Jak ważnym wydarzeniem była dla w starożytnej Grecji Olimpiada, nie trzeba przekonywać nikogo, kto cokolwiek
o starożytności czytał czy choćby zetknął się z tymi wszystkimi rzeźbionymi
dyskobolami (Dyskobol Myrona), bokserami (Bokser z Kwirynału nieznanego autora
z III w. p.n.e.), aurigami (Delficki auriga lub Woźnica z Delf Pithagorasa z Region), gladiatorów (Umierający Gladiator lub Umierajacy Gall)
oraz sportowymi przedstawieniami Heraklesa
np. w pozie łucznika. Oczywiście zdarzył się i taki jeden filozof, Diogenes
zwany Psem, który jako jedyny mieszkaniec Aten nie wyszedł ze swojej beczki
fetować zwycięstwo rodaka w olimpijskich igrzyskach, ponieważ nie uważał za
słuszne gratulować silniejszemu pokonania słabszego zawodnika, jak tego dowiódł
w ulicznej dyskusji, niemniej temat od wieków był nośny i nawet do opery
zawitał.
Nikt tak pięknie nie potrafił zagmatwać operowej intrygi, jak Metastasio (Pietro Antonio Domenico Trapassi, 1698 - 1782), autor co najmniej 30. operowych libretti, po które różni kompozytorzy sięgali ponad 800 razy. Libretto jego L`Olimpiady (1733) wykorzystało około 60. kompozytorów. Jednym z nich był Josef Mysliveček (ur. w Pradze 1737 - zmarł w Rzymie 1781). Nic dotąd o tym synu młynarza, autorze 26. oper nie wiedziałam, nie kojarzyłam go z żadną muzyką. Ale kiedy w Wieczorze Operowym Dwójki zapowiedziano Collegium 1704 z dyrygentem i założycielem zespołu Vaclavem Luksem, wiedziałam, że będę słuchać. W retransmisji z Teatru Narodowego w Pradze zaprezentowano właśnie L`Olimpiade Myslivečka z akcją rozgrywaną podczas Igrzysk w Olimpii.
Próbowałam śledzić przebieg intrygi, ale zgubiłam się od razu w pierwszym akcie. W Igrzyskach ma wziąć udział Megacles, ale pod imieniem swojego przyjaciela, Licidy. Na zwycięzcę czeka nie byle jaka nagroda, bo ręka księżniczki Aristei, córki króla Clistenesa. Rzecz w tym, że:
- po pierwsze, Licida i Aristea są rodzeństwem, a nawet bliźniakami,o czym żadne z nich nie wie, ponieważ Clistenes otrzymawszy ostrzegawczą wróżbę, że syn go zabije, postanawia się go pozbyć, wysyłając zaufanego sługę na morze, gdzie niemowlę ma utonąć; jak można się spodziewać, dziecko zostaje uratowane i nieświadome własnego pochodzenia wychowuje się jako syn króla Krety;
- po drugie, tak naprawdę Licida kocha Argene, ze wzajemnością zresztą, tylko chwilowo jakby o niej zapomniał;
- po trzecie, Megacles jest zakochany w Aristei, również ze wzajemnością, a decydując się na zastąpienie przyjaciela w zawodach nie wie, jaka jest nagroda dla zwycięzcy;
- po czwarte, Megacles został przed dziesięciu laty wygnany z królestwa Clistenesa właśnie za romansowanie z Aristeą;
- po piąte, oczywiste jest, że Clistenes nie ma pojęcia ani kim jest Megacles występujący pod imieniem Licidy, ani prawdziwy Licida, który tak naprawdę miał na imię Filinto i jest jego synem;
Intryga rozplątuje się z wielkim trudem, doprowadzając
bohaterów do rozpaczy, raz po raz sprawia, że muzyka i arie są niezwykle
dramatyczne, pełne wzburzonych emocji, prób samobójczych i prób zabójstwa.
Samobójstwo chce popełnić Megacles i to dwa razy, gdy za pierwszym razem się
nie udało. Z kolei Licida pędzi z obnażonym mieczem do pałacu, chcąc zabić Clistenesa, o którym
jeszcze nie wie, że jest jego ojcem. Jednak w porę złapany zostaje oskarżony o zamach
i skazany na śmierć, przy czym Clistenes nie wie, że skazuje własnego syna. W
tak zwanym międzyczasie heroiny na przemian to mdleją, to wzajemnie oskarżają
się o oszustwo, to poświęcają za ukochanych. W końcowej scenie Licida jest
prowadzony na rzeź, znaczy na ołtarz jako skazaniec, Argene chce oddać swoje
życie za niego, ale interweniują olimpijskie bóstwa i rytuał zostaje przerwany.
Na szyi Argene Clistenes rozpoznaje naszyjnik, który niegdyś dał swojemu
synkowi, gdy wysłał go na pewną śmierć na morze. Kiedy Argene ujawnia, że otrzymała go od Licida, Clistenes wreszcie dowiaduje się, że to jego syn. Licida, będąc gotowy na śmierć, właśnie traci tych, których dotąd uważał za
rodziców, dostaje w zamian nowego
(starego, właściwego ojca) w osobie Clistenesa, którego tak niedawno chciał
zabić Dowiaduje się jednocześnie, że ma siostrę bliźniaczkę Aristeę, którą o mało nie
poślubił. Niedoszłemu ojcobójcy i kazirodcy (niemal jak Edypowi) trudno zachować w
tej sytuacji równowagę umysłową, więc śpiewa pełną emocji arię końcową, w
której przejmująca muzyka oddaje wzburzony stan ducha bohatera. Piękna, po
prostu piękna opera!
Josef Mysliveček –
L`Olimpiade, libretto Metastasio, premiera 4 Listopada 1778 Teatro San Carlo w
Neapolu
Nowa inscenizacja
(Narodni
Divadlo w Pradze, 2 maja 2013; ja słuchałam realizacji z 11 maja 2013)
Obsada:
Clistenes - Johannes Chum, tenor
Aristea - Simona Houda-Šaturova, sopran
Megacles - Rafaella Milanesi, sopran
Licida - Tehila Nini Goldstein, mezzosopran
Argene - Sophie Harmsen, mezzosopran
Aminta - Krystian Adam, tenor
Alcandro - Helena Kaupova, sopran
Collegium 1704, dyr. Vaclav Luks
Chyba sobie kupię nagranie, jeśli się ukaże. A póki co, całość na YouTube – bez filmu, tylko audio. Kto ma czas i ochotę, polecam.
Ciekawostka: jako Aminta polski tenor Krystian Adam Krzeszowiak, który ze względu na trudne nazwisko światową karierę rozwija, występując pod pseudonimem złożonym tylko z imion.
No i jak to działa?
OdpowiedzUsuńJak dla mnie ekstra...:o) Stonowany...Wyważony...Ekstra...:o)
OdpowiedzUsuńDzięki, ale nie przesadzaj. Za szare to wszystko. Za mdłe. Z czasem jakoś ożywię wygląd, ale nie będę się spieszyć, bo już dość nabroiłam ;-)
OdpowiedzUsuńKochana Noti, najważniejsze, ze jesteś, znalazłam Ciebie u Czesi, już dobrze, teraz nie rób wszystkiego na raz zrobisz jak ochłoniesz, pozdrawiam a kolor jest łądny jak dla mnie oczywiście
OdpowiedzUsuńj
A niech cię... Mimo wczesnej pory próbowałam nadążyć za wątkiem głównym i mogę tylko powiedzieć - cieszę się, że nie idę właśnie na tę operę z "ulicy", bo nie wyobrażam sobie zrozumienia tych zawiłości po przeczytaniu libretta na 5 minut przed spektaklem. Nikt chyba nie byłby w stanie zapamiętać, jak to leciało... W kilku momentach chciałam nawet wytknąć ci, że pomyliłaś imiona albo coś, ale kiedy przeczytałam ponownie, złapałam, że jednak jest dobrze... Już kasujesz blog na WP?
OdpowiedzUsuńWitaj Notario! Ależ emocje. A jakie zawiłości. Ps.Jestem na blogspocie. www.ujesienna.blogspot.com
OdpowiedzUsuńNotario ale gapa ze mnie, nie napisałam, że to ja peja.
UsuńJak w bajkach - za zwycięstwo ręka księżniczki. Intryga faktycznie zawiła.
OdpowiedzUsuńŻal, że wartościowe blogi uciekają z WP...
Pozdrawiam serdecznie:)
Witaj, Jadwigo, Tobie wysłałam link na pocztę.
OdpowiedzUsuńHeleno, a co ja mam powiedzieć, jak słuchałam kompletnie nie znając treści? Przeczytałam potem co najmniej trzy streszczenia, żeby się nie pogubić podczas pisania.
OdpowiedzUsuńHelen, ja nawet skasować tamtego blogu nie mogę, bo nie mogę na niego wejść - po prostu próżnia.
Pejo Jesienna, znalazłam Cię :-)
OdpowiedzUsuńRodorku, blog zostaje, ale bez wpisów, bo nieczynny jest.
OdpowiedzUsuńPoczytawszy, fabułę uznałem za niezwykle prostą i mało - jak na operę - skomplikowaną...:) Teraz jeszcze tylko czasu na słuchanie wygospodarować...:)
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNo proszę, Waści to tylko na opery chodzić. :-)
OdpowiedzUsuńNie zamierzałam nikogo katować tak długim linkiem, ale nie znalazłam nagrań fragmentów akurat w tym wykonaniu, stąd ta trzygodzinna prawie całość ;-)
witam serdecznie:))chyba też tu przywędruję. nie byłam jeszcze dziś u siebie:). więc nie wiem co tam.
OdpowiedzUsuńW sprawie muzyki: nie od dziś wiadomo, ze libretto to tylko pretekst. Bardziej interesuje mnie czy w muzyce "odbicie" znajdzie epoka, czyli starożytność. Choćby w zestawie instrumentów orkiestry:)?
A skąd! Muzyka właściwa dla swojej epoki, czysto osiemnastowieczna! :-) Co najwyżej rezyser moze postacie ubrać w chitony, himationy, chlamidy, peplosy, a nawet w ogóle ich nie ubierać, ponieważ zawody na Igrzyskach rozgrywano nago :-)
OdpowiedzUsuńO, matko moja, gmatwanina koncertowa. Po drugim czytaniu wreszcie olśniło mnie, kto z kim i dlaczego.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się u Ciebie. Możesz od razu każdemu odpowiadać:-))
Notario nie wiem, czy zajrzysz tam raz jeszcze to tu Ci powiem, że na razie kasowała nie będę, to zawsze się zdąży zrobić. A może coś ulepszą. Próbowałam na tym "własnym skrypcie", ale to nie działa. Weszłam w google, jak się taki skrypt tworzy,ależ to skomplikowane. Ten blog nie tak dawno założyłam. To miało być takie bleble tylko dla samej siebie. Jak go już mam, to uznałam, że się Wam po prostu ujawnię i już.
OdpowiedzUsuńNotario zapomniałam dodać, że tu u Ciebie jest bardzo elegancko.
OdpowiedzUsuńAzalio, wiem, że mogę, ale nie bardzo mi się podoba takie odpowiadanie w drzewku. Bo wtedy wygląda, jakby z każdym rozmawiała osobno, a uważam, że komentarze służą rozmawianiu wszystkich komentujących ze sobą, a nie tylko z autorem blogu. Wolę więc na razie tak, jak na tamtym blogu.
OdpowiedzUsuńPejo, Jesienna, zajrzę, zajrzę, mam w tej chwili wpisane oba Twoje blogi :-) Dziękuję raz jeszcze!
OdpowiedzUsuńNa razie tylko się melduję. Jutro rano będę czytać i słuchać. :-)
OdpowiedzUsuńObrazek cudny:) Idealnie oddaje tematykę bloga!
OdpowiedzUsuńStokrotko, ale długo trwa, musisz zacząć bardzo wcześnie rano ;-)
OdpowiedzUsuńDziękuję, Rodorku. Ten obrazek był kiedyś we wpisie na poprzednim blogu. Też pomyślałam, że będzie pasował.
OdpowiedzUsuńodnalazłam u Ciebie spokój i elegancję- mimo zawiłości fabuły- klasyczną prostotę i wyważoną dyskusję.Niestety, mam problem z dotarciem.Tym razem Rodorek okazała się przewidująca, dzięki jej za to.Jedyny sposób to zakładki w kompie:)
OdpowiedzUsuńPoza tym dobrze, że znalazłaś rozwiazanie:)
Czesiu, u Ciebie na blogu wpisałam komentarz z podaniem nowego adresu, sprawdź, czy działa. Będę zawsze go dodawać, to nie będziesz miała problemu z odwiedzinami :-)
OdpowiedzUsuńKochana! adres działa! Musze dotrzeć do Pei(?)
OdpowiedzUsuńTo ja jestem gapa
OdpowiedzUsuńi wszedłem na Twój stary blog,
ale Google daje mnie kilka adresów
i w końcu wybrałem ten.
Pozdrawiam,
LAW
Czesiu, muszę więc pamiętać o zamieszczaniu nowego adresu :-)
OdpowiedzUsuńJanotni, to moja wina, bo nie zawsze i wszędzie "ciągnę" za sobą nowy adres, wszystko jeszcze jest w fazie testowania, sprawdzania, przyglądania się. Cieszę się, że jednak intuicja Cię nie zawiodła i tutaj dotarłeś :-) Stray blog chociaz nie działa, nadal stanowi dla mnie pewną bazę wypadową.
OdpowiedzUsuńznalazlam rozwiązanie.Mam Ciebie w ulubionych w przeglądarce:)
OdpowiedzUsuńTwoja dociekliwość przynosi efekty! Jesteś niezrównana :-) Jakiej przglądarki używasz? IE?
OdpowiedzUsuńNastępny meldunek z frontu. Krok do przodu, bo przeczytałam. Wrócę posłuchać :-))
OdpowiedzUsuń