czwartek, 17 lipca 2014

Aleksander Gierymski, jakiego nie znałam

      (Tekst poprawiony i uzupełniony)

      Jak zwykle podczas trzydniowego niespełna pobytu w stolicy, nazbierałam wrażeń z wystaw, koncertów, przygodnych lektur i spotkań, że nie wiem według jakiego klucza ogarnąć i opisać. Chyba najlepiej będzie po kolei. A więc Gierymski na początek.
      Jakie takie opatrzenie z najsłynniejszymi obrazami to za mało, aby twierdzić, że znam jego malarstwo, tym bardziej, że było dwóch braci Gierymskich i - wstyd przyznać - nie zawsze odróżniałam jednego od drugiego. Dlatego gdy nadarzyła się okazja, skorzystałam z możliwości zwiedzania wystawy z przewodnikiem, licząc na rozjaśnienie mroków mojej ignorancji. Dowiedziałam się ciekawych rzeczy nie zaglądając do specjalistycznych opracowań i nie wertując źródeł. Pani przewodnik opowiadała z zaangażowaniem i kompetentnie, za co od całej grupy otrzymała na koniec brawa.
       Zacznijmy od początku. Było dwóch braci: Maksymilian i cztery lata młodszy Aleksander. Po upadku powstania styczniowego, w którym brał udział, starszy brat wyjechał na studia malarskie do Monachium. Szybko zdobył tam uznanie i wkrótce sprowadził tam także młodszego uzdolnionego brata. Dzięki renomie Maksymiliana Aleksander został przyjęty do Akademii bez egzaminu. 
       W Monachium obaj Gierymscy malowali zgodnie z duchem tamtejszego akademizmu, zyskując podziw i popularność. Jako pracę dyplomową Aleksander przedstawił obraz do sceny sądu zaczerpniętej z "Kupca weneckiego" Szekspira. Obraz się nie zachował, na wystawie można oglądać jego szkic. Obecność wielu szkiców do finalnego dzieła to rys charakterystyczny tej obszernej, monograficznej rzec można, prezentacji twórczości Aleksandra Gierymskiego. Mamy na przykład słynne W altanie a obok szkice poszczególnych postaci, detali tła, fragmentów roślinności, fontanny. Obserwujemy ja zmieniała się koncepcja dzieła, widoczna chociażby w odmiennej kolorystyce. Postać przy stoliku w latanie na szkicu jest w ciemnym ubraniu, na obrazie ostatecznym wierzchni frak z kolei nabiera bordowego odcienia; szyja damy obok na szkicu ozdobiona jest białymi perłami, na obrazie ma korale czarne. I tak dalej, i tak dalej. Gdyby chcieć porównać wszystkie szczególiki, trzeba by spędzić w tej jednej sali cały dzień co najmniej, a ja byłam tylko dwie godziny.
       Z obrazem W altanie związana jest dramatyczna historia twórczych poszukiwań artysty. Gierymski w ogóle znany był z dążenia do perfekcjonizmu, który ani nie ułatwiał mu pracy, ani nie przysparzał przyjaciół, o czym jeszcze wspomnę. Otóż praca nad dziełem trwała dosyć długo i Aleksander wciąż coś w nim poprawiał, domalowywał, zamalowywał, nakładał kolejne warstwy farby aż obraz stał się niemal trójwymiarowy. Z płótna wystawały centymetry zaschłej farby.  W końcu wciąż niezadowolony artysta w akcie desperacji całość pociął na kawałki, całkowicie niszcząc nieudane dzieło i zaczął pracę całkowicie od nowa. To, co dzisiaj oglądamy jest więc drugą wersją. Jak twierdził jednak Stanisław Witkiewicz, ta pierwsza zniszczona wersja była wspaniała, a druga jest zaledwie jej odbiciem, imitacją. Jak więc wyglądało pierwotne dzieło, skoro imitacja tak nas zachwyca?!
       Z perfekcjonizmem Gierymskiego musieli zmierzyć się dwaj koledzy, przyjaciele: Pankiewicz i Podkowiński, którzy w pewnym okresie użyczyli Gierymskiemu swojej pracowni, ten zaś malował wówczas Piaskarzy. Aby dzieło było jak najbardziej wierne rzeczywistości - a Gierymski nie malował z natury - zwoził do pracowni setki kilogramów piasku. Przyjaciele zapewne nieraz mieli tego dosyć ;-) Ale trzeba przyznać, powstało dzieło zachwycające.
       Podczas pobytu w Paryżu Aleksander Gierymski rozpoczął etap malowania nokturnów. Był jednym z pierwszych malarzy tej tematyki. dzisiaj najbardziej znane są, przynajmniej mnie się kojarzą odruchowo, nokturny z paryskich ulic Ludwika de Laveaux. A jednak Gierymski był tutaj prekursorem, de Laveaux zaś był jego uczniem, o czym nie wiedziałam. Ciekawą historię usłyszeliśmy ona temat powstania obrazu Opera paryska w nocy. Malarz znowu stanął tutaj przed problemem uchwycenia wrażenia chwili w nikłym oświetleniu ulicznych lamp. W jednym z listów narzeka, że światło uliczne za każdym razem, gdy je obserwuje, jest inne, raz niebieskie, innym razem złote, a jeszcze innym zielonkawe i w takim razie on nie może dokończyć obrazu. Wpadł więc na pomysł wykonania w pracowni złotych kół podświetlanych świecami  czy lampami. Dopiero wtedy obraz dokończył. Ale jak to często było, nadal był niezadowolony, toteż namalował niejako dla siebie (pierwsza wersja była na zamówienie) drugą wersję tego samego dzieła. 
       Chyba nie potrafię spisać tutaj wszystkiego, czego się dowiedziałam. W każdym razie Aleksander przeżył starszego brata o 27 lat (Maksymilian zmarł w wieku zaledwie 28 lat) i zapewne dzięki temu także miał czas rozwinąć swój talent, pójść drogą eksperymentu, wypracowując oryginalny styl, niejako niezależnie od trendów europejskich odkrywając technikę impresjonistyczną. Świadectwem tego jest na przykład obraz Wieczór nad Sekwaną, gdzie mając problem z dużą powierzchnią refleksów wodnych, Gierymski najpierw wycisnął farbę wprost na płótno, następnie rozprowadził grzebieniem, aby ostatecznie jeszcze uzyskać efekt pojedynczych plam i kropek przyciskając szczotkę. No i mamy obraz, którego Monet by się nie powstydził. 
        Była oczywiście słynna Pomarańczarka, a nawet dwie jej wersje oraz kilka szkiców. O obrazie tym jednak sporo pisano w ostatnich latach w związku z odzyskaniem obrazu zagrabionego w czasie wojny. Toteż nie będę tutaj powtarzać truizmów powszechnie znanych. Poza tym tylko, że obraz wrócił bardzo zniszczony i wymagał ogromnych nakładów pracy i precyzji konserwatorów, aby doprowadzić go do obecnego stanu. 
        Obrazy nawet niezrabowane zawierają ślady wielu ingerencji samego autora. Wspomniany już perfekcjonizm Gierymskiego sprawiał, że mają one po kilka różnych warstw i często potrzeba dociekliwej fachowej wiedzy, aby stwierdzić, czy są to ingerencje samego malarza, czy kogoś innego, później przemalowywane. Oglądać można obraz, na którym wyraźnie widać ślad po wyciętym kawałku z centralnej części dzieła. Okazuje się, że to sam Gierymski, uznawszy, że namalowana postać nie pasuje do całości, wyciął kawałek zamalowanego płótna, chcąc wstawić w to miejsce zupełnie inny fragment. Potem jednak doszedł do wniosku, że pierwotna wersja nie jest wcale taka zła i z poworotem wkleił to, co wyciął. Okazuje się, że jeszcze przed publiczną prezentacją obrazy przechodziły wiele przeróbek, dekonstrukcji i rekonstrukcji, jakby ich udziałem były nie wiadomo jak tragiczne koleje losu. Tymczasem to tylko ślady dążenia do doskonałości. 
         Z wcześniejszego okresu twórczości zapamiętałam jeszcze Siestę włoską II, gdzie ponoć kobieta na pierwszym planie to nieodwzajemniona miłość malarza, Helena Modrzejewska. Aktorka tak zawładnęła uczuciami i myślami Gierymskiego, że kiedy wreszcie się odkochał, z ulgą wyznawał, że wreszcie będzie mógł normalnie pracować. Tak czy inaczej bowiem malarstwo było dla niego mimo wszystko najważniejsze. Toteż nigdy się nie ożenił, nie założył rodziny, wiódł samotniczy tryb życia. Zmarł w Rzymie w 1901 roku.  
        Maksymilian, jak często bywało w tamtych latach, zmarł na gruźlicę. Z Aleksanderem było inaczej. Przez lata utrzymywała się opinia, że cierpiał na chorobę psychiczną, zmarł bowiem w szpitalu dla psychicznie chorych. Obecnie badacze uważają, że przyczyną śmierci była ołowica. Jego organizm przez lata zatruwał się ołowiem występującym w farbach. 
       
      Wystawa w Muzeum Narodowym w Warszawie Aleksander Gierymski 1850 -1901 otwarta do 10 sierpnia 2014 r. Warto sprawdzić, czy będzie jeszcze kiedyś zwiedzanie z przewodnikiem.  

14 komentarzy:

  1. dziekuję:)) za fakty, anegdoty, osobiste spostrzeżenia.Dlaczego nie ma obrazu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie robiłam zdjęć. Może dołączę linki, jak myślisz?

      Usuń
  2. Moja Psorka, wielka Miłośniczka Gierymskiego miała teorię, że Maksymilian oddał swą artystyczną duszę Aleksandrowi ;o)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś w tym jest, bo Aleksander po śmierci brata, którego przeciez bardzo kochał i cenił, stwierdził, że teraz dopiero będzie mógł rozwinąć się artystycznie. Wydaje się, że Maksymilian po prostu go przytłaczał swoją osobowością.

      Usuń
  3. No ale geniusz kochający z wzajemnością i spełniony nie może tworzyć wielkich dzieł. Taki los geniuszy...
    Dobrze chociaż, że nie ciął wszystkich swoich dzieł.
    Czytając o tych szkicach właśnie pomyślałam o Podkowińskim i jego wystawie w Zachęcie przed laty. Tam też zaczynało się od szkiców "Szału", potem napięcie narastało, a kiedy myślałam, że to już TEN, okazało się, że jeszcze nie:) Wspaniałe doznania...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Szał" wywiera wrażenie tym bardziej, że jest ogromnych rozmiarów. A co do miłości artystów, bywają wyjątki: Bach na przykład: dwukrotnie szczęśliwie żonaty, dwadzieścioro dzieci i jaka muzyka, a geniuszem był niewątpliwie :-))

      Usuń
  4. Dzięki za "lekcję" o Gierymskich:) Wiele z niej wyniosłam... Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dopiero teraz mogłam przeczytać, bo dwa dni byłam na działce.
    Dziękuję Ci bardzo. Wiedziałam, że po mistrzowsku napiszesz.
    Cały wazon kwiatów załączam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pachnie :-))) Wątpię, bym umiała napisać lepiej niż Ty.

      Usuń
  6. no a na co umarł szpitalu psychiatrycznym nie wiadomo, na depresję? na schizofrenię? popełnił samobójstwo? na ołowicę, której nikt nie rozpoznał? a może też jak brat na gruźlicę? miał 51 lat był stosunkowo młody, powinien żyć, nikogo to nie interesuje, dlaczego umarł?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są sugestie,że na ołowicę właśnie. Zapewne są osoby,które to badają. Co jakiś czas przecież pojawiają się kolejne rewelacje na temat przyczyn chorób i śmierci wybitnych osób. Niedawno po raz kolejny badano serce Chopina,raport lekarzy patologów został opublikowany.

      Usuń
  7. widziałem zdjęcie jego grobu, grób Aleksandra Gierymskiego jest zapomniany i zaniedbany, też nikogo to nie interesuje? czy w polskim ministerstwie kultury nikt nie wie, kim był Aleksander Gierymski? ani gdzie jest jego grób? pewnie nikt nie wie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musiałeś chyba widzieć stareńkie zdjęcie,bo bo w 2013 roku grób został odnowiony, w dodatku nie jest to grób samego tylko Gierymskiego,lecz zbiorowy kilku polskich artystów. Tutaj link do obecnego wyglądu grobowca po renowacji:
      http://www.rzym.msz.gov.pl/pl/aktualnosci/zakonczona_renowacja_grobu_polskich_artystow

      Usuń