Nie wiedziałam, czego się spodziewać. Tymczasem pozytywna energia wykonawców i transowej muzyki etnicznej o cygańsko-ukraińskich korzeniach porwała widownię do gromkich oklasków od pierwszej nuty. Mnie akurat w zapowiedziach skusiła wizja posłuchania na żywo kontrabasu ;-) Uwielbiam te niskie transowe dźwięki. Oprócz kontrabasu ponadto: flety małe i większe, klarnet, skrzypce, akordeon, gitara akustyczna, perkusja i... uwaga, uwaga - piła do cięcia drewna, na której grał wicemistrz świata gry na tym instrumencie. Rewelacja! Nigdy nie słyszałam na żywo gry na pile, choć wiedziałam, że takowe koncerty się odbywają. W programie tej atrakcji nie zapowiedziano, toteż dla wszystkich była to atrakcja dodatkowa. Podobnie jak granie na flecie nosem (!), to znaczy muzyk dmuchał w ten flet nosem, jednocześnie na drugim flecie grając normalnie, przez usta. Obiema umiejętnościami: podwójnym graniem na flecie i grą na pile popisywał się Piotr Trojanowski, z wykształcenia klarnecista, na co dzień muzyk Orkiestry Symfonicznej im. Karola Namysłowskiego w Zamościu. Nota bene jest to nastrasza orkiestra symfoniczna w Polsce, założona w 1881 roku, 20 lat przed Filharmonią Narodową.
Próbka gry na pile:
Zespół Bonum Voces powstał kilka lat temu i ze zmiennym składem od samego początku prezentuje muzykę etniczną narodów południowo- i wschodniosłowiańskich: Ukrainy, Bułgarii, Rumunii, Mołdawii, Serbii, a także Ormian, Romów, Żydów. Utwory zebrane na ich pierwszej płycie Romanian Train to autorskie aranżacje kompozycji tanecznych typu hora, np. B-minor hora, Hora from Bucovina czy absolutnie medytacyjna Moldavian hora. Obecny skład zespołu, poza wspomnianym wyżej Piotrem Trojanowskim, to:
Jarosław Kloc - akordeon, nauczyciel w szkole muzycznej;
Michał Budzyński - kontrabas,
Remigiusz Kozak - instrumenty perkusyjne, członek Orkiestry Symfonicznej im. K. Namysłowskiego
Dariusz Bielański - gitara akustyczna
Sławomir Niemiec - skrzypce (laureat - w raz z zespołem Melodia w Polsce - III nagrody na Festiwalu Nowa Tradycja 2013)
Znalazłam teledysk z porywającym rytmem Whistling hora:
Ale moim absolutnym faworytem jest Moldavian hora, tylko szkoda, że nie ma nagrania. W przeciwieństwie do wyżej zamieszczonego, jest to utwór o wolniejszym tempie, bardziej wyciszony, medytacyjny, nastrojowy. Najbardziej transowy właśnie :-) Na razie jest tylko na płycie, ale nawet nagranie nie oddaje niesamowitego mistycznego wrażenia, jakie było udziałem słuchaczy podczas wczorajszego koncertu. Ja przynajmniej dałam się ponieść wyobraźni słuchając niezwykłych rzewnych melodii z ukraińskich stepów, mołdawskiej zadumy, iskrzenia migotliwych dźwięków jak ze środka gwarnych bazarów Besarabii. Było fajnie!
Uwielbiam taką muzykę, żywiołową, bliską ludzkich prawdziwych emocji- jest w niej żar i melancholia, radość i trwoga. Wszystko w jednym. Zazdroszczę. Dla porządku zapytam: po czemu bilety:))?
OdpowiedzUsuńWstęp wolny :-) Koncert promował płytę, ale nie było obowiązku kupować :-)
UsuńRewelacyjna ta Whistling Hora!!!!!
OdpowiedzUsuńNo i dziękuję Pani Dobrodziejce, że załączyła tych rewelacyjnych chłopaków na koniec - bo się rozbudziłam.
A ta piła też ciekawa, tylko taka żałosna...
Pamiętam, ze kiedyś na Jesieni Tatrzańskiej w Zakopcu jakiś facio też grał na pile - ale takiej z olbrzymimi zębami - wszyscy się go bali:-))
Jak się tak rano wstaje, to potrzeba mocnego budzika! ;-)
UsuńA piła nie taka żałosna, przecież to hit, rozpoznałaś, co grane?
Miłość "mi" wszystko wybaczy:-))
OdpowiedzUsuńCzy to więc takie smętne?? :-)
UsuńNie wiem co ta "piła" ma w sobie, ale kiedyś byliśmy na koncercie symfonicznym w FKr i występował "Drwal"...Po koncercie, bardzo udanym, wszyscy komentowali tylko ten występ...;o)
OdpowiedzUsuńOj tak! :-) To "coś" jest najważniejsze w każdym instrumencie... i wykonawcy ;-)
UsuńJakoś tak... Lubelszczyzną na kilometr.
OdpowiedzUsuńNo ale czy to źle? Niech każdy region chwali się tym, co ma swoistego ;-)
UsuńŹle?? Ach absolutnie nie... Ale nie chciałam z kolei sentymentalizmem na kilometr ;)
UsuńNo trudno, trzeba spojrzeć prawdzie w oczy: jestem sentymentalna, choć całe życie zakładam na siebie pancerz ochronny. Daremnie! Wzruszam się byle czym, płaczę nad książką, filmem, muzyką, wzruszają mnie słowa, obrazy, smyczki i fortepian, zielona żabka rozjechana na skraju szosy wyciska łzy... i jeszcze Polska nie zginęła. Za późno, żeby to zmienić;-) Pewnie się już nie da.
UsuńJa ostatnio uznałam, że nie mogę oglądać nawet kampanii społecznych, ale psssst... o tym nie należy mówić.
UsuńNo widzisz, od tego nie uciekniesz...
UsuńRewelacja. O grze na pile nie słyszałam, gra na flecie nosem to dopiero mistrzostwo. Chciałabym to na żywo zobaczyć. Pozdrawiam Notario. :)
OdpowiedzUsuńNa żywo była atmosfera energetyczna, radosna, dowcipna, w innym momencie melancholijna, nostalgiczna, a w ogóle relaksująca :-)
Usuń