poniedziałek, 12 stycznia 2015

W stylu retro prosto z patefonu

      Ostrzeżenie: wpis i nagrania NIE SĄ dla dźwiękowych ortodoksów! ;-)

      To był mój pierwszy muzyczny zakup zaraz po Nowym Roku, drugiego stycznia. W zwykłej księgarni, która bardziej przypomina w zasadzie sklep papierniczy (spinacze, dziurkacze i taśma klejąca), pomiędzy kalendarzami zaplątał się dwupłytowy box za śmieszne pieniądze. Na białym tle okładki stylizowany na ręczne pismo tytuł, urocze jak z elementarza śnieżne płatki wokół Świętej Rodziny, Gwiazda, dwie owieczki, osiołek... jak nie z tej epoki.  Faktycznie: dwupłytowy album z kolędami w przedwojennych nagraniach.
       Nie  lubię współczesnych wersji, często zbyt głośnych i zbyt udziwnionych jak na charakter Bożego Narodzenia, które dokonało się w środku nocy. Czasami nie wiadomo czy to jeszcze kolęda, czy już jakieś techno. Śpiewać się w tym rytmie nie da, do słuchania za głośne. A tu za magicznym włączeniem przycisku w odtwarzaczu przenosimy się - jak filmie Woody Allena - tylko nie do Paryża, lecz do Warszawy. Nagrania retro ze starych czarnych analogowych płyt, niektóre wprost z patefonu, pełne trzasków i jęków. Dla wielbicieli czystego dźwięku rzecz nie do przyjęcia, a przecież głos takiego Eugeniusza Mossakowskiego wydobyty sprzed prawie stuletniego nagrania wzrusza podwójnie: z powodu emocjonalnego ładunku kolędy i za sprawą uświadomienia marności życia człowieka, który jednak nie wszystek umarł, gdyż jego głos nadal żyje w nagraniu.
        Dlatego słucham teraz kolęd w wykonaniu przedwojennych artystów. Nie przeszkadzają mi szumy, jęki patefonu i niedzisiejsza maniera. Wzruszam się, gdy w tle pobrzmiewają dźwięki kościelnych dzwonów i organów a niegdysiejsze chóry z kościołów św. Jakuba,  OO. Jezuitów,  św. Krzyża oraz Chór Lachmana, Chór Dana wraz z wybitnymi często solistami wyśpiewują Gloria in excelsis Deo.
        Eugeniusz Mossakowski - (1885 - 1958) śpiewak operowy, baryton dramatyczny. Naukę śpiewu rozpoczął dopiero około trzydziestego roku życia. Przez większość życia związany z warszawskim Teatrem Wielkim, debiutował w 1921 r. Był pierwszym wykonawcą tytułowej partii w Królu Rogerze Karola Szymanowskiego podczas premiery (1926) przygotowywanej pod kierunkiem samego kompozytora.W czasach największej scenicznej świetności nazywany królem barytonów.




        Innym wykonawcą na płycie jest Chór Dana, czyli  męski kwartet wokalny założony przez Władysława Daniłowskiego w 1928 r. W różnych okresach działalności Chóru śpiewali w nim między innymi: Wincenty Nowakowski, Zachariasz Papiernik, Aleksander Kruszewski, Mieczysław Fogg, Tadeusz Bogdanowicz, Adam Wysocki, Tadeusz Jasłowski i inni. Z czasem zespół zmienił skład na mieszany i wstępowały w nim także kobiety. Podczas wojny zespól występował między innymi w kawiarni Mała Ziemiańska, gdzie aranżerem i akompaniatorem był Witold Lutosławski. W 1935 roku zespół jeszcze w formacie kwartetowym wstąpił w filmie Wacuś jako pracownicy lombardu, oczywiście śpiewając piosenkę. W ich wykonaniu na płycie między innym Lulajże Jezuniu:




        Chór Lachmana - nazwę zawdzięcza założycielowi Wacławowi Lachmanowi (1880 -1963). Pochodził z Płocka, który w 1934 r. nadał mu tytuł Honorowego Obywatela. Był kompozytorem, dyrygentem i pedagogiem. Studiował w warszawskim Konserwatorium w klasie Zygmunta Noskowskiego (kompozytora Stepu, pierwszego polskiego poematu symfonicznego). Chór Lachmana został założony w 1906 roku, z czasem zmienił nazwę na Harfa, którym Lachman kierował do swojej śmierci.
W wykonaniu Chóru Lachmana - Gdy się Chrystus rodzi (i okładka płyty)





Trudno wymienić i opisać tu wszystkich. Dwie płyty zawierają w sumie 48 kolęd, niektóre w kilku różnych wersjach i wykonaniach. Wspaniała podróż do przedwojennej muzycznej atmosfery świątecznej. A dla tych, którzy nie tylko przeczytali, ale i wysłuchali - bonus. Tango Nasza jest noc w wykonaniu Chóru Dana. (Uwaga: po początkowych trzaskach jest po prostu ślicznie i z wielką nostalgią ;-)

11 komentarzy:

  1. prawdziwie noworoczny prezent: odnalazłaś zapomniane melodie i wykonawców, a wraz z nimi dawny czas. Czekały na kogoś, komu sprawią radość:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że razem ze mną odbyłaś tę podróż w muzyczną przeszłość :-) Tango całkiem na karnawałową noc :-)))

      Usuń
  2. współczesny sposób wykonywania, gesty, będą za kilkanaście lat równie anachroniczne...i wzruszające. Jak te dwie panienki pod choinką:))
    cz

    OdpowiedzUsuń
  3. Niestey, nie mogłam wysłuchać, ale tak pięknie o tym napisałas, że sobie wyobraziłam...
    A mam odrobinę wyobrażni, także tej słuchowej....
    Piękne.
    Dziękuję Ci za te "stare pocztówki".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stare pocztówki muzyczne - a pamiętasz, że były takie?

      Usuń
    2. No pewnie, że pamiętam. Wszak ja starsza o te parę wiosen od Ciebie jestem...

      Usuń
  4. Noti uwielbiam staroci wyciągane z lamusa, przypominam sobie wtedy całe mnóstwo zdarzeń, chór Dana wysłuchiwałam w latach pięćdziesiątych w radio i nie tylko, póxniej tez na czarnych winylach, które teraz przeżywają renesans
    pozdrawiam i dziękuję
    j

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętasz z tamtych czasów o wiele więcej niż ja, i więcej wiesz, bo znasz i opisujesz ludzi, którzy wówczas kulturę tworzyli ;-)

      Usuń
  5. Heh, dzięki Tobie odkryłam, że JESTEM dźwiękowym ortodoksem, choć zawsze uważałam H. za lekkiego wariata z tego powodu, że nawet wersja youtube lub mp3 mu przeszkadzają.
    Czyli może, hm... półortodoksem? A sama analogów słuchałam długo, bo wszystkie kawałki, które poznawałam odbywały się tą drogą. Jeszcze zdążyłam :) Dopiero później radio-kasety itd.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli nie trawisz ;-) Może chociaż tanga byś wysłuchała? Ja nie muszę się czepiać, bo... nie muszę ;-) Mnie nie boli :-) Mam winyle do tej pory, niewiele, ale mam. I adapter. Od dawna nieużywany, ale jest. Może go kiedyś włączę jeszcze.

      Usuń