Vaclav Luks jest nie do podrobienia! O dyrygencie mówię ;-) Bo Händel to oczywiście klasa w swojej własnej kategorii. Też nie do podrobienia ;-) Ponieważ Mesjasza wszyscy znają, to coś innego: La Resurrezione - trzy końcowe części. Aria Marii Magdaleny, recytatyw św. Jana Ewangelisty i finałowe chóralne Diasi lode in cielo, in terra
:-)
OdpowiedzUsuńw muzyce słyszę zaskoczenie, niepokój i radość. nie rozumiem słów, głosy odbieram jak instrument:)). Natomiast przeszkadzają mi łóżkowe" fryzury pań solistek i suknie. Wolałabym adekwatne do czasów i sytuacji. Oczywiście, mogę zamknąć oczy:))
OdpowiedzUsuńDyrygent, biedaczek, przy brawach odetchnął z ulgą. Nie wiem, dlatego, że wybrzmiał koniec czy dlatego, że zajęcie było męczące.
Notario, jak zawsze dziękuję. Nazwisko kompozytora oczywiście znane, ale Ty potrafisz zaproponować coś wyjątkowego. Lubię to:))
Zanim przeczytałam komentarz Czesi ułożyłam sobie w głowie własny komentarz, a leciał tak:
OdpowiedzUsuńTak się zastanawiam, czy Haendel patrząc tam z góry na te współczesne chichoczące dziewoje z nagimi ramionami, z furią zrywa sobie z głowy napudrowaną perukę i ciska nią o ziemię, czy może uśmiecha się pobłażliwie i tylko wznosi oczy do nieba...?
Pozdrawiam jeszcze świątecznie:))
Czesiu, Helen, przesadzacie, Zmartwychwstanie jest świętem radosnym, a nie pokutnym ;-) W czasach Haendla, jak opisuje pewien magazyn mody ówczesnej, kobiety nosiły "piersi odkryte niczym dwa dorodne jabłka" ;-) A co do kompozytora, to powodem jego najczęstszych furii były źle intonowane przez śpiewaków nuty z jego partytur. Wtedy wpadał w prawdziwy szał ;-)
OdpowiedzUsuńnic radosnego nie widzę w pościelowej urodzie:))
OdpowiedzUsuńNo ja tam nie wiem, czy Maria Magdalena lecąc z olejkami wczesnym rankiem była taka elegancka i "niepościelowa", ewidentnie się czepiasz ;-)
UsuńNo wiem, że jest świętem radosnym, ale ta peruczka i kościelna muzyka zawsze mi się będzie kojarzyć z powagą. Ale faktycznie przesadzamy:))
UsuńZa dużo pościłyście?... ;-) Jest czas na smutek i czas na radość... jakoś tak to pisał Kohelet?... :-D
UsuńMelduję wysłuchanie zadania:) Choć przyznać się muszę, że od kiedy obejrzałem sztukę o fikcyjnym spotkaniu Bacha i Haendla w wykonaniu panów Gajosa i Wilhelmiego, której tytułu, niestety, nie spamiętałem... to Haendla czeguś słuchać już nie umiem...
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
"Kolacja na cztery ręce" :-) Haendel pod koniec życia stracił wzrok, poddał się operacji - chyba zaćmy - ale nie udała się. ostatnie dzieło, oratorium "Jephta" pisał właściwie na pól ślepy. Jeśli więc czymkolwiek zgrzeszył wobec utalentowanego kolegi, to los okrutnie się zemścił. Daruj mu, Mości Wachmistrzu!
UsuńTakie wesołe właściwie zmartwychwstanie... Poniosła mnie wyobraźnia i pomyślałam sobie, że to Maria Magdalena śpiewa.
OdpowiedzUsuńA wracając do poprzedniego - ja nie utożsamiam romantyzmu w muzyce z romantyzmem w literaturze (który, żeby było ciekawiej uwielbiam, tzn. polski romantyzm i Byrona jako tako; uwielbiam, ale z dystansem, rajcuje mnie i kręci, a nawet - och, nie lubię tego słowa, nie znoszę - wzrusza czasami). Szanując Wagnera na przykład drażni mnie ta uroczystość nadmierna chwilami. I tu znowu - wow, jaka ze mnie patriotka - jestem mało oryginalna, bo najlepszy romantyzm to dla mnie Szopen.
Dobra, teraz dopiero widzę, że się powtórzyłam z tym komentarzem o wesołości.
UsuńJak najbardziej Magda Magdalena :-) A z romantyzmem chodziło mi przede wszystkim o to, że w muzyce trwa znacznie dłużej niż w literaturze. I mam wrażenie, że w muzyce jest jednak bardziej różnorodny.
UsuńPozdrawiam serdecznie z podziękowaniami
OdpowiedzUsuńj
To ja dziękuję :-)
UsuńCieszę się, bo udało mi się całości i bez zakłóceń wysłuchać. Piękna muzyka i piękne głosy. :)
OdpowiedzUsuńCzyli koncert udany :-)))
Usuńczy koncert dotrwa do Niedzieli Przewodniej? Teraz chyba obowiązuje inna nazwa. Posłucham jeszcze raz:))
OdpowiedzUsuńNie ma wyjścia, nadal ten sam koncert ;-)
Usuńsłucham raz i drugi. znalazłam całość. Muzyka świetna, dobra akustyka i sama młodość:),no i ciekawie sfilmowane. dobra na niedzielny poranek przy kawie. ( siedziałam w ostatnim rzędzie, żeby ukryć zapach kawy. dopiero po bisie, kiedy zapachniały kwiaty miałam odwagę wstać:)) Ale owacja!
OdpowiedzUsuńOchłodziło się po wczorajszym niemal letnim dniu.
Collegium 1704 Valcava Luksa zawsze zaraża entuzjazmem, tacy już są :-D
Usuń