czwartek, 10 listopada 2016

88

     Cudowne dziecko muzyki, kompozycji i ...filmu. Te 500 tytułów filmowych chyba sobie daruję ;-) Niektóre można oglądać (słuchać?) dla samej jego muzyki. Czy ktoś nie pamięta Misji (1986)? Jeśli ten film się pamięta, wielka to zasługa filmowej muzyki właśnie Ennio Morricone. A dlaczego Clint Eastwood zrobił wielką karierę? Ktoś myśli, że z powodu zdolności aktorskich? A skądże! Miał szczęście, że dwóch przyjaciół znających się od 8 roku życia z lat szkolnych (sic!), czyli Sergio Leone i Ennio Morricone zrobili z nim film: Leone reżyserował, Morricone skomponował muzyczne tematy, które "grały" zamiast aktora w dolarowej trylogii: Za garść dolarów (1964), Za kilka dolarów więcej (1965), Dobry, zły i brzydki (1966). A dlaczego światowa widownia strawiła jedyną w dorobku Henry`ego Fondy rolę złego bohatera, bezwzględnego bandziora Franka w filmie Pewnego razu na Dzikim Zachodzie (1968)? Tylko dlatego, że muzykę do filmu skomponował oczywiście Morricone, inaczej pies z kulawą nogą by filmu nie obejrzał. Tymczasem stał się klasykiem spaghetti westernu, tak jak ścieżka dźwiękowa zyskała status kultowej. To tylko kilka tytułów, jak wspomniałam, nie sposób wymienić wszystkich kilkuset w dorobku jednego z najbardziej rozpoznawalnych filmowych kompozytorów. Ennio Morricone to marka sama w sobie. Aż dziw, że pierwszym Oscarem jaki otrzymał, była nagroda honorowa za całokształt, a nie za konkretny film. Za film dostał również, o, ironio, dopiero w lutym tego roku za Nienawistną ósemkę. Mniejsza z tym, po niemal 70 latach komponowania chyba już nie robi się tego dla nagród i prestiżu, prawda?
     W każdym razie Morricone należy do największych. Zerwał z ilustracyjnością muzyki w filmie, stworzył niezapomniane kompozycje doskonale funkcjonujące poza filmowym kadrem, mam jego nagrania i z przyjemnością słucham. Tylko nie wiem, czy zdołam kiedyś przesłuchać wszystkie 500 ;-)

Ennio Morricone - ur. 10 listopada 1928 r. obchodzi 88. urodziny. Plurimos annos, Maestro!






11 komentarzy:

  1. Nie ma takiej opcji, chociaż Ty może i dasz radę... I zgadzam się w całej rozciągłości, niektóre filmy oglądało się - słuchało - dla tej muzyki...Mnie w pamięć zapadły Frantic, Wilk, z nowszych Bękarty wojny, i serial Ally Mc Beal. No, inne tez, wspomniane westerny na przykład, ale to oczywiste :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, tak, i jeszcze Ośmiornica, Mojżesz, Purpura i czerń, Nostromo... Nie da się wszystkiego wymienić. A i tak w głowie mam te najstarsze westernowe kawałki :-)

      Usuń
  2. No jasne, że zdążysz przesłuchać wszystkie 500...:-)))
    Na tyle Cię znam, że jestem tego pewna.

    OdpowiedzUsuń
  3. No to przecież w najgorszym razie to "tylko" jakieś pięćset, może sześćset godzin...:))) Nader krótkie by to życie być miało, gdyby się tylu godzin na muzykę znaleźć nie udało...:)
    Kłaniam nisko:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Koło setki już odsłuchałaś, więc nie lamentuj tylko bierz się do "roboty"...;o)

    OdpowiedzUsuń
  5. Co Wy mi tu oboje serwujecie na przyszłość, hę? Przecież jeszcze na Bacha czas musi być! I paru "pomniejszych" śpiewaków norymberskich ;-) Mnie się to tak optymistycznie nie widzi, że zdążę :-(

    OdpowiedzUsuń
  6. pamięć do fabuł mam słabą, ale zgadzam się z Tobą, że muzyka, uniwersalny język refleksji i emocji potrafi "nieść" film. A Twój bohater wielki jest:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jego muzyka niesie na pewno :-) I sama też się niesie.

      Usuń
  7. Też bardzo lubię muzykę E.Morricone. A przeciągły gwizd z "Dawno temu na Dzikim Zachodzie"doprowadzał mnie w czasie projekcji do bólu zębów. Ale pamiętam do dziś. No i wspaniałe kawałki harmonijkowe :)

    OdpowiedzUsuń