Ich habe genug,
Ich habe den Hailand,
das Hoffen der Frommen...
(chyba można to przetłumaczyć jako:
Jestem szczęsliwy, ujrzałem Zbawiciela, Nadzieję sprawiedliwych..
- słowa Symeona z Ewangelii Łukasza)
Śpiewa Thomas Quasthoff
I druga aria:
Schlummert ein, ihr matten Augen...
(Zaśnijcie już zmęczone (moje) oczy...
- dalsze słowa Symeona)
Ale...
inne wykonanie: Andreas Scholl
Kantata ma jeszcze trzecią arię: Ich freue mich auf meinen Tod...
ale może innym razem. (muszę znaleźć trzeciego Niemca ;-))
Nie sądziłem, że dożyję chwili, gdy komukolwiek Niemców będzie za mało...:))
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
No cóż, historia historią, ale muzykę mają wspaniałą :-) Bądźmy więc sprawidliwi: Bogu oddajmy, co Boskie, a co Bachowskie, Niemcom ;-)
UsuńA czy ja negują onych muzyczne talenta? W rzeczy samej wielu mistrzów i słucham zawsze rad... Osobliwie gdy nie śpiewają...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Ależ wiem, wiem :-) Ja natomiast z językiem niemieckim mam problem w filmach; w muzyce mi nie przeszkadza, chyba bardziej koncentruję się na muzyce i głosie niż słowach ;-)
UsuńCoś wielkanocnego, super. Rok temu byłam na wielkanocnym koncercie kwartetu smyczkowego Filharmonii Lubelskiej. Takie plum plum. Kompletnie bez szału. A ja potrzebuję szału.
OdpowiedzUsuńSzaleństwo będzie jeszcze ;-) Nie wiem,czy zdążę przed wyjazdem, ale po powrocie ;-)
UsuńPS A jak chcesz całkiem inne szaleństwo, to zajrzyj na
http://czytacnieczytac.bloog.pl/
Nie dość, że szaleństwo, to jeszcze francuskie ;-)
a ja nie szału, lecz ciszy, pocieszenia:) słów niewiele i dobrze.
OdpowiedzUsuńMuzyka nie kłamie, nie przeinacza słów, przepiekna:)
Na kilka dni do posłuchania.
Posyłam serdeczności. Posłalabym i rzodkiewki, bo obrodziły wyjątkowo:)
Bach i cisza idą w parze. Dziękuję za wirtualne rzodkiewki, u mnie jeszcze nie są w stanie jadalnym. Ale sadzonki pomidorów mam duże :-)
UsuńNo i teraz nie wiem, który glos bardziej bachowski. Scholl śpiewa przepieknie, ale wysokie tony jakby za ostre. Dolne partie aksamitne:)
OdpowiedzUsuńPiszę jakbym sie znała:)), a ja tylko "czuję"
Thomas Quasthoff nie taki przystojny i znany, ale w kantacie bardzo mi się podoba.
Czesiu, nie chciałam na razie pisać w poście, ale Quasthoff to w ogóle osobna historia. Jest "dzieckiem" niesławnego talidomidu: urodził się zdeformowany, nie ma kości długich u nóg i rąk, ma tylko 1,34 m wzrostu, niesprawny ruchowo, nie został przyjęty do konserwatorium, bo nie mógł przecież grać na żadnym instrumencie. Śpiewu uczył się więc prywatnie. Zrobił wielka karierę, ma przepiękny ciepły barytonowy głos. śpiewał nawet w operach mimo niedoskonałości fizycznych. Poruszał się w wielu gatunkach muzycznych, jest jego świetna płyta jazzująca, oglądałam jego występ z MacFerrinem - coś niezwykłego :-))) W tej chwili już wycofał się z czynnego śpiewania, ale uczy młodych śpiewaków.
Usuńnotaria
co za historia! Ale dobrze, że tych informacji nie było w głównym tekście, przecież ostatecznie nie mają wpływu na odbiór jego wykonania. Mimo to warto wiedzieć. Dziękuję.Muszę Ci jakąś dolę za korki:)
UsuńAbsolutnie nie mają. Wysoka ocena jego śpiewu wynika tylko i wyłącznie z jego profesjonalizmu. On nie potrzebuje taryfy ulgowej :-))
UsuńNa koncerty jak wiesz to ja do Ciebie przychodzę zawsze raniutko. A dzisiaj troszkę później niż zawsze, bo wczoraj 12 godzin na działce pracowałam.
OdpowiedzUsuńAle masz rację - Bach jest PONAD wszystko przed Wielkanocą!
Działka nie poczeka, jaka wymagająca ;-) Koncert poczekał :-))
UsuńOba wykonania piękne. Bardzo poruszyła mnie historia Thomasa Quasthoffa. Jest nie tylko znakomitym artystą ale też niesamowitym człowiekiem. Mimo swojej ułomności wyszlifował swój talent jak diament. Jakiż to musiał być dla niego wysiłek, jak bardzo ciężka praca. Muzyka Bacha wspaniała na każdą porę dnia i roku. :)
OdpowiedzUsuńBach jest dobry na wszystko :-) A Quasthoff emanuje radością życia i ma duże poczucie humoru :-)
UsuńLinków nie mogę na tym kompie otworzyć, ale wieczorkiem, w domu posłucham. Komentarze są świetnym "uzupełnieniem" postu:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
I dlatego nie można się "migać" od pisania komentarzy ;-) Komuś mogą pomóc dopełnić obraz całości :-)
UsuńSkoro migać się nie można, to migam...:o)
OdpowiedzUsuńNie liczy się!
UsuńTo pierwsze tłumaczenie to tak nie bardzo... Nie mądrzę się w staroniemieckim, ale "ich habe genug" oznacza: "mam dość" w sensie, "niczego mi nie brakuje". Mam Zbawiciela, nadzieję pobożnych. A Bach piękny, choć on mi się bardziej kojarzy z Bożym Narodzeniem:)
OdpowiedzUsuńDzięki Helen, ja wiem, ale posłuchaj, jak to brzmi po polsku: mam dość, albo mam dosyć to ja mówię, gdy mnie coś nieźle wkurzy ;-) A tematycznie nie idę tropem świąt, tylko nastrojów okołoświątecznych :-) Wiesz przecież jakie jest na przykład czytanie w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia - kamienowanie św. Szczepana - też mi Bożonarodzeniowy temat.
UsuńNiczego mi nie brakuje będzie lepiej? Nie za długie, jak na trzy słowa oryginału?