poniedziałek, 18 listopada 2013

Czarno-białe

  kartka z kalendarza:

  5:00 - pobudka, kawa; rzut oka, a raczej zapuszczenie żurawia do torby, czy wszystko jest; upychanie rzeczy, które i tak okażą się zbędne;
  6:00 - wyjazd; w czasie podróży odsypianie czy dosypianie...jak kto woli;
  8:30 - przystanek: siusiu i kawa; 
10:30 - koniec trasy; wysiadka; ma być kawa, ale w upatrzonym miejscu wszystkie stoliki zajęte! jakieś wycieczki; szukam dalej - ostatni wolny stolik, a właściwie jedno miejsce przy stoliku - espresso poproszę!;
12:00 - strawa duchowa - balet w TWON(relacja ze spektaklu)
14:40 - meta, obiad, rozpakowanie walizy, herbata; telefon - mój jutrzejszy bus odwołany! Jak wrócę do domu?! zmiana planów, szukam innego powrotu: telefon - nowa rezerwacja;
16:30 - pędem na przystanek; łapanie połączenia; na Rondzie de Gaulle`a wyje policyjna kawalkada; uciekanie przed manifestantami; docieramy do celu na piechotę - wystawa fotografii;
18:10 - Muzeum Narodowe - jesteśmy za wcześnie; uff! czekamy; obserwujemy próbę: harfistka przemieszcza się z instrumentem to w lewo, to w prawo;
19:00 - koncert; walczę z sennością; kryzys pokonany - słucham; próbuję nadążyć za Davide, który po polsku zna tylko jedno słowo, a umyślił zmienić program koncertu; czego więc słucham?...
20:30 - szatnia; na dworze mżawka;
20:45 - masakra! wszystkie tramwaje zapchane manifestantami wracającymi spod Stadionu Narodowego: zakutani po czubki nosów, z plecakami, karimatami, śpiworami i transparentami Greenpeace we wszystkich jezykach Europy (najczęściej angielski); wsiadamy w jakiś, w którym za drzwiami są dwa wolne miejsca;
21:00 - przesiadka: wysiadamy z tramwaju prosto w wielojęzyczny tłum; nie widzę nawet możliwości przeciśnięcia się do podziemnego przejścia; chyba czeka mnie koczowanie na środku ulicy razem z nimi: Precz z zatruciem powietrza! Oczyścić klimat!!; walczę o oddech, dajemy nura w głąb i na dół; uff!
21:30 - znajome drzwi mieszkania; sprawdzamy całość swoich kończyn; kolacja; uspokajająca herbatka ziołowa; długie rozmowy telefoniczne, czyli sprawozdanie reporterskie z frontu;
22:00 - co robimy jutro? 

Wystawa
Jacob Aue Sobol: Arrival and Departures
Leica Gallery, Mysia 3, Warszawa

        Wystawa pod szyldem National Geographic, w dodatku fotografii czarno-białej brzmiała zachęcająco. W nowo otwartej Leica Gallery pod swojskim adresem Mysia 3 dobiegła końca wystawa duńskiego fotografa Jacoba Aue Sobola. To był ostatni dzień przed finisażem. Kilkadziesiąt prac w tonacji czarno-białej, efekt podróży autora koleją transsyberyjską z Moskwy, przez Ułan Bator aż do Pekinu.
       Początkowe założenie było takie, że Sobol miał fotografować ludzi z pociągu. Okazało się jednak, że sławetną koleją po prostu nikt prawie nie jeździ, albo inaczej: nie jeżdżą nią zwykli ludzie. Powód prozaiczny: jest za droga. Toteż ostatecznie fotograf zestawił prace robione w Moskwie, w Ułan Bator, w Pekinie, z kilkoma ujęciami panoramicznymi Syberii oraz portretami  ludzi w zbliżeniu. Bohaterowie portretów nie wywarli na mnie żadnego wrażenia. Są bez wyrazu,  nie ma w nich głębi. Są to pary: mężczyzna i kobieta, w intymnyej bliskości, tylko że kompletnie nic z nich nie wynika.  Twarze mają zawsze takie same czy to w Moskwie czy w Pekinie. Na pewno nie są to typowe portrety psychologiczne. Tym bardziej trudno odgadnąć, czemu służy zbliżenie nóg kobiety wchodzącej po schodach. Jeden jedyny portret, który mógłby zainteresować to starszy mężczyzna ujety z profilu na tle ściany, na której ktoś narysował jedną kreską czyjś profil, takie graffiti Człowiek na fotografii jak gdyby wpisuje się w tamten rysunek na ścianie. 
       O wiele ciekawsze sa ujęcia panoramiczne: willa w Moskwie,  wielopiętrowiec z zamurowanymi balkonami; rzucone na zaśnieżoną Syberię kołki, takie jak u nas stawia się wzdłuż dróg przeciw zamieciom, dzieci grające w piłkę w Ułan Bator, świnia siedząca na podwórku po ryj w błocie i człowiek stąpający w jej kierunku po deskach czy kamnieniach: czy po to, żeby uratować, czy w innym celu, nie wiadomo. Takie fotografie Sobolowi wychodzą i mają jakiś głębszy sens. Ale nie wszystkie zaprezentowane na wystawie przemówiły do mnie w jednakowym stopniu. Chyba zrobiłabym ostrzejszą selekcję. I wcale nie robi na mnie wrażenia uhonorowanie autora nagrodami, jak World Press Photo czy Leica European Publishers Award. 
         Ciekawostkę jest jednak fakt, że Sobol robi swoje zdjęcia specjalną cyfrówką monochromatyczną do zdjęć czarno-białych.  Nie chodzi więc tylko o zwykłe przestawienie, jakie możliwe jest w pierwszym lepszym aparacie. Jest to świadomy wybór konwencji czarno-białej. Może dlatego, że świat na tych fotografiach wcale kolorowy nie jest?  I nawet uchwycony w kolorze sprawiałby wrażenie monochromatycznego? 
   


11 komentarzy:

  1. Wiesz co sobie pomyślałam? Że wiele osób, często mających o rzut beretem te wszystkie wydarzenia kulturalne nawet o nich nie wie. Chociaz mieszkają w stolicy - w zyciu nie byli w Teatrze Wielkim , czy w jakimkolwiek innym teatrze, na koncercie czy na jakiejs wystawie. Miałam kiedyś kolegę, /był najlepszym studentem/, który nie widział gdzie jest Teatr Narodowy - a był warszawiakiem.
    Jestem pełna uznania dla Ciebie, że mieszkając tak daleko przyjeżdżasz do Warszawy, Krakowa i innych wiekszych miast aby zobaczyć i przezyć ciekawe wydarzenia kulturalne.
    A jeśli chodzi o tę wystawę na której są zdjęcia z podróży koleją transsyberyjską to tak się składa że wiele zdjęć tego rodzju mam w tym komputerze z którego teraz piszę. Mój młodszy syn organizował jeszcze w czasie studiów wyprawę do Mongolii - była nawet sponsorowana przez portal podróże.pl. Jechali wtedy taką koleją z Moskwy do Ułan Bator. Niesamowite zdjęcia zrobił i jeszcze nie zdążył sobie ich stąd zabrać.
    Nie mam wyjścia - znowu muszę Cię kwieciem obsypać ... ale tu kwiecia nia ma!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak się ma za duży wybór, czlowiek czuje sie obezwładniony i nie rusza się z domu ;-) Ja mam mały wybór, albo wcale u siebie nie mam, to mi łatwiej.
    I zapewne masz wiele zdjęć równie ciekawych, albo ciekawszych od tych na wystawie. Zrób sobie sama wystawę :-)))

    Kwiaty pachną :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam takie "zakręcone" dni...:o)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ile wcześniej trzeba się nagimnastykować, żeby tak dzień zakręcić! ;-)

      notaria

      Usuń
    2. Ważne, żeby nie było supełka...;o)

      Usuń
  4. Podobają mi się takie zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń
  5. masz zdrowie!, mało: determinację:) usnęłabym w ktorymś momencie i byłoby po manifestacji:))
    najciekawszy dla mnie szczegół, gdy harfistka szuka miejsca dla siebie, jest w tym metafora:)
    Cz.II. Obeirzałabym wystawę. czytam właśnie (do poduszki- na więcej nie mam czasu, ale dobrze sie po tym mrozie śpi) książkę Książka:)). Pytałam Cię o wierzenia - znalazłam tam informacje m.in. o skopcach. Szkoda, że "prześliznął się" tylko. Ale zgadzam sie z jego tezą, że klimat wyzwala metafizyczne myślenie, a mróz jest jak ból.Dlatego inna, fotograficzna opowieść o tamtych klimatach bardzo by mnie zainteresowała. Dlatego dorzucam do bukietu kilka mrozem malowanych kwiatów:))
    cz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poszłam na wystawę właśnie dlatego, ze względu na zbieżność tematyki i miejsca. Skopcy to jednak nie byli "tamtejsi", tylko przymusowi osiedleńcy. nteresująca sekta, ale chyba rozdział zamknięty ;-) To nie to samo, co rdzenny jakucki szamanizm.
      Tak, harfistka szuka miejsca, aby wydobyć najlepsze brzmienie :-)) Wielość znaczeń można sobie ... dośpiewać ;-)

      Usuń
    2. no to śpiewam:), a że fałszuję, no to co?

      Usuń
    3. A śpiewaj! Kogo to obchodzi, że fałszujesz?! Ja idę spać ;-)

      notaria

      Usuń