środa, 5 czerwca 2013

Opera sportowa




       Jak ważnym wydarzeniem była dla w starożytnej Grecji Olimpiada,  nie trzeba przekonywać nikogo, kto cokolwiek o starożytności czytał czy choćby zetknął się z tymi wszystkimi rzeźbionymi dyskobolami (Dyskobol Myrona), bokserami (Bokser z Kwirynału nieznanego autora z III w. p.n.e.), aurigami (Delficki auriga lub Woźnica z Delf Pithagorasa z Region), gladiatorów (Umierający Gladiator lub Umierajacy Gall) oraz  sportowymi przedstawieniami Heraklesa np. w pozie łucznika. Oczywiście zdarzył się i taki jeden filozof, Diogenes zwany Psem, który jako jedyny mieszkaniec Aten nie wyszedł ze swojej beczki fetować zwycięstwo rodaka w olimpijskich igrzyskach, ponieważ nie uważał za słuszne gratulować silniejszemu pokonania słabszego zawodnika, jak tego dowiódł w ulicznej dyskusji, niemniej temat od wieków był nośny i nawet do opery zawitał.
        Nikt tak pięknie nie potrafił  zagmatwać operowej intrygi, jak Metastasio (Pietro Antonio Domenico Trapassi, 1698 - 1782), autor co najmniej 30. operowych libretti, po które różni kompozytorzy sięgali ponad 800 razy.  Libretto jego L`Olimpiady (1733) wykorzystało około 60. kompozytorów. Jednym z nich był Josef Mysliveček (ur. w Pradze 1737 - zmarł w Rzymie 1781). Nic dotąd o tym synu młynarza, autorze 26. oper nie wiedziałam, nie kojarzyłam go z żadną muzyką. Ale kiedy w Wieczorze Operowym Dwójki zapowiedziano Collegium 1704 z dyrygentem i założycielem zespołu Vaclavem Luksem, wiedziałam, że będę słuchać. W retransmisji z Teatru Narodowego w Pradze zaprezentowano właśnie L`Olimpiade Myslivečka z akcją rozgrywaną podczas Igrzysk w Olimpii.
       Próbowałam śledzić przebieg intrygi, ale zgubiłam się od razu w pierwszym akcie. W Igrzyskach ma wziąć udział Megacles, ale pod imieniem swojego przyjaciela, Licidy. Na zwycięzcę czeka nie byle jaka nagroda, bo ręka księżniczki Aristei, córki króla  Clistenesa. Rzecz w tym, że:
  • po pierwsze, Licida i Aristea są rodzeństwem, a nawet bliźniakami,o czym żadne z nich nie wie, ponieważ Clistenes otrzymawszy ostrzegawczą wróżbę, że syn go zabije, postanawia się go pozbyć, wysyłając zaufanego sługę na morze, gdzie niemowlę ma utonąć; jak można się spodziewać,  dziecko zostaje uratowane i nieświadome własnego pochodzenia wychowuje się jako syn króla Krety;
  • po drugie, tak naprawdę Licida kocha Argene, ze wzajemnością zresztą, tylko chwilowo jakby o niej zapomniał;
  • po trzecie, Megacles jest zakochany w Aristei, również ze wzajemnością, a decydując się na zastąpienie przyjaciela w zawodach nie wie,  jaka jest nagroda dla zwycięzcy;
  • po czwarte, Megacles został przed dziesięciu laty wygnany z królestwa  Clistenesa właśnie za romansowanie z Aristeą;
  • po piąte, oczywiste jest, że Clistenes nie ma pojęcia ani kim jest Megacles występujący pod imieniem Licidy, ani  prawdziwy Licida, który tak naprawdę miał na imię Filinto i jest jego synem;

Intryga rozplątuje się z wielkim trudem, doprowadzając bohaterów do rozpaczy, raz po raz sprawia, że muzyka i arie są niezwykle dramatyczne, pełne wzburzonych emocji, prób samobójczych i prób zabójstwa. Samobójstwo chce popełnić Megacles i to dwa razy, gdy za pierwszym razem się nie udało. Z kolei Licida pędzi z obnażonym mieczem do  pałacu, chcąc zabić Clistenesa, o którym jeszcze nie wie, że jest jego ojcem. Jednak w porę złapany zostaje oskarżony o zamach i skazany na śmierć, przy czym Clistenes nie wie, że skazuje własnego syna. W tak zwanym międzyczasie heroiny na przemian to mdleją, to wzajemnie oskarżają się o oszustwo, to poświęcają za ukochanych. W końcowej scenie Licida jest prowadzony na rzeź, znaczy na ołtarz jako skazaniec, Argene chce oddać swoje życie za niego, ale interweniują olimpijskie bóstwa i rytuał zostaje przerwany. Na szyi Argene Clistenes rozpoznaje naszyjnik, który niegdyś dał swojemu synkowi, gdy wysłał go na pewną śmierć na morze. Kiedy Argene ujawnia, że otrzymała go od Licida, Clistenes wreszcie dowiaduje się, że to jego syn. Licida, będąc gotowy na śmierć, właśnie traci tych, których dotąd uważał za rodziców,  dostaje w zamian nowego (starego, właściwego ojca) w osobie Clistenesa, którego tak niedawno chciał zabić Dowiaduje się jednocześnie, że ma siostrę bliźniaczkę Aristeę, którą o mało nie poślubił. Niedoszłemu ojcobójcy i kazirodcy (niemal jak Edypowi) trudno zachować w tej sytuacji równowagę umysłową, więc śpiewa pełną emocji arię końcową, w której przejmująca muzyka oddaje wzburzony stan ducha bohatera. Piękna, po prostu piękna opera!

 Josef Mysliveček – L`Olimpiade, libretto Metastasio, premiera 4 Listopada 1778 Teatro San Carlo w Neapolu

Nowa inscenizacja
(Narodni Divadlo w Pradze, 2 maja 2013; ja słuchałam realizacji z 11 maja 2013)

Obsada:

Clistenes - Johannes Chum, tenor
Aristea - Simona Houda-Šaturova, sopran
Megacles - Rafaella Milanesi, sopran
Licida - Tehila Nini Goldstein, mezzosopran
Argene - Sophie Harmsen, mezzosopran
Aminta - Krystian Adam, tenor
Alcandro - Helena Kaupova, sopran

Collegium 1704, dyr. Vaclav Luks


Chyba sobie kupię nagranie, jeśli się ukaże. A póki co, całość na YouTube – bez filmu, tylko audio. Kto ma czas i ochotę, polecam. 

Ciekawostka: jako Aminta polski tenor Krystian Adam Krzeszowiak, który ze względu na trudne nazwisko światową karierę rozwija, występując pod pseudonimem złożonym tylko z imion.

       






35 komentarzy:

  1. Jak dla mnie ekstra...:o) Stonowany...Wyważony...Ekstra...:o)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki, ale nie przesadzaj. Za szare to wszystko. Za mdłe. Z czasem jakoś ożywię wygląd, ale nie będę się spieszyć, bo już dość nabroiłam ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana Noti, najważniejsze, ze jesteś, znalazłam Ciebie u Czesi, już dobrze, teraz nie rób wszystkiego na raz zrobisz jak ochłoniesz, pozdrawiam a kolor jest łądny jak dla mnie oczywiście
    j

    OdpowiedzUsuń
  4. A niech cię... Mimo wczesnej pory próbowałam nadążyć za wątkiem głównym i mogę tylko powiedzieć - cieszę się, że nie idę właśnie na tę operę z "ulicy", bo nie wyobrażam sobie zrozumienia tych zawiłości po przeczytaniu libretta na 5 minut przed spektaklem. Nikt chyba nie byłby w stanie zapamiętać, jak to leciało... W kilku momentach chciałam nawet wytknąć ci, że pomyliłaś imiona albo coś, ale kiedy przeczytałam ponownie, złapałam, że jednak jest dobrze... Już kasujesz blog na WP?

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj Notario! Ależ emocje. A jakie zawiłości. Ps.Jestem na blogspocie. www.ujesienna.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Notario ale gapa ze mnie, nie napisałam, że to ja peja.

      Usuń
  6. Jak w bajkach - za zwycięstwo ręka księżniczki. Intryga faktycznie zawiła.
    Żal, że wartościowe blogi uciekają z WP...
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Witaj, Jadwigo, Tobie wysłałam link na pocztę.

    OdpowiedzUsuń
  8. Heleno, a co ja mam powiedzieć, jak słuchałam kompletnie nie znając treści? Przeczytałam potem co najmniej trzy streszczenia, żeby się nie pogubić podczas pisania.

    Helen, ja nawet skasować tamtego blogu nie mogę, bo nie mogę na niego wejść - po prostu próżnia.

    OdpowiedzUsuń
  9. Pejo Jesienna, znalazłam Cię :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Rodorku, blog zostaje, ale bez wpisów, bo nieczynny jest.

    OdpowiedzUsuń
  11. Poczytawszy, fabułę uznałem za niezwykle prostą i mało - jak na operę - skomplikowaną...:) Teraz jeszcze tylko czasu na słuchanie wygospodarować...:)
    Kłaniam nisko:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  13. No proszę, Waści to tylko na opery chodzić. :-)

    Nie zamierzałam nikogo katować tak długim linkiem, ale nie znalazłam nagrań fragmentów akurat w tym wykonaniu, stąd ta trzygodzinna prawie całość ;-)

    OdpowiedzUsuń
  14. witam serdecznie:))chyba też tu przywędruję. nie byłam jeszcze dziś u siebie:). więc nie wiem co tam.
    W sprawie muzyki: nie od dziś wiadomo, ze libretto to tylko pretekst. Bardziej interesuje mnie czy w muzyce "odbicie" znajdzie epoka, czyli starożytność. Choćby w zestawie instrumentów orkiestry:)?

    OdpowiedzUsuń
  15. A skąd! Muzyka właściwa dla swojej epoki, czysto osiemnastowieczna! :-) Co najwyżej rezyser moze postacie ubrać w chitony, himationy, chlamidy, peplosy, a nawet w ogóle ich nie ubierać, ponieważ zawody na Igrzyskach rozgrywano nago :-)

    OdpowiedzUsuń
  16. O, matko moja, gmatwanina koncertowa. Po drugim czytaniu wreszcie olśniło mnie, kto z kim i dlaczego.
    Podoba mi się u Ciebie. Możesz od razu każdemu odpowiadać:-))

    OdpowiedzUsuń
  17. Notario nie wiem, czy zajrzysz tam raz jeszcze to tu Ci powiem, że na razie kasowała nie będę, to zawsze się zdąży zrobić. A może coś ulepszą. Próbowałam na tym "własnym skrypcie", ale to nie działa. Weszłam w google, jak się taki skrypt tworzy,ależ to skomplikowane. Ten blog nie tak dawno założyłam. To miało być takie bleble tylko dla samej siebie. Jak go już mam, to uznałam, że się Wam po prostu ujawnię i już.

    OdpowiedzUsuń
  18. Notario zapomniałam dodać, że tu u Ciebie jest bardzo elegancko.

    OdpowiedzUsuń
  19. Azalio, wiem, że mogę, ale nie bardzo mi się podoba takie odpowiadanie w drzewku. Bo wtedy wygląda, jakby z każdym rozmawiała osobno, a uważam, że komentarze służą rozmawianiu wszystkich komentujących ze sobą, a nie tylko z autorem blogu. Wolę więc na razie tak, jak na tamtym blogu.

    OdpowiedzUsuń
  20. Pejo, Jesienna, zajrzę, zajrzę, mam w tej chwili wpisane oba Twoje blogi :-) Dziękuję raz jeszcze!

    OdpowiedzUsuń
  21. Na razie tylko się melduję. Jutro rano będę czytać i słuchać. :-)

    OdpowiedzUsuń
  22. Obrazek cudny:) Idealnie oddaje tematykę bloga!

    OdpowiedzUsuń
  23. Stokrotko, ale długo trwa, musisz zacząć bardzo wcześnie rano ;-)

    OdpowiedzUsuń
  24. Dziękuję, Rodorku. Ten obrazek był kiedyś we wpisie na poprzednim blogu. Też pomyślałam, że będzie pasował.

    OdpowiedzUsuń
  25. odnalazłam u Ciebie spokój i elegancję- mimo zawiłości fabuły- klasyczną prostotę i wyważoną dyskusję.Niestety, mam problem z dotarciem.Tym razem Rodorek okazała się przewidująca, dzięki jej za to.Jedyny sposób to zakładki w kompie:)
    Poza tym dobrze, że znalazłaś rozwiazanie:)

    OdpowiedzUsuń
  26. Czesiu, u Ciebie na blogu wpisałam komentarz z podaniem nowego adresu, sprawdź, czy działa. Będę zawsze go dodawać, to nie będziesz miała problemu z odwiedzinami :-)

    OdpowiedzUsuń
  27. Kochana! adres działa! Musze dotrzeć do Pei(?)

    OdpowiedzUsuń
  28. Jantoni341.bloog.pl6 czerwca 2013 23:30

    To ja jestem gapa
    i wszedłem na Twój stary blog,
    ale Google daje mnie kilka adresów
    i w końcu wybrałem ten.
    Pozdrawiam,
    LAW

    OdpowiedzUsuń
  29. Czesiu, muszę więc pamiętać o zamieszczaniu nowego adresu :-)

    OdpowiedzUsuń
  30. Janotni, to moja wina, bo nie zawsze i wszędzie "ciągnę" za sobą nowy adres, wszystko jeszcze jest w fazie testowania, sprawdzania, przyglądania się. Cieszę się, że jednak intuicja Cię nie zawiodła i tutaj dotarłeś :-) Stray blog chociaz nie działa, nadal stanowi dla mnie pewną bazę wypadową.

    OdpowiedzUsuń
  31. znalazlam rozwiązanie.Mam Ciebie w ulubionych w przeglądarce:)

    OdpowiedzUsuń
  32. Twoja dociekliwość przynosi efekty! Jesteś niezrównana :-) Jakiej przglądarki używasz? IE?

    OdpowiedzUsuń
  33. Następny meldunek z frontu. Krok do przodu, bo przeczytałam. Wrócę posłuchać :-))

    OdpowiedzUsuń