Nie ma to, jak dyrygować sobie orkiestrą na własne 90. urodziny:
To było dwa lata temu.
Wczoraj, 2 października, w wieku 92 lat zmarł Sir Neville Marriner, wielki dyrygent, nietuzinkowy człowiek. Kończy się pewna epoka.
Jeśli komuś się wydaje, że go nie zna i nie wie, o kim mowa, niech sobie przypomni film Formana Amadeus. To Marriner dyrygował orkiestrą grającą ścieżkę dźwiękową do filmu.
Notario wstyd się przyznać, ale nie kojarzę ani Dyrygenta ani filmu. Poszperam w Internecie, aby się dowiedzieć więcej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. :) .
Tereso, chodzi o film o Mozarcie Milosa Formana, z 1984 roku. Wszyscy chodzili wówczas do kina go obejrzeć, byłam kilka razy:-) Potem oczywiście był też emitowany w telewizji. Też oglądałam.
UsuńWiedziałam o jego śmierci, ale nie wiedziałam, że dyrygował niemal do końca.
OdpowiedzUsuńDyrygenci tak mają, są niezniszczalni do samego końca. Tak było z Abbado, a nasz Jan Krenz, lat 90, również zdarza mu się jeszcze prowadzić orkiestrę. A o 80-latku Maksymiuku nikt by nie powiedział, że ma tyle lat, gdy się na niego patrzy stojącego za pulpitem.
UsuńTo rzeczywiście smutne, że odchodzą Najwięksi. Na szczęście wiele po sobie pozostawiają, więc w pewnym sensie są nieśmiertelni.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię i ..... pamiętam...
Smutne, lecz nieuniknione. Jeśli będziemy pamiętać i słuchać, pozostaną żywi.
UsuńSzczęśliwie nie muszę sięgać aż tak daleko wstecz... Pomijając parę krążków, to kiedyś nawet miałem wrażenie, że RMF Classic niczego innego nie nadaje, tylko muzykantów od Świętego Marcina z Pól...:) Sir Neville był rzeczywiście wspaniały...
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
Dobrze, że jest takie radio, a najlepiej mieć nagrania i móc sięgnąć w każdej chwili:-)
Usuń