niedziela, 5 czerwca 2016

Molier wiecznie żywy

      (Oraz poetycki dopisek z sobotniej Nocy Bibliotek)


      Niby wszyscy Moliera znają i czytają, a jak przyjdzie co do czego, to się okazuje, że nowość. Tak było z Lekarzem mimo woli, który przygotował na scenę Teatr Poezji i Piosenki BCK w reż. Maryli Olejko. Niby stary Molier, a jakże współczesny!  Początek intrygi nieco trąci myszką, gdyż to Marcyna  (Alicja Kubacka-Bazan) żona tytułowego lekarza, Sganarela (Sławomir Pluta), w odwecie za awantury i pijaństwo męża "wrabia" go w profesję medyczną. Dotychczasowy drwal więc okrzyknięty wziętym i uczonym medykiem zostaje siłą zaciągnięty do domu Geronta (Adam Kozera), aby uleczyć jego córkę Lucyndę (Kinga Pobereżko), która zaniemówiła i z jej ust wydobywa się tylko nieartykułowany bełkot.
      Rzecz jednak nie w tym, z jakiego powodu następuje qui pro quo, ale w tym, z jaką łatwością rzeczony "medyk" wykorzystuje sytuację i z jaką naiwnością wszyscy dają się nabrać na jego pseudouczone wywody okraszone absurdalnymi łacińskimi zwrotami: in vino veritas, dura lex, sed lex, których nikt nie rozumie, ale na wszelki wypadek wszyscy przytakują. Zabawne perypetie Sganarela, który - przyznajmy uczciwe - początkowo próbuje wyprostować i wyjaśnić pomyłkę,  prowadzą go do wniosku, że bycie lekarzem to bardzo intratne zajęcie, a bez względu na wynik i tak mu zapłacą, tym bardziej, że żaden nieboszczyk się nie poskarży. Przychodzi mu na myśl, że jeśli tak dalej pójdzie, będzie się zajmował "medycyną" do końca życia, bo to znacznie łatwiejsze niż bycie drwalem, a na pewno bardziej opłacalne.
       Dla atrakcyjności akcji jest też wątek miłosny, bunt młodej panny przeciwko niechcianemu kandydatowi na męża, inne perypetie, dramatyczny zwrot akcji, gdy wydało się oszustwo, ale nie będę opisywać, żeby nie spoilerować ;-)
       Molier nie szczędzi tu krytyki, jak we wszystkich swoich komediach, rzecz jednak polega na tym, że w mniejszym stopniu ośmieszony został rzekomy lekarz (ostatecznie cóż on winien, że wszyscy dookoła uwzięli się uznawać go za wybitnego medyka) niż cała gromada naiwniaków, którzy dali się nabrać na jego pseudonaukowy bełkot. W opowieściach o nim medycyna zostaje zrównana z magicznymi sztuczkami, typu posmarowanie maścią połamanego chłopaka, który nagle wstaje i tańczy czy cudowne uleczenie złożonej niemocą kobiety przy pomocy jednej kropli medykamentu. Nic dziwnego, że pacjentka prosząca o pomoc dla chorej cioci (która wedle jej słów cierpi na hipokryzję ;-), w dobrej wierze akceptuje, że jako lekarstwo dostaje ... gomułkę sera z torby medyka.
       Śmiejecie się? No pewnie. Tylko teraz zamiast Molierowskiego Sganarela proszę sobie wyobrazić współczesnych znachorów, a zamiast gomułki sera paramedykamenty dostępne wszędzie, kuszące z reklam panaceum na wszystko, a w miejsce tępego i naiwnego Geronta współczesnych konsumentów znoszących do domów tony tabletek z supermarketów, podejrzanych witryn internetowych, łykaczy suplementów. Niby wierzymy medycynie i lekarzom, ale to Goździkowa była autorytetem polecającym pigułki, prawda?  Śmiejecie się? No pewnie, z samych siebie. Jak to zawsze u Moliera.
     
Teatr Poezji i Piosenki BCK
Molier: Lekarz mimo woli
reż. Maryla Olejko
Obsada:
Sganarel - Sławomir Pluta
Marcyna, jego zona - Alicja Kubacka-Bazan
Geront - Adam Kozera
Lucynda - Kinga Pobereżko
Leander - Sławomir Niemiec
Łukasz - Piotr Bazan
Jagusia - Elżbieta Kłosek
Walery - Grzegorz Kubik
Pacjentka - Lidia Grabowska
Sąsiadka - Aneta Kwiatkowska

Premiera - 3 czerwca 2016 r.

11 komentarzy:

  1. To wcale nie jest śmieszne !! Nawet ulotek nikt już nie czyta, bo przecież "w reklamie mówili, że to dobre jest"...
    Chociaż i co do Lekarzy można by kilka gorzkich słów napisać...;o)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W życiu realnym i prawdziwej chorobie nie jest, na szczęście w sztuce dziewczyna tylko udawała, że jest chora, tak jak lekarz udawał, że jest lekarzem ;-)

      Usuń
  2. Molier wiecznie żywy - to bardzo dobrze.
    Gorzej - że wiecznie aktualny - i to jest już raczej smutne.
    Dziękuję Notario.
    :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. wielkość w tym, że ponadczasowa:)) a ja Ci tak zazdroszczę i podziwiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ponadczasowa jak najbardziej :-) Zazdrościć nie ma czego, naprawdę. A podziw takiej osoby jak Ty to dla mnie największy zaszczyt.

      Usuń
  4. Po przeczytaniu, tego co wyżej: chciałabym, aby jakiś przymus sprawił, że znajdę się w teatrze, na Molierze właśnie. Z Molierem w moim życiu zawsze tak bywało, że jego sztuki oglądałam przez przypadek, wbrew swojej woli (ktoś kupił bilety, zaprosił, nic innego nie było w repertuarze, dawali w telewizji). I zawsze krzywiłam się przez odsłonięciem kurtyny, a potem bawiłam się przednio.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro tak czy inaczej masz dobre wspomnienia, teraz nadszedł czas na samodzielne wyjście z inicjatywą i poszukanie Moliera gdzieś na scenie :-) Ciekawe czy gdzieś grają?

      Usuń
  5. Nie ma mojego komentarza. :( .

    OdpowiedzUsuń
  6. O ten jest, to napiszę to co wcześniej było. Notario no pewnie, że się śmiałam i to często. To wszystko wciąż aktualne i zawsze takie będzie, bo tylko czasy się zmieniają, a ludzie pozostają tacy sami i dają się nabierać na różne takie...., wierząc w cudowną moc.
    Pozdrawiam Notario. :) .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale ten już jest :-) Dzięki, że postarałaś się napisać drugi raz. Masz rację, Molier pozostanie zawsze aktualny, bo ludzkie przywary niestety są wciąż takie same.

      Usuń