Jak we środę, 8 lipca, Kroke dali koncert na oficjalną inaugurację Festiwalu Etnokraków, to chyba... kupię ich płytę. Co jeden utwór, to lepszy i wprost wessało mnie w słuchanie. Część z tych rzeczy znałam, ale zabrzmiały jakoś inaczej, jak nowe. Naprawdę kawał dobrej, nawet bardzo dobrej muzyki. I nawet niezbyt chętnie nastawiłam się na słuchanie kolejnych muzyków, tym razem egzotycznych, z Indii. Nie chciałam psuć sobie wrażenia. Bo że teraz będzie to całkiem coś innego, było do przewidzenia. Mimo wszystko pewien zwyczaj prezentowania utworów, określone ramy czasowe poszczególnych utworów, to jest nam znane, podobne w całej zachodniej kulturze. A tam, na Dalekim i Środkowym Wschodzie czas mierzy się całkiem inaczej. Toteż gdy wyszło dwóch: Zakir Hussain i Rakesh Chaurasia, nie należało się dziwić, że jak ten drugi zaczął dmuchać w te swoje flety, to wstęp trwał i trwał, i trwał ponad 15 minut. Wtedy dołączył ten pierwszy na tabli, czyli dwóch indyjskich bębnach. I co? Myślałby kto, że będzie jeden utwór, potem drugi i trzeci. Nic z tego. Przerwa była coś dopiero po godzinie. Co prawda kilkanaście razy były momenty, w których wydawało się, że własnie skończyli, zrywały się oklaski, a tu następny wściekły rytm i flecik ;-) W pewnym momencie wydawało się, że oni tak specjalnie robią, aż się widzowie zaczęli śmiać ze swoich omyłek. W końcu naprawdę była przerwa, a po niej bis. Czym on się różnił od utworu prezentowanego w koncercie głównym, trudno mi powiedzieć, ale był krótszy ;-) O Zakirze Hussainie do dziś na okrągło mówią w radiu: że genialny, że rewelacyjny, że niesamowity i mistrz. Słuchałam z nim wywiadu. Jedno zapamiętałam. Gdy ojciec zaczął go uczyć gry na tabli, jego dzień zaczynał się o trzeciej nad ranem. Pod okiem ojca uczył się rytmu, jeszcze nie grania, tylko poprzez śpiew, głos, recytowanie. Potem szedł do szkoły, a po powrocie powtarzał to, czego uczył się rano z ojcem. To się nazywa droga do mistrzostwa!
Za to wczoraj znowu czekałam właściwie na występy Polaków: Adam Strug, Kwadrofonik i Pianohooligan, czyli Piotr Orzechowski. Tak czekałam, że w końcu Adama Struga przegapiłam, czego przeboleć nie mogę. Potem była Maria Kalaniemi z Finladndii, a ja czekałam znowu na Pianohooligana i kiedy już nastroił ten swój fortepian to... prawie mnie uśpił. Piano to było bez wątpienia, ale hooligana za grosz :-( No cóż, spodziewałam się chyba większego szaleństwa ;-) Taki niewyrobiony ze mnie słuchacz niestety.
Kroke
Zakir Hussain i Rakesh Chaurasia
Dzięki Tobie byłam na oryginalnym, egzotycznym koncercie. Słyszałam tę rozmowę, w czasie której wyszło, że geniusz Hussaina to wynik morderczych ćwiczeń, które wymuszał na nim ojciec. Ja byłam wstrząśnięta, a muzyk był za tę katorgę wdzięczny ojcu. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNiezupełnie wymuszał, bo muzyk przyznał,z ę ojciec go w pewnym momencie zapytał, czy chce być jego uczniem. Chłopiec maił wtedy 12 lat. Po prostu podjął decyzję i to były jej konsekwencje. ta przymusowa mordercza nauka nawet nie zaczęła się jak u Mozarta w wieku lat 4 ;-)
Usuńdobrze, gdy spotkają się genialny muzyk i wdzięczny, życzliwy słuchacz:))
OdpowiedzUsuńNie za bardzo entuzjazmem zapałałaś do hinduskich bębnów ;-) Tak wyczuwam :-)
Usuńnie sądź:)) padam
UsuńNie sądzę i nie osądzam :-) Współczuję! Sama też padam co jakiś czas ;-)
UsuńNo nie....
OdpowiedzUsuńTo ja zaglądam żeby zobaczyć co mi odpowiedziałaś na mój niesamowicie mądry komentarz.... a tu ciemno i głucho.
Wpadłam do domu na dzień lub dwa, posłuchałam u Ciebie wspaniałego Kroke i tych Hindusów i się mądrze zapytałam czy Ty na własne oczy i uszy to słyszałaś i widziałaś w tym Krakowie.
No i pewnie zapomniałam wysłać.
Może teraz nie zapomnę.
Sobie odpowiadam, bo sie cieszę że ten komentarz mi się nie śnił i udało mi się go wpisać!!!
UsuńA widzisz, zaganiana jesteś jak i ja. Słuchałam transmisji w radiu. Ale na wsi trudno znaleźć czas odpowiedni, kiedy oni akurat grają ;-) Dlatego pewne rzeczy mi uciekły :-( Na własne oczy i uszy słucham ptaszków i szumu deszczu :-)
UsuńPiękna muzyka. Ojciec wiedział, co robi, chociaż ta trzecia rano mną wstrząsnęła, ale kiedy mistrz jest wdzięczny ojcu, to mnie to uspokoiło. ;) . Pozdrawiam Notario. :) . Będzie mi się lepiej maszerować. :)
OdpowiedzUsuńDo każdego mistrzostwa dochodzi się droga wyrzeczeń. Nasza kultura wygodnictwa i łatwości życia chyba powoli o tym zapomina ;-)
Usuń