sobota, 7 maja 2016

(Nie tylko) Cerkiewne śpiewanie

( Na drugim blogu - zmarł Ryszard Przybylski )


      Najpierw niewielka próbka ich śpiewu:

Budte zdorowy

Dużo tych próbek nie będzie, bo miałam trudności ze znalezieniem ich nagrań. Mogę tylko napisać, co śpiewali i jakie wrażenia z koncertu. Przykłady utworów będą niestety w innych wykonaniach. Wielka szkoda, bo śpiew a cappella ma swoją specyfikę, której żadne inne wykonanie nie odda, a wręcz zniekształca sens polifonicznej maestrii.

        Jak można wyczytać z opisu, chór nazywa się Perfectum i działa przy Dziesięcinnym Monasterze w Kijowie. Panowie od jakiegoś czasu, może nawet dwóch lub więcej lat, są częstymi gośćmi w Polsce i występowali już w wielu miejscach. Siłą rzeczy najczęściej w województwach wschodnich, w Lublinie, Tomaszowie Lubelskim, Biłgoraju, gdzieś na Białostocczyźnie. Lublin mający aspiracje do bycia stolicą polsko-ukraińskiej współpracy kulturalnej wiedzie tutaj niewątpliwie prym. Zespół zapraszany jest przez prawosławne parafie na uroczystości religijne i przez instytucje kulturalne na festiwale i koncerty.
        Perfectum to męski chór kameralny, zaledwie sześcioosobowy o starannie dobranych głosach. W takim składzie można znaleźć tych kilka zaledwie filmików z ich udziałem i na takim też, kameralnym, sakralno-świeckim koncercie byłam. W pierwszej części panowie zaprezentowali liturgiczne pieśni i związane z Wielkanocą. Trudno mi tu cytować cokolwiek, bo mój staro-cerkiewno-słowiański, będący podstawą współczesnego prawosławnego języka liturgicznego,  już nieco od czasów studenckich zwietrzał. W każdym razie część sakralna zakończyła się uroczystym Amin wyśpiewanym z wielkim pogłosem wznoszącym się do nieba. Na szczęście proboszcz prawosławnej parafii, której dziesięciolecie odnowienia stało się przyczyną zorganizowanego koncertu, opowiedział jej historię i zapowiedział chór po polsku z lekkim tylko wschodnim akcentem :-) Ale na przykład o twórcach ikon mówił ikonopiścy, co jest wyraźnie pochodzenia staro-cerkiewno-słowiańskiego. Po polsku brzmiałoby to ikonopisarze.
        Nie wnikając w dalsze zawiłości językowe,  dodam tylko, że Cerkiew Dziesięcinna w Kijowie, skąd przyjechał Chór Perfectum, jest - a właściwie była - najstarszą kamienną chrześcijańską świątynią na Rusi powstałą w latach 989 - 995. Zburzona przez Mongołów, została odbudowana w wieku XIX, a ta z kolei ponownie zburzona w czasach stalinowskich. Obecnie na miejscu dawnej świątyni prowadzone są prace archeologiczne, a w pobliżu wybudowano drewniany Dziesięcinny Monaster Narodzenia Matki Bożej.
        Wróćmy jednak do muzyki. Jak wspomniałam, panowie śpiewali a cappella. Wyraźnie dominujący był pierwszy z lewej tenor, a w wielu fragmentach pozostali tworzyli malownicze wielogłosowe tło. W części sakralnej jednak żaden z wykonawców nie miał wychodzić przed szereg i zbierać pochwał dla siebie, gdyż były to pieśni ku chwale Boga. Dlatego nawet się nie kłaniali mimo gromkich oklasków, wychodząc  z założenia, że aplauz widowni jest skierowany wobec Najwyższego. Dopiero w części drugiej, świeckiej, utwory zostały tak dobrane, aby poszczególni śpiewacy mogli zaprezentować swoje umiejętności w solówkach. Wszyscy z łatwością rozpoznaliśmy piosenkę o Suliko znaną z licznych wykonań. Tutaj popisywali się tenorzy. Podobnie jak w niedawno zamieszczanej przeze mnie polskiej wersji  ballady o Atamanie. Tym razem usłyszeliśmy ją w wersji ukraińskiej. Słuchacze się rozkręcili na dobre (a w pierwszym rzędzie siedział ordynariusz Prawosławnej Diecezji Lubelsko-Chełmskiej,  arcybiskup Abel). Były jeszcze piosenki ludowe, których nie znam, o miłości, znowu popisywali się tenorzy. Ale kiedy wcześniej nie prezentujący się solowo śpiewak zaintonował Nie dla mienia, po wszystkich rzędach z żeńską publicznością przeleciał szmer zachwytu. Spędziłam ponad godzinę szukając tego wykonania i nie znalazłam. Większość wykonawców tej kozackiej pieśni śpiewa po prostu głosem za wysokim, tenorowym, tymczasem kijowski chórzysta zaprezentował taki piękny bas-baryton, że żadne inne nie będzie mi się podobało. Wybrałam najbardziej zbliżone głosowo:

Też chór śpiewa, ale inny

Ten gość ma podobny głos, ale "nasz" na koncercie był lepszy :-)




No i ten ma głos, a piosenkę "nasz" chór śpiewał nieco szybciej, zwłaszcza refren:


14 komentarzy:

  1. w odpowiednim czasie i pięknie.Zazdroszczę Ci wzruszeń:))Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawosławni dopiero teraz obchodzili Wielkanoc, to i dlatego taki repertuar. Wszystko przemyślane i zaplanowane :-)

      Usuń
  2. Tak się zastanawiam, bo nie pierwszy to raz przy rosyjskich "duszoszczipatielnych" pieśniach, osobliwie przez chóry wywodzonych, ciarki po plecach chodzą... Czy to aby nie celowy zamysł dawnych tych pieśni twórców i wykonawców, by i takiego onym nie przydać efektu, gwoli patriotycznej i religijnej propagandy...?
    Kłaniam nisko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że to wszystko z premedytacją!...

      Usuń
  3. Ikony się ponoć "pisze", a nie maluje, więc im wyszli "pisarze"...
    Koncertu zazdraszczam...;o)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jasna sprawa, że ja też zazdraszczam. przecudnie śpiewają
    Tymbardziej, że ostatnio KONIEC ŚWIATA przechodziłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, dawkujesz napięcie, że już nie wiem, co myśleć... Ale przynajmniej żywa z tego końca świata wyszłaś! Na odstresowanie polecam Ci drugi klip z poprzedniego (niżej) wpisu, zabawny, z humorem, na pewno poprawi Ci nastrój :-)

      Usuń
  5. Notario, bardzo Ci dziękuję za te śliczne śpiewy! Ten chór Perfektum faktycznie perfekcyjnie śpiewa. Ten drugi, też cerkiewny, zachwycił mnie. I ładne chłopaki w nim ;) Ale poważniej, to Rosjanie w męskich chórach cerkiewnych są mistrzami. A ja jeszcze poza melodią wsłuchałam się w słowa i łzy mi się zakręciły w oczach. Obie pieśni smutne, o kozackiej śmierci...Cieszę się, że mi się ten mój rosyjski na coś jeszcze zda, choćby na to żeby się wzruszyć. I zazdroszczę Ci mocno tego koncertu :) I jeszcze raz dziękuję za przyjemność, jaką mi tymi nagraniami zrobiłaś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kozackie pieśni mają moc wzruszania. Mnie też, bo i ja z pokolenia, które się rosyjskiego w szkole uczyło. Oczywiście nie znam tak doskonale jak Ty. Mimo wszystko polski, rosyjski czy ukraiński mają tyle wspólnego, że dla ucha wyczulonego na melodię języka, zawsze to będą swojskie pieśni. Bardzo się cieszę, że udało mi się tego chóru posłuchać. To zasługa tutejszej parafii prawosławnej.

      Usuń
  6. I dobrze, że nie tylko :)

    OdpowiedzUsuń