Przyznaję, to nie było całkiem fair. ZAGADKA była trudna i prawdę mówiąc, kto nie wiedział, raczej zgadnąć nie mógł. Zgadła Spacja, co chyba oczywiste, skoro jest z Lublina.
XVI-wieczne freski o charakterze świeckim znajdują się w Piwnicy pod Fortuną, w kamienicy Lubomelskich na Rynku Starego Miasta w Lublinie. Nie jest dziwne, że rzecz jest mało znana, gdyż sala dawnej winiarni ozdobionej freskami została udostępniona dla zwiedzających całkiem niedawno, dwa lata temu.
Z kilkunastu wpisanych w prostokąt lub owal polichromii zachowało się dziewięć, w tym na suficie przedstawiający Fortunę, od której wywodzi się nazwa całego kompleksu. Niektórzy uważają, że to Wenus, ale w nazewnictwie utrwaliła się Fortuna. Na górnym zdjęciu z prawej strony na okapie kominka fresk przedstawiający małpę przeglądającą się w lustrze, symbol pychy i przemijającej urody. Obok Amor i Psyche. Te dwie ściany zdołałam sfotografować, a i to wyszło słabo. Mimo że freski są kolorowe, ogólnie jednak blade i z widocznymi ubytkami. Być może jest to skutek zastosowanej techniki tzw. suchego fresku. Nawet jednak konserwatorzy zabytków nie są jednomyślni w tej kwestii.
Poszczególne sceny nawązujące do tematów i postaci mitologicznych i antycznych, ujęte zostały w prostokątne lub owalne ramki. Pomiędzy nimi przykuwają wzrok misterne wzory roślinne z bujnymi liśćmi, kwiatami, wijącymi się łodygami. Inicjatorem wykonania dzieła był prawdopodobnie ówczesny właściciel kamienicy, Erazm Lubomelski. Winiarnia służyła za miejsce spotkań mieszczańskiej elity XVI-wiecznego Lublina. Być może służyła tym celom nawet jeszcze w drugiej połowie wieku XVII, na co wskazuje wydrapana na ścianie data 1679. W nastepnych latach, a właściwie wiekach, polichromia ulegała zniszczeniu. Pierwszej renowacji dokonano tuż przed wojną i, co ciekawe, w 1942 r. przeprowadzono dalsze prace oczyszczające i odgrzybiające, a to ze względu na zainteresowanie hitlerowskich władz, ponieważ na kartuszu nad jednym z fresków odkryto inskrypcję w języku niemieckim. Może to właśnie uratowało malowidła przed całkowitym zniszczeniem i zapomnieniem.
Członkowie rodu Lubomelskich, wywodzącego się ze szlachty i pieczętującego się herbem Zadora, przez wiele lat wpływali na życie miasta, zasiadali w Radzie Miejskiej, pełnili inne ważne funkcje, rozwijali handel. Szczegółowy biogram kolejnych pokoleń znajduje się na stronach lubelskiego Teatru NN. Pierwsze wzmianki o Lubomelskich pochodzą z 1495 roku. Erazm był synem najznamienitszego przedstawiciela rodu - Jana, który skutecznie pomnażając majątek, pozostawił spadkobiercom 3 kamienice, 5 domów w mieście, 3 domy przedmiejskie, 12 ogrodów, 4 place, 3 folwarki, 4 pola, browar, młyn i cegielnię. Erazm był jednym z pięciorga dzieci Jana, odziedziczył po ojcu folwark nad Czechówką, zajmował się między innymi handlem winem i to jemu przypisuje się właśnie inicjatywę ozdobienia freskami piwnicznej winiarni w kamienicy przy Rynku. I tak się zastanawiam, skoro owa winiarnia była miejscem spotkań mieszczańskich elit, a przy tym sam Erazm wielokrotnie pełnił funkcję urzędującego rajcy, brał udział w sejmie piotrkowskim, nawiązywał kontakty, handlował między innymi z Węgrami, w młodości zaś studiował w Lipsku, to może i Jana Kochanowskiego, odwiedzającego gród nad Bystrzycą, głosiciela stoickiej harmonii i biesiadnej radości przy winie z przyjaciółmi, znał i gościł w swojej piwnicy pod Fortuną w otoczeniu postaci znanych każdemu renesansowemu humaniście. Przepijano podczas biesiady do Heraklita i Demokryta rozprawiających na jednym z fresków, albo przytakiwano mądrościom Wergiliusza i Horacego i wznoszono toast za triumf miłości.