamienicy przy Rynku. I tak się zastanawiam, skoro owa winiarnia była miejscem spotkań mieszczańskich elit, a przy tym sam Erazm wielokrotnie pełnił funkcję urzędującego rajcy, brał udział w sejmie piotrkowskim, nawiązywał kontakty, handlował między innymi z Węgrami, w młodości zaś studiował w Lipsku, to może i Jana Kochanowskiego, odwiedzającego gród nad Bystrzycą, głosiciela stoickiej harmonii i biesiadnej radości przy winie z przyjaciółmi, znał i gościł w swojej piwnicy pod Fortuną w otoczeniu postaci znanych każdemu renesansowemu humaniście. Przepijano podczas biesiady do Heraklita i Demokryta rozprawiających na jednym z fresków, albo przytakiwano mądrościom Wergiliusza i Horacego i wznoszono toast za triumf miłości. 

Link do turystycznego opisu Kamienicy pod Fortuną dla tych, którzy chcieliby się tam wybrać.

22 komentarze:

  1. No właśnie, nie sztuka mieć zamożnego przodka. Sztuka mieć takiego, co nie przehula wszystkiego przed śmiercią, jak podobno jakiś francuski krewny mojego męża. Utracjusz i hulaka cholerny! Gdyby nie to, może dziś mogłabym czasem założyć diadem..? :)))
    Piwnica piękna. Szkoda że nie wiedziałam wcześniej, ale nic straconego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak tytuł by ci przysługiwał? Księżnej, baronowej?? Księżna Helen... albo: Pani Baronowo Rotwand, witaj w niskich moich progach :-)

      Usuń
    2. Jeśli wierzyć starej ciotce, to byłabym po mężu De Lorraine, czyli raczej w księżną bym poszła:)) Choć najbardziej podoba mi się tytuł Baronessa. Na całe szczęście też nie nazywam się np. Kociubińska, bo jak by to razem brzmiało..?:))

      Usuń
    3. Ciotka na pewno wie najlepiej. Nie dziwię się, że jesteś wściekła, a zamek tam jakiś też był?

      Usuń
  2. Czyli wiem, po co wstanę raniutko:)). Dziś padam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Gdzie Ty łazisz po piwnicach ?? ;o)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ktoś wspina się po drabinach na szczyty, ktoś schodzi do piwnicy: równowaga musi być, bo się nam glob przechyli za bardzo.

      Usuń
  4. Z Tobą to nawet do piwnicy warto pójść:-)))
    To teraz już wiem, co i gdzie będę zwiedzać w czasie następnego pobytu w Lublinie.
    Bardzo Ci dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może wybierzemy się tam razem kiedyś?

      Usuń
    2. Może...
      Ale najpierw muszę do Kazimierza pojechać, bo okropnie już tęsknię.

      Usuń
    3. Lato jest długie, możesz pojechać tu i tu :-)

      Usuń
  5. Noti
    dziękuję odetchnęłam chwileczkę u Ciebie
    j

    OdpowiedzUsuń
  6. Lubię myszkowć po piwnicach. Chętnie kliknę na podany link. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przecież też poniekąd lublinianka jesteś :-)

      Usuń
  7. Bóg Zapłać za zagadki rozszyfrowanie a i za nauki ździebełko...:)
    Kłaniam nisko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uczciwość wymaga, aby zagdkę przez siebie zadaną rozszyfrować ;-) A naukę i ja sama przy okazji pobieram.

      Usuń
  8. No tak, ja wyszło moje psie zrośnięcie z miastem....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem przekonana, że i tak na tle większości mieszkańców jesteś wyjątkowo przywiązana, bo jak dotąd nie spotkałam drugiej osoby, nawet z samego Lublina, która o tych freskach miałaby jakiekolwiek pojęcie.

      Usuń
  9. To bardzo ciekawe, co piszesz! Cały czas coś nowego w pozornie dobrze znanych miejscach odkrywamy...
    Pogoda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż to, zdaje się nam, że wszystko wiemy o swoich bliskich stronach, a zawsze znajdzie się coś nowego, gdy dobrze poszukać.

      Usuń