poniedziałek, 28 września 2015

Trzy książki na krzyż

      1. Książka wywiad z Dorotą Masłowską to pierwsza rzecz tej autorki przeczytana przeze mnie w całości. Dodam, że przeczytana bez przymusu, z własnej i nieprzymuszonej woli. Oczywiście rozumiem, że Wojna polsko-ruska to kwestia odświeżającego podejścia do języka, dostrzeżenia jego żywotności, bujnego pulsowania w mowie potocznej określonego środowiska, ale cóż z tego, to absolutnie nie mój język. Podziwiając autorkę za fenomenalny słuch językowy, nie potrafię wykrzesać z siebie ani grama entuzjazmu dla jej bohaterów i opisanego świata. Paw królowej zaś... nie mam pojęcia, o czym to jest :-( Recenzje czytałam, fragmenty czytałam, to pewnie błąd, powinnam przeczytać całość. Ale fragmenty były niestrawne, więc obawiałam się o stan swego układu trawiennego po ewentualnym skonsumowaniu całości. O Kotach też czytałam z trzeciej ręki, ale i słyszałam z drugich ust. Pozytywnie. Czyli jest ta Masłowska, pisarka młoda, wierzę, że utalentowana, ba, czytałam jej felietony w Przekroju. Nie powiem, błyskotliwe, czasami wręcz erudycyjne, na tle strasznie nagle obniżającego się poziomu tygodnika jej teksty emanowały świeżością. Niestety, przestałam Przekrój czytać. Były jakieś dwie sztuki teatralne, dwa dramaty, nie natrafiłam dotąd. Na prowincji nie grają. I teraz ten monstrualny wywiad z napuszonym tytułem Dusza światowa. Kto takie tytuły dzisiaj nadaje nie narażając się na śmieszność? A no właśnie! Sprawdziłam i przeczytałam. Z satysfakcją. Książka klarownie ułożona, podzielona na rozdziały tematyczne, wokół których krąży rozmowa. Wiele razy łapałam się na myśli: "Mądra dziewczyna, ma rację" - protekcjonalne to trochę z mojej strony, prawda, ale cóż, należy do pokolenia pisarzy, na których się już nie wychowywałam, więc różnica wieku mi na to pozwala. Niemniej byłam ciekawa warsztatu, podejścia do roli pisarza, do literatury, łączenia teorii pisania z praktycznym wykonaniem. Podoba mi się, że Masłowska do swoich książek nie dorabia wielkiej ani w ogóle żadnej ideologii. Znajduje, wymyśla, odkrywa temat, temat ją frapuje, zaczyna pisać. Bo przyznaje, że łatwiej jej pisać niż mówić. Z dystansem opowiada o sobie z czasów początku wielkiej sławy po debiutanckiej Wojnie. Ale, w przeciwieństwie do innych, których nazwisk tutaj nie wymienię, żeby ich bez potrzeby nie promować, nie poszła w celebryty, nie stała się sławą medialną, pozostała pisarką i to, nawet jeśli jej twórczość nie za bardzo mi odpowiada, stanowi o prawdziwości talentu. Duszę światową naprawdę polecam każdemu, nawet jeśli - jak ja - nie trawi powieści Masłowskiej. Bo to jest rzecz napisana normalnym językiem, a rozmawia się o różnych sprawach, o świecie, podróżach, o pracy,  o pisaniu, o genezie literatury i źródłach literackiej fikcji, która tak bardzo przypomina rzeczywistość. Może nawet przeczytam te Koty? Opinię słyszałam wyważoną i pozytywną od osoby w moim wieku, mającą w dorobku tysiące przeczytanych książek, to wzbudza zaufanie. Choć podskórnie obawiam się, że ten wywiad jest jak dotąd najlepszym jej utworem ;-)
       2. Marek Kondrat czytający Mistrza i Małgorzatę? Pierwszy odruch: super! będę słuchać. A potem, konsternacja. Co on czyta, to nie tak leciało! Przecież znam, mam na półce, sięgam po biały tom BN. No niby się zgadza, a jednak nie zgadza. Pierwsze polskie tłumaczenie Ireny Lewandowskiej i Witolda Dąbrowskiego w nowym wydaniu, z jakimiś zmianami w leksyce. Głos Kondrata kompletnie nie pasuje do Patriarszych Prudów ani do ulicy Sadowej, a już na pewno nie do procuratora Judei. Woland z głosem Marka Kondrata?! On brzmi jak wojak Szwejk a nie najbardziej inteligentny szatan w dziejach literatury. Nie, zdecydowanie to nie był dobry wybór. Nie słucham. Wolę sama jeszcze raz przeczytać.
       3. Uwaga, uwaga! PARNICKI w radiu! To znaczy jego książka :-) Przemysław Bluszcz (nie znam) czyta wczesną powieść Teodora Parnickiego Trzy minuty po trzeciej. Polityka, sensacja, szpiedzy i te sprawy. Pytanie: dlaczego akurat tę??! Rozumiem, że trudno byłoby zachęcić masowego czytelnika/słuchacza do cierpliwego słuchania zawiłej składni wynurzeń bohaterów Zabij Kleopatrę czy rozważać za tokiem narracji istnienie lub nieistnienie bohaterki Słowa i ciała, ale takie Srebrne orły są stosunkowo proste do przebrnięcia. No tak, kwestia promocji wydawnictwa (ukazało się nowe wydanie powieści), nieważne dla kogo ;-) Godzina audycji tylko dla bezrobotnych: za kwadrans dziesiąta. Na szczęście można odsłuchać nagranie, co właśnie czynię. Początek operowy: bohater właśnie wyszedł z budynku opery po Tannhäuserze Wagnera. Słucham - pan Bluszcz czyta o wiele lepiej niż Kondrat, zwłaszcza podkładanie głosu pod Japończyka wychodzi mu świetnie ;-) 
  

18 komentarzy:

  1. Przez jakiś czas myślałam o Masłowskiej, już nie pamiętam, co spowodowało że jest gdzieś dalej w moich zakamarkach.
    Po Duszę światową sięgnę, oczywiście, jak będzie w "mojej" bibliotece.
    Pozdrawiam Notario. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sprawdź, może jest, książka ukazała się już dwa lata temu.

      Usuń
  2. Gdy jestem u Ciebie to tak jakbym na Parnasie przebywała...:-)

    Niestety, szybko proza życia i pospolitość /która skrzeczy/ zrzuca mnie na samo dno.
    A Masłowską czytałam często w kwartalniku "Książki" i też kiedyś w "Przekroju".
    To muszę "Duszę światową" przeczytać - nie mam innego wyjścia.
    Serdeczności!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tym razem ten Parnas nie nazbyt wysoki ;-) Ot, jedna lektura wpadła w ręce, dwie proponuje radio, wybór dosyć mały.

      Usuń
  3. Taak... Parnickim w radiu cieszę się za Ciebie. Co do Kondrata - chyba wierzę, ale musiałabym sama usłyszeć. Różne głosy jednym pasują w danej lekturze, innym nie, szalenie ciekawa rzecz, ludzkie te gusta :) Ja na przykład kocham Fronczewskiego, jak czyta Ferdydurke, no znając na pamięć, rechoczę i tak ze śmiechu.

    Masłowska, tak. Szanuję. Ale tu też wkradają się gusta i guściki. Ja na przykład nie mogłam za bardzo strawić "Wojny...", ale już "Paw Królowej" jest dla mnie wręcz melodyjny, a sztuka na jego podstawie w Starym Teatrze - miodzio.

    Ps. Nareszcie miałam czas na ODWIEDZINY. Dawno nie byłam, taki los. Los do zmiany ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do Bułhakowa pasuje mi Krzysztof Wakuliński :-) Na ile możesz zmienić swój los?

      Usuń
    2. Myślę, że zdecydowanie bardziej niż Edyp - niech to wystarczy :)

      Usuń
    3. To niemało :-) Trzeba działać!

      Usuń
  4. daleko mi do Parnasu, ale pójdę:))

    OdpowiedzUsuń
  5. "Trzy minuty po trzeciej" Parnickiego właśnie kończę czytać. Trzeba było kupić po to, by wydawca zwietrzył interes i wydał też późniejsze dzieła, szczególnie te, których jedyne wydania z lat 80-tych nie dają się już prawie odczytać.
    Wrażenia średnie. Styl zbliżony do tego z "Opowiadań" lub "Hrabiego Juliana i króla Roderyka". Ale warto przeczytać z dwóch powodów.
    Po pierwsze - szukając tropów pojawiających się i rozwiniętych później, na przykład intryga szpiegowska i sobowtór od razu na myśl przywodzi "Koniec Zgody Narodów".
    Po drugie - dla tła. Nieczęsto (wcale chyba!) można poczytać o mieszaninie kulturowej Mandżurii lat 20-tych XX wieku. Rosjanie biali i czerwoni, Japończycy, Chińczycy różnych opcji politycznych, kolej mandżurska, okręty zawijające do Władywostoku, po prostu coś wspaniałego. Tym bardziej, że Parnicki znał to z autopsji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli nie ma innej opcji: trzeba kupić :-) Może wydawnictwo zauważy zainteresowanie i wyda kolejne?

      Usuń
  6. na moment do Masłowskiej: ja jednak mam wrażenie, że dresiarze, hipsterzy, to tylko subkultury, a dodatku o charakterze efemerydalnym, podobnie jak kod westymentarny i inne zjawiska o których panie rozmawiają. być może w wielkomiejskim tyglu kulturowym te zjawiska są bardziej widoczne:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słusznie, skoro w wielkomiejskim tyglu więcej ludzi, to i częstotliwość określonych zachowań, postaw, prezentacji zewnętrznej wreszcie również częstsza. Chyba dlatego tak jest, to się rzuca w oczy. W kulturach tradycyjnych, wiejskich, zmienność jest wolniejsza ;-)

      Usuń
  7. Zgadzam się... Bułhakowa trzeba przyswajać bez pośredników:) Za to wspomagacze płynne mile widziane...:)
    Kłaniam nisko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, jestem za, choć chciałabym trafić na kogoś, kto umiałby mi to tak wspaniale przeczytać, jak sobie to wyobrażam, że powinno być czytane ;-)

      Usuń
    2. Lata całe temu słyszałem w radiu fragment czytany przez Kolbergera... I powiem, że On był blisko...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    3. W takim razie żałuję, że nie słyszałam. Może gdzieś przechowują nagranie.

      Usuń