Nooo i taaak jakoś... głowa mnie dzisiaj boli od samego rana. Penderecki w wersji skondensowanej to trudne doświadczenie. Ale bez przesady, paru rzeczy nawet da się słuchać;-)
No dobra, po kolei. Albo i nie po kolei, tylko według wrażeń.
De natura sonoris - nie mam pojecia, co to jest i słuchać się tego nie dało. To utwór jeszcze z okresu sonorycznego, wówczas i pewnie do dziś o wielkich walorach nowatorskich, ale ja tego nie ogarniam. Podobnie Tren ofiarom Hiroszimy - zanim na dobre zaczęłam słuchać, skończyło się. Cały czas jakieś szumy, zlepy, ciągi, używając języka Białoszewskiego.
Bardzo ciekawy I Koncert skrzypcowy - w wykonaniu Konstantego Andrzeja Kulki i orkiestry. Interesujący początek orkiestrowy od dętych i perkusyjnych, do których Penderecki ma słabość. Dęte w ogóle grają u niego wielką rolę w wielu kompozycjach. Tutaj komponowały się z solowymi skrzypcami, napięcie rosło i rosło, rytm skrzypcowy się załamuje, popada w zgrzyty, świsty i poświsty. Słowem, szarpanina. Ale całość w porządku, jakiś sens w tym wychwyciłam.
Przykład na szczególne faworyzowanie dętych to Koncert na róg i orkiestrę Wintereise. Super! Napisany dla wirtuoza rogu Radovana Vlatkovića, który i tym razem specjalnie na jubileusz kompozytora przyjechał. I to jest fajne! Kawałki rogowe świetne, raz szybkie, raz wolne, głębokie, dźwięczne, w tle brzęcząca orkiestra. Potem melodie rogu podejmują inne instrumenty. Kończy się w wielkim przyspieszeniu, jakby dźwięk uciekał, trochę takie śmieszne, szalony pęd dźwięków i nagłe zatrzymanie. Spadł w przepaść? Komentatorzy sugerowali, że to jakby zawieszone pytanie - i co dalej? Z nami? Ze mną? Z człowiekiem? Ja aż takiej metafizyki nie odebrałam, ale słuchało się przyjemnie. Dynamika, niespodzianki, zaskoczenie, w sumie naprawdę rzecz do wielokrotnego sluchania. Tenże Vlatković chyba nawet po występie coś po polsku mówił, że Pendereckiemu życzyć sto lat to za mało. A później jeszcze zagrał bis, jakieś Capriccio z podtytułem Sen myśliwego. Malownicze i śmieszne trochę.
Kadysz to taka krótsza forma oratoryjna. Ważną rolę odgrywa tekst i śpiew, bo przecież to modlitwa za zmarłych. Kadysz Penderecki zadedykował uczczeniu pamięci ofiar łódzkiego getta. Tekst modlitwy po hebrajsku nasycony egzystencjalnymi pytaniami, rozmową z Bogiem, cierpieniem, zakończony frazą modlitewną Kadysz jatom.
Siedem bram Jerozolimy z kolei można chyba nazwać pełną formą oratorium. Napisane z okazji 3000 rocznicy Jerozolimy dzieło monumentalne, z wielkimi partiami orkiestrowymi, chóralnymi i głosami solowymi. Są tu fragmenty recytowane przez kantora, którym w czwartkowym koncercie był Alberto Mizrahi - tenor greckiego pochodzenia o żydowskich korzeniach. To dzieło malownicze pod względem muzycznym, ale i trudne od strony ideowo-formalnej. Jak bowiem zmieścić w formie muzycznej trzy tysiące lat historii miasta? Dlatego stanowi inspirację. Można na przykład zrobić z Siedmiu bram wersję niezwykle widowiskową, filmową, z wykorzystaniem nie tylko wielkiej orkiestry, ale i baletu oraz nowoczesnej techniki animacji. Były takie eksperymenty.
Tu kawałek:
http://www.youtube.com/watch?v=E1oWAtpGjtk
Jeszcze o Concerto Grosso na trzy wiolonczele i orkiestrę zapomniałam wspomnieć. To dopiero. Nigdy nie widzialam i nie słyszałam trzech wiolonczel jako solowe instrumenty. Ładne to było, bo wiolonczele w ogóle mają przyjemny dźwięk, nawet jak się na nich eksperymentuje.
Ale na koniec zabrzmiało monumentalne Credo. Najpierw miała to być cała msza, ale Credo się tak rozrosło, że ostatecznie jest tylko ono, ale jak rozbudowane! W oryginalny łaciński tekst wplecione polskie pieśni pasyjne, jak Ludu, mój ludu oraz chór chłopięcy śpiewający Któryś za nas cierpiał rany... Takie dzieło tworzy się tylko raz w życiu - powiedział Penderecki. Jest to i osobiste wyznanie wiary, i życiowa synteza, i summa muzyczna.
Mocny początek, wejście chóru z przejmującym brzmieniem orkiestrowych kotłów. W części pierwszej In Unum Deum instrumenty dęte cały czas coś mi przypominają, jakieś szczególne skojarzenie z dawno słuchaną melodią, nagraniem?... Wciąż mi się kołacze podobny dźwięk, ale nie mogę przypomnieć. Potem jakieś solówki - znowu rożek? - śliczny, jak echo. Potem klarnety czy flety? I wielki, wielki chór. Wielkie głosy solowe. Rzecz niezwykła. Mnie się wydaje, że tutaj doskonale słychać, że mimo wszelkiego nowatorstwa, Pendercki mocno jest osadzony w tradycji. To przecież kolejny dowód kontynuacji od wieków rozwijanej formy muzyki sakralnej. Partie chóralne jak u Bacha mistyczne i jak u Brittena dramatyczne. To nadal wielka muzyka.
nie miałabym cierpliwości słuchowej do Jubilata, ale Twoje refleksyjne sprawozdanie, owszem, chętnie. Nawet Penderecki nie wydaje sie straszny.
OdpowiedzUsuńserio, inaczej odbiera się żywa muzykę. Wierzę na słowo, że KP wielkim kompozytorem jest!
cz,
Oj, ale te dwa filmiki warto otworzyć i posłuchać. Polecam zwłaszcza pierwszy. Naprawdę! Czesiu, no daj mu chociaż szansę ;-)
UsuńHmmm... no to tu już od zgody dla hołdów odstąpię, bo pomnę, jako mię ongi okrutnie zęby rozbolały, jakem Jubilata słuchać czas dłuższy probował i się jednakowoż ku niemu przekonać...
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
Zaczą słuchać jeszcze raz, ale co innego ;-) Napisał tak wiele, na pewno znajdzie się coś na uśmierzenie bólu, a nie jego wywoływanie ;-) A ostatnio w wywiadzie oznajmił, że ma pomysły na kolejne co najmniej 20 lat tworzenia! Zobaczymy, co powstanie. A nuż coś "normalniejszego"?
UsuńPenderecki trochę mnie przytłacza, ale klip robi wrażenie! Zrealizowany naprawdę z rozmachem
OdpowiedzUsuńOtóż to, w połączeniu z innymi walorami, wizualnymi, choreograficznymi, to i da się muzyki posłuchać ;-)
UsuńNie przepadam za muzyką sakralną.
OdpowiedzUsuńNie wierzę, Pejo. To tak ogromna sfera, o tak wielkiej rożnorodności, od początków średniowiecza, a przecież i dawniej Psalmy śpiewano, po wpółczesność, że na pewno jest wiele muzyki sakralnej, która Ci się podoba. Bach przecież cały sakralny jest chociażby.
UsuńAle mnie pocieszyłaś!!!!
OdpowiedzUsuńBo myślałam, że tylko ja jakas taka zmęczona i zmarnowana po wysłuchaniu choćby "kawałka Pendereckiego" jestem.
Na dodatek nie pomaga Panu Krzysztofowi opinia bardzo nieprzystępnego... chociaż jego muzyka sama powinna sie bronić... nawet jakbyśmy nic o nim nie wiedzieli...
To co załączyłaś posłucham wieczorem...
Stokrotko, kawałek to ja jeszcze wytrzymam, ale to był maraton ;-)
UsuńPartie chóralne w Credo brzmią momumentalnie, do tego uderzenia perkusji i kontrapunkty w postaci męskiej solówki. Bardzo barokowo. Słuchałabym tego w katedrze, poddając sie nastrojowi, ale przy gotowaniu zupy, to chyba bluźniwrstwo. Niech KP się o tej mojej porofanacji nie dowie. Skrycie przyznam, ulatuję z muzyką w przestworza:), a zupa się przypali!
OdpowiedzUsuńklarnet czy obój w solówce?
cz.
cz
Ba, żeby to widzieć! Prędzej obój, ale jest ich kilka odmian, może być rożek angielski albo inny. Klarnet raczej nie... Natmoamaist mnie interesuje ten pojedynczy dźwięk mniej więcej 1:19 - 1:25... Stawiałabym na waltornię... Trzeba wiedzieć, zę Penderecki eksperymnetuje z instrumentami i nieraz każe grać nietypowo, z jakimiś dodatkami. To utrudnia ;-) A ja mam braki słuchowe, niestety.
Usuńnotaria
wzmocnienie chóru, pewnie tak:)
OdpowiedzUsuńcz
Nie jestem pewna czy rzeczywiście wzmocnienie...
UsuńCenię K.Pendereckiego za jego pracowitość, ale do muzyki nie mogę się przekonać.
OdpowiedzUsuńBo jeszcze nie trafiłaś na najlepszy kawałek, najlepszy dla Ciebie
OdpowiedzUsuń