Klik! - O czym piszę gdzie indziej - okolice książek
sobota, 13 lipca 2013
Na szybko
Nie dość, że Dwójkę mi wyłączyli na półtorej doby, to jeszcze nawet ten pożyczony Internet się zawiesza. Więc się spieszę. Tym bardziej, że pada od trzech dni bez przerwy i nie wiem, jak wrócę do domu.
Ale po kolei. Dwójkę odwiesili. Jakieś czyszczenie anten było czy coś w tym rodzaju. W samą porę, żebym mogła delektować się transmisją z inauguracyjnego koncertu BBC Proms z Londynu. Strasznie na to czekałam. A to dlatego, że po raz pierwszy na otwierającym ten najstarszy festiwal na świecie koncercie zabrzmiała polska muzyka: Witolda Lutosławskiego Wariacje na temat Paganiniego. Ciekawe było posłuchać, jak poradził sobie z utworem Stephen Hough, gdy pierwotnie został on skomponowany w 1941 roku przez Lutosławskiego na dwa fortepiany i grany przez niego w duecie z Andrzejem Panufnikiem. Wariacje na temat Kaprysu 24 a-moll Paganiniego to popis fortepianowej wirtuozerii i takową było słychać w promenadowym wykonaniu.
Ale to nie wszystkie polskie akcenty na tegorocznych Promsach. Będzie ich znacznie więcej. Że pojawi się Penderecki, Górecki czy Szymanowski, to by było do przewidzenia. Ale polska muzyka dawna? Renesansowego dworu? To już niespodzianka. Będzie czego słuchać.
Ach, nie, nie... jeszcze przed transmisją z Londynu wysłuchałam koncertu The Tallis Scholars , zespołu świętującego swoje 40-lecie. Koncert wspaniały, a dla mnie znamienny, że właśnie od nich zaczęło się moje słuchanie muzyki angielskiej, właśnie Tallisa i jego słynnego 40-głosowego motetu Spem in alium.
Tyle na dzisiaj. Muszę znowu założyć ręcznie pisaną prywatną kronikę wydarzeń muzycznych, bo nie nadążam.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Notario fajnie, że już odwiesili. A nie mówiłam...... . Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPewnie i tak mi nie odpowiesz... A ja się chciałam tylko zapytać kiedy do cywilizacji całkowicie wrócisz???
OdpowiedzUsuńmyślałam, tylko myślałam, bo w praktyce nie wiem jak jest,że na urlopie zyje się czym innym.Teraz wiem, że muzyka jest z Tobą.Zawsze. Podziwiam. Za kompetencję, wrazliwość i poczucie humoru.
OdpowiedzUsuńU nas sucho od dwóch tygodni, trawa wysycha:))
Nie skomentuję tego Lutosławskiego... Mistrz Gombrowicz niech mówi: Jak zachwyca, kiedy nie zachwyca...???
OdpowiedzUsuńPozdrawiam na zesłaniu.
Pejo, wiedziałaś od początku, że tak będzie;-)
OdpowiedzUsuńStokrotko, odpowiem, odpowiem! NIE WIEM! Dam znać.
Czesiu, staram się grubą kreską oddzielać czas pracy zawodowej i prywatny, a zajmuję się tym, co wszyscy: robię przetwory. Aktualnie mam 60 słoików dżemu z czarnej porzeczki. A że to można robić słuchając radia, więc przyjemne z pożytecznym łączę. Deszcz nadal pada :-(
Heleno, ale tak odrzucasz po nazwisku, czy konkretnie ten utwór? Bo to akurat jest jeszcze do słuchania, wczesne kompozycje Lutosławskiego jeszcze sprzed okresu jego innowacji i zabawy z aleatoryzmem są całkiem w porządku. Ja bym tak w czambuł nie potępiała za samo nazwisko ;-)
a ja już znowu nie nadążam za Toba jesteś jak błyskawica jak super forte jak coda w muzyce, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńj
Jak to robisz dżem z czarnej porzeczki ale jak? przepis poproszę,
OdpowiedzUsuńj
Jesteś niezniszczalna. Dzem i muzyka, ja wysiadam:-)))
OdpowiedzUsuńJadwigo, jak nie nadążasz, skoro rzdziej piszę? Coś mi tu nawijasz ;-)
OdpowiedzUsuńPrzepis na maila wyślę.
Azalio, no przecież coś muszę robić poza słuchaniem muzyki ;-)
Ręcznie pisane kroniki mają jednak niezaprzeczalny urok :) Sama się nad tym zastanawiam.
OdpowiedzUsuń...a dżem z czarbej porzeczki...mmm...pycha!
Pozdrawiam ciągle przedurlopowo.
Mario, ja tak nazywam swój notatnik, kalendarz, w którym notuję czasem "ze słuchu" różne rzeczy, daty, koncerty, nazwiska, tytuły płyt... albo zapisuję pewne cytaty, które później wykorzystuję do wpisów ;-)
OdpowiedzUsuń