poniedziałek, 16 maja 2016

Mistrzynie suki i fideli

       (Dla odmiany coś bardziej klasycznego - tutaj moje ostatnie muzyczne odkrycie - uważam, że jedno z piękniejszych)

       
        Wczoraj widziałam i słyszałam, jak dziewczyny grały - rewelacja!:

Ciosany

(Pierwszy utwór, który się otwiera, potem są inne jeszcze, jak ktoś chce słuchać dalej)

        Słuchać i oglądać mogłam, bo własnie zakończył się XIX Konkurs Muzyki Folkowej Polskiego Radia Nowa Tradycja, a koncert finałowy był transmitowany w Internecie. Toteż nie tylko słuchałam, ale przede wszystkim widziałam, jak Helena Matuszewska i Marto Sołek tworzące duet InFidelis grały na dwóch doskonale uzupełniających się ludowych instrumentach: biłgorajskiej suce i fideli płockiej. Grały przepięknie i z pazurem. Nic dziwnego, że w Festiwalu zdobyły laury:  nagrodę II i nagrodę publiczności Burza Braw
         Jedyny egzemplarz fideli płockiej został odnaleziony podczas prac archeologicznych w 1985 roku, z kolei zaginioną sukę biłgorajska zrekonstruowano na podstawie jedynego opisu i rysunku Wojciecha Gersona w latach 90-tych ubiegłego wieku. Można powiedzieć, że oba instrumenty wydobyte z zamierzchłej, zapomnianej przeszłości polskiej muzyki ludowej, ożyły i na nowo rozbrzmiewają we współczesnej muzyce folkowej. 
         Duet InFidelis w ubiegłym roku wydał płytę Projekt Kolberg, z którego pochodzi zamieszczony u góry Ciosany a także inne tańce wywodzące się z oryginalnych zapisów Oskara Kolberga. Nadane im zostały nowe aranżacje, rozbudowane o nowe kompilacje z nutowej dokumentacji Kolberga, unowocześnione samplowanymi ścieżkami dźwiękowymi. Słowem, muzyka ludowa we współczesnym odbiorze, a przecież nie tracąca nic ze swego bogactwa, surowego piękna i tanecznej dynamiki. No i te odkrywane na nowo dźwięki dawnych instrumentów.

       No to jeszcze jeden kawałek

InFidelis - Dreptany

16 komentarzy:

  1. Niestety, nie otworzył mi sięani Ciosany ani Dreptany.
    Ale byłam w Muzeum Instrumentów Ludowych w Szydłowcu aż dwa razy i puszczali nam tam film na którym jakaś starowinka na tej suce grała.
    A pamiętasz jak parę lat temu nie chciał przejś Twój komentarz u mnie - bo właśnie o tej suce pisałaś...?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przed chwilą sprawdziłam - otwiera się. Może poczekaj chwilkę, żeby się załadowało. nagrania pochodzą z ich oryginalnej strony, powinny się otwierać łatwo. A może trzeba kliknąć na znaczek "play", choć u mnie samo zaczyna.
      Pamiętam tamte moje przeboje słowne na Twoim blogu ;-)

      Usuń
  2. Mało mnie tak rzeczy raduje, jak przywracanie do życia dawności przetraconych i przepomnianych:) Poszedłszy za ciosem poczytałem sobie i o suce jako takiej, o pokrewieństwach w technice grania z indonezyjskiemi instrumentami, jako też i o tem, że tych zespołów już jest kilka, a na krakowskiej Akademii Muzycznej jest i nauczanie jako na tych fidelach kolanowych grać...
    Kłaniam nisko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tak, Maria Pomianowska prowadzi tę naukę gry na fidelach i robi wiele dla popularyzacji instrumentów i i muzyki ludowej. Swego czasu wspominałam na blogu, że suka biłgorajska nawet na dworze japońskim zyskała uznanie i są zamówienia. A miałam też okazję rozmawiać z lutnikiem, który je wykonuje metodą modelowania na zimno według profesora Skalmierskiego, który uważa, ze tak swoje skrzypce budował Stradivari.
      Dziewczyny z InFidelis bardzo sprawnie posługiwały się ową zapomnianą techniką paznokciową, aż specjalnie się przyglądałam :-)

      Usuń
  3. Z suką biłgorajską i sama Maria Pomianowską zetknąłem się parę ładnych lat temu na Mikołajkach folkowych. Wtedy też usłyszałem o owej "technice paznokciowej" i rekonstruowaniu zarówno instrumentu, jak i grze na nim. Dlaczego akurat Indie i Filipiny to nie wiem, bo z późniejszych moich muzycznych odkryć wynikło, że większość Azji z tej techniki korzysta, od Dalekiego Wschodu, przez stepy Mongolii, aż do Azji Środkowej, a nawet i Europy, i to nam bliskiej, bo Bałkanów.
    Po zastanowieniu pomyślałem, że może dlatego Azja Południowo-Wschodnia, bo instrumenty podobne, a przynajmniej same gryfy?
    Teraz coś kojarzę, że gdy byłem na tym koncercie z M. Pomianowską, to ona coś wspominała o pracach nad odtworzeniem fideli płockiej, ale samego instrumentu wtedy jeszcze nie miała.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj, Zenonie Dreptaku! Dziękuję za interesujące uzupełnienie. Mam wrażenie, że technika ta jest bardziej pierwotna niż powszechna dzisiaj opuszkowa. Tam więc, gdzie powstawały pierwsze instrumenty strunowe, rozwijała się technika paznokciowa. Z dzisiejszego punktu widzenia wydaje się ona znacznie trudniejsza. Ale to musiałby stwierdzić praktyk.

      Usuń
  4. Posłuchałam - niby skrzypce, więc zaraz przeczytałam, co znalazłam, o suce i fideli. No i faktycznie, z rodziny skrzypiec. Czymś się niektórzy, zwłaszcza artyści, chcą wyróżnić, znaleźć swoją niszę. Ale to nie jest moja muzyka, nie przyciąga uwagi, nie sięga głębiej, raczej muzyka ilustracyjna. Klasyków słucham nie robiąc nic innego. Słucham i jest tylko muzyka. Ta folkowa, to jak tło, nie absorbuje. Co innego, gdy się widzi wykonawcę, uczestniczy w koncercie, odbiera emocje wykonawcy, wtedy jest zupełnie inny odbiór muzyki. Folk - nie dla mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja lubię pewne odmiany współczesne muzyki folkowej i stricte ludowej. Akurat te kawałki grane przez InFidelis mają dla mnie wartość czysto muzyczną, nie ilustracyjną, choć rytm jest wyraźnie taneczny, bo wywodzi się z tańca. Nie każdy to jednak lubi. W czasie Festiwalu Nowej Tradycji oraz corocznego Festiwalu Skrzyżowanie Kultur można posłuchać także różne ciekawe formy muzyczne z innych stron świata. Kilka razy pisałam o wrażeniach z takich koncertów.

      Usuń
    2. Lubię muzykę ludową innych narodów, bliższa jest mi europejska, ale pamiętam u Ciebie niezwykłą mongolska pieśniarkę. Taką muzykę lubię :)

      Usuń
    3. O tak, Urna Chahar-Tughi jest zjawiskowa :-) Wspaniały głos. Wiesz, ja mam muzykę ludową, ludowe pieśni bardzo blisko w okolicy, sporo zespołów funkcjonuje, aktywnie popularyzują śpiewacze tradycje, obrzędowe obyczaje, to może jakoś tak bardziej to dla mnie naturalne i się przyzwyczaiłam, chociaż w życiu bym tak nie zaśpiewała, takim specyficznym białym głosem.

      Usuń
  5. To ja sobie jeszcze raz posłucham...;o)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mnie to się podoba, jak Ty piszesz "z pazurem" o takich zdarzeniach. Okazuje się, że nie ma końca świata,albo zdarzył się tylko gdzieniegdzie:))
    Pozdrawiam Ciebie i Twoich Czytelników. Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A gdzie miał być koniec świata? Nic nie słyszałam... Coś przegapiłam?

      Usuń
  7. Suka biłgorajska nest fantastyczna, i też kiedyś o niej pisałam :)

    http://po-klawiszach.blogspot.com/2015/05/suka-bigorajska-czyli-wielka-niewiadoma.html?m=1

    OdpowiedzUsuń