niedziela, 19 kwietnia 2015

Nie śmiejcie się z marzeń

      Nawet najbardziej szalonych. Bez nich nie byłoby piękna. Don Kichot starał się uczynić świat piękniejszym, a że trafia na wiatraki, to cóż, nie jego przecież wina.
      Don Kichot Mariusa Petipy do muzyki Ludwiga Minkusa to klasyczny balet popisowy. Niewyszukana akacja służy prezentacji porywających tanecznych solówek i pas de deux. Zróżnicowana, dynamiczna o mocno hiszpańskich rytmach muzyka wprowadza do tańca wartkość, której nie posiada akcja, oparta raczej na komicznych gagach i luźnej kompozycji.
       Najnowsza realizacja Don Kichota w Operze Narodowej ma kilka różnych  wersji obsadowych, dających możliwości pokazania się wielu tancerzom od najlepszej strony. Swoją drogą, gdy się ogląda Vladimira Yaroshenkę w partii torreadora Espady, a Maksima Woitiula w bolero, to aż chciałoby się na zasadzie rywalizacji zobaczyć także odwrotnie, bo nie wiadomo, który zachwyca bardziej.

Vladimir Yaroshenko jako Espada

fot./photo by Ewa Krasucka
(fot. Ewa Krasucka ze strony TWON)

Swego czasu w partii Basilia popisywał się Michaił Barysznikow, który miał fenomenalną umiejętność wysokich długich skoków i kręcenia piruetów. Przy okazji jak ktoś chce się pobawić w liczenie, to tancerka w poniższym filmie powinna wykonać dokładnie 32 obroty :-)
Fragment filmu z moich wspomnień:

  Natomiast wczoraj w partii Basilia popisywał się skokami, piruetami, poczuciem humoru (scena z pozorowanym samobójstwem) oraz techniką podnoszenia tancerki i utrzymania jej jedną ręką Paweł Koncewoj. I tu się zdumiałam, bo dotąd nie oglądałam go w takiej trudnej i popisowej roli. Jako Kitri partnerowała mu z wręcz eteryczną lekkością Yuka Ebihara.
        Nie opowiem całego na poły śmiesznego, na poły wzruszającego libretta Don Kichota. Mniej więcej zgadza się to przecież z treścią powieści, która jest pretekstem do pokazania całej gamy spektakularnych baletowych popisów. Ale jest w nim też dużo humoru i baśniowy sen bohatera, w którym świat staje się piękniejszy niż w rzeczywistości.
         Wielkie brawa zebrał Bartosz Anczykowski jako poczciwy Sancho Pansa, a Don Kichot w wykonaniu Łukasza Tużnika więcej wzruszał swoim nieprzystosowaniem do brutalnego świata niż śmieszył. Bardziej zabawny był raczej Kurusz Wojeński jako Gamache, zapatrzony w swoje nieskazitelne odbicie w lusterku.
          Cóż dodać? Don Kichot to nie jest balet do opowiadania, tylko do zachwycania się ;-) Bardzo ładnie zrobiona zapowiedź warszawskiego spektaklu:



A tu już kompilacja fragmentów:


Rozmarzyłam się na niemal trzy godziny :-)

30 komentarzy:

  1. No cudności po prostu. I to w mojej wsi takie wydarzenia kulturalne są? :-))).
    Obejrzałam z wielką przyjemnością Barysznikowa - on rewelacyjnie tańczył. Pisałam kiedyś u siebie, że widziałam go w foyer Teatru Colon w Buenos Aires - mignął mi tylko jak przedzierał się przez tłum wielbicielek....
    To faktycznie rozmarzone miałaś te 3 godziny.
    :-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale naszych tancerzy też warto oglądać, mimo że Barysznikow to legenda ;-)

      Usuń
  2. piękny świat na scenie, doskonały, uporządkowany. Na nic nasze wysiłki, gdyby nie było marzeń o takim świecie. I Don Kichot nieszczęśliwy ( współczesna diagnoza medyczna byłaby miażdżąca) wzrusza, bawi, w świecie rzeczywistym byłby groźny i śmieszny. Piszę o tym, odpowiadając po trosze na Twój u mnie komentarz . Don Kichot wpisał się w tradycję, został niejako "rozkodowany", oswojony, uświęcony. W balecie, o czym piszesz, jest tylko pretekstem do zgoła innej opowieści o pięknie ludzkiej sylwetki, doskonałości ruchu. Tak, między sztuką i rzeczywistością istnieje związek szczególny, nigdy wprost.
    Podziwiam, Notario, Twoje artystyczne odkrycia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, musi istnieć jakiś wspólny kod kulturowy między artystą a jego czytelnikiem, odbiorcą. Ale czy zawsze musimy od razu wchodzić w anatomiczną analizę dzieła sztuki? Może po prostu posiedzieć i się pogapić? ;-)) Na tym spektaklu było dużo dzieci, nawet w wieku przedszkolnym, im wcale nie jest potrzebna wiedza o funkcjonowaniu Don Kichota jako znaku kulturowego :-)

      Usuń
    2. oczywiście! muzyka, taniec, ruch, kostiumy. Ty wiedziałaś, o czym to opowieść, dzieci miały własną:))

      Usuń
    3. No i zachwyt był jednakowy :-)

      Usuń
  3. Hmmm... baletów raczej słucham, niż oglądam, bo faceci w rajtuzach nieodparcie mnie śmieszą. W każdym razie rozumiem zachwyt nad tańcem, bo muzycznie rzecz mi się zdaje przeciętną...
    Kłaniam nisko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj nie, "Don Kichot" nie jest baletem do słuchania ;-) Zdecydowanie chodzi o taniec :-)

      Usuń
  4. Kocham tego Marzyciela w każdym wydaniu...;o)

    OdpowiedzUsuń
  5. Napisałaś "naszych tancerzy" , a jacy oni "nasi", że się nacjonalistycznie zapytam! Sami Rosjanie! :))
    Yuka to ulubienica mojego męża:)) Ale kiedy go przestawiłam na balet współczesny, którego nie znaliśmy i nie poważaliśmy jeszcze 2 lata temu, teraz każesz znów wracać do klasyki...:))
    Zwiastun faktycznie fascynujący.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taa, zwłaszcza Yuka Rosjanka prosto z Tokio, no weź ;-) Rosjanie to Popov i Yaroshenko, Koncewoj - Białorusin, a Woitiul, też Białorusin, ale w zespole warszawskim od 1998 roku! Liashenko z Ukrainy, Koncewoj tutaj wspomniany też z Ukrainy; ale Krysztoforska, Anczykowski, Kozak, Lorenc, eteryczna Ewa Nowak - to Polacy. A w ogóle jest Hiszpan, inni Japończycy, Amerykanie, Gruzinka ... - zespół bardzo międzynarodowy, a wszystkimi rządzi Krzysztof Pastor, czyli Nasi :-)

      Usuń
    2. I dlaczego stawiasz sprawę tak rozstrzygająco: albo balet klasyczny, albo nowoczesny? Nie może być i jeden i drugi?

      Usuń
    3. Może być jedno i drugie, ale baletu klasycznego jakoś ja nie kochałam. Wolałam operę. W tym współczesnym się zakochałam i trudno mi teraz zawrócić.
      A co do składu, to oczywiście miałam na myśli, że to w większości cudzoziemcy, z przewagą naszych wschodnich sąsiadów, RÓŻNYCH. I nie żebym miała coś przeciw ukraińskim czy rosyjskim, po prostu stwierdzam fakt. Już kiedyś o tym pisałam, że wśród kobiet solistek jest więcej Polek, a wśród mężczyzn - cudzoziemców. Jakby nasi faceci byli mniej zdolni, czy bardziej leniwi...?

      Usuń
    4. Nie da się ukryć, że za naszą wschodnią granicą tradycje baletowe są znacznie dłuższe i bogatsze niż u nas. Największe hity baletu klasycznego są rosyjskie (Don Kichot jest jednym z nich), najbardziej znani w świecie tancerze też przeważnie stamtąd. To też musi mieć jakiś wpływ.

      Usuń
    5. Ale wielki tancerz i reformator baletu Wacław Niżyński był stuprocentowym Polakiem, tylko Rosjanie nam go zawłaszczyli, bo Polski wtedy nie było na mapie :-( A kiedy już na tę mapę wróciliśmy, to Niżyńskiemu spodobało się zachorować i resztę życia spędził w wariatkowie.

      Usuń
  6. Bo do tańca jako sposób na życie trzeba mieć poza warunkami fizycznymi szczególną psyche, zwłaszcza mężczyźni, bo jak powiada Wachmistrz- faceci w rajtuzach nie każdego przekonają:))
    Mimo to piękni, tym bardziej, że tak krótko trwa sceniczna kariera.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może tak samo konieczne są określone predyspozycje jak w ogóle w każdej dziedzinie sztuki. Balet - poza wyśrubowanymi wymaganiami fizycznej sprawności - wymaga też zwyczajnego aktorstwa, a rajtuzy to rodzaj kostiumu scenicznego;-)

      Usuń
    2. Oczywiście że rajtuzy to strój sceniczny. Z tym, że tylko dla niektórych mężczyzn - tych baletowo zbudowanych :-))

      Usuń
    3. Jakieś wymagania muszą być ;-) Nie może taki pierwszy z brzegu wpaść na scenę w rajtuzach na postrach widowni!

      Usuń
  7. Na balet można patrzeć godzinami.Radość dla oczu. Pozdrawiam słonecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak najbardziej, bez końca :-) Dziękuję za odwiedziny.

      Usuń
  8. Noti, kurde! Żeby nie powiedzieć brzydziej :( Weszłam na tą odnowioną, nieczytelną stronę TN/ON, nie grają! A już chciałam, wyszczerzyłam się, bo po pierwsze miłość do on Kichota, po drugie akurat brak prezentu na urodziny H., po trzecie... Kurde. No kurde :( Do końca czerwca nic, potem sezon wiadomo jaki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzisiaj grają, ostatni raz w sezonie, i są bilety. Ale pewnie nie zdążysz :-( Skąd mogłam wiedzieć, że poszukujesz prezentu na urodziny :-(

      Usuń
    2. No nie mogłaś. Ghrm... W końcu kupiłam do Narodowego na "Kotkę na Blaszanym Dachu". Ale Don Kichot... No nic, może wróci w sezonie następnym. Jako i Nabucco, na którego chcę jeszcze raz iść również.

      Usuń
    3. A nie interesuje Cię przypadkiem "Idiota" z Agatą Buzek w roli księcia Myszkina?? Bo ja bym chętnie, tylko... daleeekooo.. i czasu brak, i bilety znikają jak ciepłe bułeczki :-(

      Usuń
    4. Owszem... Wow... Wprawdzie kupiłam już tamto, ale nie po to z czternastoma maturzystami się użeram po godzinach, żeby biletów sobie potem nie kupować. Może zsynchronizujemy?

      Usuń
    5. Na mnie teraz nie licz, jak możesz, to idź, a potem opiszesz. Jestem absolutnie nieczasowa :-( Nie mogę niczego planować. Mam cichą nadzieję, że skoro taki popyt na bilety, to trochę powisi na afiszu i może załapię się na jakąś końcówkę ;-) Tylko nie mam pojęcia, kiedy.

      Usuń
  9. dla takich przyjemności mogłabym zamieszkać w Warszawie:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze się jednak zastanów;-) Bo jak widzisz powyżej, nawet mieszkając na miejscu, można coś interesującego przegapić, a wtedy frustracja gotowa. A tak zawsze masz legalną wymówkę: mam tak daaaleeeekoooo i nie mogę zostawić domowych kątów ;-)

      Usuń