Koncert laureatów poprzedzony dwugodzinnymi oficjalnymi przemówieniami vipów to prawdziwy sprawdzian wytrzymałości dla artysty. Jeżeli wytrzyma i potem jeszcze dobrze zagra - znaczy, że może zacząć zawodową karierę. Jak nie da rady, bo wcześniej zaśnie i na środku sceny spadnie z krzesła, musi zacząć ćwiczyć... na siłowni ;-) Nieobecność Szyszkina na wręczeniu nagród i tychże przemowach może być więc całkiem zrozumiała, choć oficjalnie podano, że był chory. Dlaczego mam podejrzenia, że to tylko wykręt?... Reszta stawiła się w komplecie i pokazała klasę. Nie tylko przetrzymali oratorskie "armaty w kwiatach". Pokazali, że nagrody słusznie im się należały a nawet stać ich na więcej. Eric Lu tak się rozmedytował, że z preludium "Deszczowego" zrobił się delikatny wiosenny kapuśniaczek. Ale to wykonanie wciągnęło, wessało jak czarna kosmiczna dziura w niesamowita aurę tak zbieżną z tym, co mamy obecnie za oknami. Hamelin triumfował po jak zawsze rozmarzonej Kate. Po przerwie w ostatniej części prawie pięciogodzinnego (!) koncertu (przypominam - dwie godziny zajęła część oficjalna, podziękowania, prezentacje sponsorów i kto się dorwał do mikrofonu, wygłaszał mowę) wystąpił tryumfator XVII Konkursu im. Fryderyka Chopina - Seong-Jin Cho. Jego występ to cały osobny koncert - finałowy Koncert e-moll op. 11. Musiałam się przekonać, czy te opinie, że gra jak komputer, bez jednego błędu, jak doskonały robot, że to absolutna perfekcyjna technika, ale czy jeszcze człowieczeństwo, głoszą prawdę. Wysłuchałam, obejrzałam - w efekcie słuchawki mi się popruły. Przy pełnej kontroli i skupieniu ileż tam było energii, ile dynamizmu, ile wewnętrznej siły! Momentami miałam ciary na plecach. Cho jest już w pełni świadomym i ukształtowanym pianistą. O ile w zmaganiach konkursowych zadaniem maestro Kaspszyka i orkiestry było życzliwe towarzyszenie solistom w celu wydobycia z nich tego, co umieją najlepiej, o tyle tym razem miałam wrażenie, że jest to w pełni profesjonalna współpraca dwóch mistrzów: pianisty i dyrygenta prowadzącego orkiestrę. Żywiołowość wykonania chyba chwilami porywała Seong-Jina, ale się kontrolował, łapał za rękę, żeby nie przesadzić. Niemniej w trzeciej części, w finale widać było i słychać, że stać go na wiele. No i pokazał to, gdy po owacji na stojąco wyszedł zagrać bis. Dochodzi północ, chłopak siedział w tej Filharmonii od godziny dziewiętnastej, za nim trzy tygodnie pełnych napięcia konkursowych przesłuchań, rywalizacji, panowania nad stresem i co gra na bis? Lekką etiudę, walc minutowy? A gdzie tam?! Polonez As-dur, za wykonanie którego dostał zresztą nagrodę specjalną. Czuł się niejako zobligowany zagrać go jeszcze raz , na pożegnanie. I to jak zagrał! Nieźle pojechał po bandzie. Skąd on jeszcze wytrzasnął tyle siły? Nie pokazał takiej brawury w trakcie trwania konkursu. Widać więc, jak strasznie musiał kontrolować emocje wcześniej, gdy teraz pozwolił sobie na taką erupcję. Ciary miałam już wcześniej, więc teraz włosy chyba stanęły mi dęba. No i wtedy właśnie słuchawki się popruły czarnymi płatkami spadając na podłogę. Jak panowie z DG dotrzymają słowa i wydadzą tę pierwszą jego płytę, a ma być za dwa, trzy tygodnie, jestem ciekawa, co na niej będzie, ale i tak ją kupię. Najbardziej rozbroiła mnie jego wypowiedź, że nie zamierza już nigdy w życiu startować w żadnych konkursach.
portret pianisty
No właśnie, co ja tam będę pisać po próżnicy. Jest występ głównego laureata z wczorajszego nocnego koncertu. Miłego słuchania i niezwykłych wrażeń życzę.
Seong-Jin Cho podczas koncertu laureatów - 21 października 2015, Filharmonia Narodowa
Nie wiadomo co piękniejsze. Finał Konkursu czy Twoja o nim wypowiedź.
OdpowiedzUsuń:-)
Na pewno koncert, wszak dźwięk jest przed słowem :-)
UsuńNie wiele wiem na ten temat, więc tym bardziej z wielką ciekawością przeczytałam Twoje przepięknie opisane wrażenia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Notario. :)
W TVP Kultura było wszystko, Dwójce radiowej też :-)
UsuńWiem Notario, tylko, że ja nie mogę oglądać telewizji. Podobno dopadło mnie jakieś foto coś tam..., zapomniałam, jak to się nazywa. Jedynie słuchałam relacji w Jedynce Polskiego Radia, a tu było z ograniczeniem.
UsuńMiłej soboty. :) .
W drugim programie radia transmitowali nie tylko cały koncert, ale też wszystkie etapy przesłuchań konkursowych.
Usuńkonkursowa wstrzemięźliwość opuściła Pianistę i Recenzentkę:)), Nie słuchałam wczoraj, czuję się fatalnie mimo antybiotyku. Mam nadzieję, że podrzucisz jakieś linki:)), narobiłaś mi apetytu:))
OdpowiedzUsuńJesienne przesilenie zdrowotne? Kuruj się muzyką ;-) Czekam, może wrzucą nagranie z koncertu laureatów.
UsuńPrzepięknie zagrał! Dzięki za link! Teraz znalazłam czas, żeby spokojnie posłuchać:)
OdpowiedzUsuńŻal rozbijać na części, dlatego wszystko razem dosyć długie. Porywające :-)))
UsuńJa dziś przeżywam finał konkursu Szymborskiej, choć inne to zupełnie przeżywanie.
OdpowiedzUsuńNo inne, a mnie się marzy pojechać na Festiwal Conrada, ale sznurki zawodowe zbyt mocne, nie dosięgam ;-)
UsuńTo był wspaniały koncert jak dla mnie za dużo gadaniny, myślałam że muzyka się rozleci, ale nie, wspaniały Cho, Hamelin również, dzisiaj wiem dlaczego nie był9o Polaka, punkty punkty niestety nie nazbierał, ale werdykt znakomity tak jak i wirtuoz a polonez powalił mnie na łopatki miałam łzy w oczach, trudno raz na pięć lat mogę!
OdpowiedzUsuńj
Zmieniony regulamin głosowania jak dal mnie strasznie skomplikowany, ja nie ogarniam, ale niech sobie jury radzi ;-)
UsuńDzięki za relację. Dzięki niej poczułam się prawdziwie ukulturalniona. A co do Laureata, to wrażliwiec przeogromny.
OdpowiedzUsuńTeż tak sądzę, musi być niezwykle wrażliwy, skoro umie tak grac :-)
Usuń