wtorek, 28 kwietnia 2015

Mistrzyni portretu

          Malarstwo portretowe nie należy do moich ulubionych. Dlatego z Olgą Boznańską zawsze miałam kłopot. Tymczasem zaś rocznica urodzin artystki zaowocowała wielką wystawą jej prac w Muzeum Narodowym w Warszawie: 150 prac na 150. rocznicę urodzin. Kolejki niemożebnie długie, jakich dawno już nie widywałam. Zwłaszcza do muzeum ;-) Swoje trzeba do kasy odstać, co najmniej godzinę. A potem te tłumy w siedmiu salach ekspozycji ciasno przewijające się od lewa do prawa i od prawa do lewa. Zanim człowiek wyjdzie wielokrotnie zderza się przy kolejnych obrazach z tymi samymi osobami aż zaczynamy się do siebie uśmiechać i niemal pozdrawiać jak starzy znajomi ;-) To taki nieoczekiwany społeczny aspekt wielkiej popularności nazwiska Boznańskiej. Panie stojące za mną w kolejce stwierdziły, że skoro takie tłumy, to znaczy, że to ważna wystawa i trzeba na niej być. 
          Olga Boznańska (1865 - 1940) jako jedna z pierwszych kobiet w czasach, kiedy studiowanie malarstwa było dla nich niedostępne, która świadomie poświęciła się sztuce zarezerwowanej dotąd dla mężczyzn. Córka Polaka i Francuzki (o czym nie wiedziałam) szybko zyskała sławę i międzynarodowe uznanie właśnie za sprawą portretów, których stałą się wielką mistrzynią. Toteż jest ich na wystawie najwięcej, w tym najbardziej rozpoznawalne, wielokrotnie powielane, publikowane, reprodukowane portrety dzieci, zwłaszcza złotowłosych dziewczynek, jak tej z chryzantemami czy w czerwonej sukience. Osobną serię tworzą autoportrety. Na zmieniającej się twarzy dostrzegamy ślady upływu czasu, a zarazem pozostaje wciąż to samo charakterystyczne odchylenie głowy i zagadkowe spojrzenie. 
         Trudno skupić się na detalach portretowych dzieł, gdy jest ich aż tyle, a w dodatku, patrząc na twarze i podane w podpisach nazwiska, które absolutnie nic mi nie mówią. Po prostu nie znam tych ludzi. Dlatego chyba większe wrażenie wywarły na mnie portrety osób anonimowych, bez nazwisk. Uderzały skondensowaną, przemyślaną kompozycją, jakąś taką logiczną, symetryczną kolorystyką. Postać jest tylko pretekstem do ułożenia barw. Nazwisko nieważne, bo kwintesencja obrazu nie kryje się w pytaniu KTO, ale JAK. 
          W siedmiu salach wystawowych twórczość Boznańskiej ułożono w zasadzie chronologicznie, ale z podziałem tematycznym na portrety, portrety dzieci, autoportrety, macierzyństwo, pejzaże miejskie, wnętrza pracowni, martwe natury. W jednej sali odtworzono klimat pracowni artystki, umieszczając w w niej biurko, sztalugi, palety, pędzle, fotografie, duży szafowy zegar, notatniki, listy... Wśród portretów odrębny cykl stanowią inspiracje malarstwem japońskim, widoczne w stroju, akcesoriach i ukośnej kompozycji. Obrazów miasta i miejskiego pejzażu jest mało. Zdecydowanie ten temat malarki nie fascynował tak bardzo.
          Wśród martwej natury dominują kwiaty, przejrzałe, omdlewające płatki róż w ozdobnych wazonach, bukiety, które zapomniano podlać (?). Na całej wystawie zastosowano ciekawe rozwiązanie artystyczne, zestawiając obrazy Boznańskiej z jakimś odpowiednikiem malarstwa europejskiego, ze światowym arcydziełem czy po prostu równolegle rozwijającym się artystycznym nurtem. Komentarzem do Boznańskiej są więc dzieła Velazqueza, Maneta, Carriere`a, Fantin-Latoura, Vuillarda, Whistlera. Taki obraz z różami Latoura błyszczał z daleka jak posypany brokatem. U Boznańskiej tego nie ma, jej kwiaty są naturalne, płatki opadające, jakby zmęczone. Chyba prawdziwsze ;-) Były też moje ulubione nasturcje, obraz jak płonący krzew, ale zdjęcie wyszło mi nieostro. Dlatego tylko trzy wybrane, o których mogę powiedzieć, że naprawdę przyciągnęły moją uwagę znacznie dłużej niż inne.

Autoportret

Portret kobiety w białym szalu

Ze spaceru



28 komentarzy:

  1. Zdecydowanie autoportret:)) Ilość zainteresowanych wskazuje na konieczność urządzenia stałej wystawy:) ponadto świetny pomysł na komentarz malarski. Dziękuję ci za relacje. Wstaw więcej zdjęć, proszę:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, swoich zdjęć więcej nie mam. W poniższym linku masz cały program wykładów i jeszcze inne zdjęcia obrazów z wystawy. Wykłady były/są rejestrowane i można je odtworzyć i obejrzeć. Jest tego trochę :-))) Może coś interesującego dla siebie znajdziesz :-)

      http://www.mnw.art.pl/edukacja/programy-do-wystaw-czasowych/olga-boznanska-1865-1940--program-towarzyszacy-wystawie/

      Usuń
    2. Dziękuję, skorzystam:)

      Usuń
    3. Taka oprawa merytoryczna wystawy ma może formę książkową?

      Usuń
    4. No ma :-) W muzealnym sklepie był album, gruby, duży i ciężki - cena 100 zł. Nie kupiłam, jeśli chcesz wiedzieć ;-) Ale nie umiem powiedzieć, czy w albumie zamieszczono jakąś część przynajmniej towarzyszących wystawie wykładów.

      Usuń
  2. Noti, dziękuję za tę wystawę, pozdrawiam serdecznie, miłego dnia
    j

    OdpowiedzUsuń
  3. Podobnie jak na wystawę z malarstwem Olgi Boznańskiej - tak i do tego Twojego tekstu "podchodziłam" trzy razy. Też czekałam godzinę w ubiegłą sobotę.w kolejce do kasy. Dookoła mnie dużo młodzieży co jest bardzo optymistycznie, bo świadczy że nie tylko internet i komórki tę młodzież interesują.
    To że wszystkie portrety są rewelacyjne nie ulega wątpliwości - nie wiem tylko czy lepsze portrety kobiet czy mężczyzn. Największe wrażenie /stałam chyba 15 minut i potem jeszcze wracałam/ wywarł na mnie jednak "Portret dziewczynki w czerwonej sukience" - wydało mi się że podobny portret Pankiewicza wiszący na środkowym filarze jakby przy nim zbladł.
    Pamiętasz motto przewodnie wystawy - to urywek z listu Boznańskiej do przyjaciółki: Pisała w nim tak:"Moje obrazy wspaniale wyglądają, są prawdą, są szczere, pańskie, nie ma w nich małostkowości, nie ma maniery, nie ma blagi..."
    Z pewnością Olga Boznańska była pewną siebie artystką. Ale faktycznie wykorzystała pełnię swoich możliwości i artystycznych i analitycznych...
    Dziękuję Ci że mnie namówiłaś....
    :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czekałam, kiedy się odezwiesz :-) Bardzo się cieszę, że Ci się podobało, ale nie mogło być przecież inaczej, Boznańska jest świetna malarką. Ja troszkę tak świadomie uciekałam od tych najbardziej znanych jej obrazów, szukałam czegoś dla mnie nowego, nieznanego, stąd akurat te trzy tutaj wybrane. Podobał mi się jeszcze ten pierwszy zaraz przy wejściu: "Wielki Piątek", jego mistyczny klimat, oświetlony stojącymi na posadzce zniczami, od razu skojarzyłam tło z kościołem Franciszkanów w Krakowie i szukałam informacji i rzeczywiście, scena została umieszczona tam właśnie :-)

      Usuń
    2. A właśnie - zapomniałam o tym obrazie. Tez według mnie był wspaniały.
      Przepraszam że dopiero teraz się odezwałam, ale jakos tak dzień mi przeleciał ....
      Już wczoraj wieczorem przeczytałam co napisałaś.

      Usuń
    3. Ależ nie rób sobie wyrzutów i nie musisz tłumaczyć! Człowiek potrzebuje czasu, żeby poukładać sobie w głowie pewne wrażenia i... życie ;-) Od komentowania też trzeba odpocząć ;-))) Wspaniałych obrazów było tam wiele i właściwie z równym zainteresowaniem mogłabym pójść jeszcze raz :-)

      Usuń
  4. Notario bardzo ciekawych rzeczy dowiedziałam się o tej wielkiej artystce. Też nie wiedziałam, że Jej matką była Francuzka. Z tych tu przedstawionych najbardziej podoba mi się autoportret. Pozdrawiam Notario :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiele było ciekawych portretów i autoportretów, całe cykle, trudno wybrać :-)

      Usuń
  5. To tam fotografować dozwalają?:) Bo u nas to, Pani Dobrodziejko, nie żeby tam zaraz gonili jak psa, ale z punktu proszą zaniechać i apparatów pochować...:)
    Kłaniam nisko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W zasadzie pozwalają, tylko bez lampy błyskowej. Ja tam zresztą nie pytałam ;-) Inni fotografowali, to i ja, ale dyskretna byłam ;-)

      Usuń
    2. Ale, Wachmistrzu, przesadzasz! W Sukiennicach fotografowałam i nic mi nie mówiono ani nie przeganiano :-)

      Usuń
    3. Dotarłam do opinii Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, zgodnie z którą "Fotografowanie udostępnionych muzealiów nie narusza prawa, jest dozwolone. Musi być jednak zgodne z zasadami bezpieczeństwa zbiorów i wymogami konserwatorskimi." Tym samym dozwolone jest fotografowanie bez lampy błyskowej, bez statywu i tylko na użytek własny fotografującego.
      Wracając do wystawy malarstwa Boznańskiej: największe wrażenie wywarła na mnie sztuka malowania dłoni, co widać doskonale na większości portretów.
      Jola

      Usuń
    4. Tak, nawet podsłuchałam przewodników, jak o tych dłoniach mówili :-)

      Usuń
  6. Wrócę jutro wieczorem jeszcze raz i wpiszę to, co dzisiaj uleciało w kosmos (długi komentarz) a dotyczyło mojego emocjonalnego związku z Olgą Boznańską. Dzisiaj juz padam. Pozdrawiam Cie serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  7. Eee, jakoś to od lutego wisi, trafiłam na bezkolejkę. Ale o dobrej porze byłam, w dzień powszedni. Chyba, że byłaś na jednej z imprez towarzyszących, tam faktycznie podobno trudno się wepchnąć. A do MN to ja mam w ogóle farta, raz był zawieszony system, z pół roku temu, a że wszystko tam elektroniczne, to weszłam za free :D

    Ps. Ta chińszczyzna z poprzedniego posta śliczności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wcześniej była w Krakowie, tylko chyba na tej warszawskiej wersji jest kilka obrazów więcej. Na imprezę towarzyszącą się nie załapałam, bo i tak program dnia miałam pełny :-)

      Usuń
  8. Dc. na drugim roku ASP mieliśmy wybrać sobie artystę, którego cenimy. Trzeba było zanalizowac pod róznymi względami jego malarstwo (kompozycja, kolorystyka, stosunek swiatla do cienia itd, itd..Kazdy z tych tematow trzeba bylo udowodnić i pokazać na swoich obrazach (pod tym kątem zrobionych wersjach) .Cały czas malowany był przez nas temat pod kątem omawianego problemu. Wybrałam Boznańską, jednak "podskórne " swiatło jej obrazów wyłamywało się z wszelkich reguł i nigdy nie podjęłam się rozwikłania tego tematu, chociaz problem jako pierwszy zawitał w mojej świadomości. Poprzez ten okres z przed wieków (od kilku lat jestem na emeryturze) wciąż jestem związana emocjonalnie z Boznańską. Tajemnica światła w jej malarstwie wciąż mnie fascynuje. Prawdziwość osobowości portretowanych jest fenomenalna. Serdeczności!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma to jak osobista przyjaźń z malarką :-))) Może to jej światło powinno zostać opatentowane? Dzisiaj pewnie byłoby to do zrobienia ;-)

      Usuń
    2. To ja się tu wtrącę. Bo chyba teraz nareszcie zrozumiałam dlaczego Joasia tworzy tak wspaniałe portrety.
      Pozdrawiam Was dziewczyny,/ które miałam zaszczyt poznać osobiście/ bardzo serdecznie:-)))

      Usuń
    3. Też pozdrawiam :-)))

      Usuń
    4. Wiecie jak to jest z tą nauką: człowiek uczy się tego, co go interesuje, lub tego co przedstawiają ciekawi, spotkani ludzie. Boznańska tkwi we mnie cały czas, chociaż nigdy nie chciałam jej nasladować. Chcę bardzo, tak jak ona prawdziwie pokazywać osobowość. Patrząc z dystansu widzę jak ta studencka analiza była powierzchowna. No, ale dzisiaj mam trzy razy tyle lat.:)

      Usuń
  9. Muszę się pochwalić, że w mojej rodzinie najstarsza wizytująca wystawę ma lat 84, a najmłodsza - 6 miesięcy:) Właśnie wczoraj moja cioteczna wnuczka w nosidełku zaliczyła:) Nie wiem, czy coś zapamiętała:))
    W jej malarstwie najbardziej zaskakuje ilość odcieni szarości, błękitu itp., których używa, choć obrazy często wydają się monochromatyczne.
    PS. Ja też chyba najmniej przepadam za portretami. No, chyba żeby takie ala Witkacy. Albo Malczewski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cioteczna wnuczka??!! Nawet nie mów! Przecież Ty nie pasujesz na babcię, nawet cioteczną ;-)

      Usuń