czwartek, 20 lutego 2014

Händel znowu w Krakowie

       Historia się powtarza: w zamian za uzdrowienie umierającego króla bogowie żądają śmierci innej osoby. Wierna żona decydyje się poświęcić za małżonka (por. "Alcestę" Glucka). Händel też przecież wziął na muzyczną tapetę Alcestę. Z tym, że w partii tytułowej obsadził jej męża, Admeta. Podobnie jak u Glucka jest tu i Herkules (Ercolo) posłany do Hadesu po zmarłą Alcestę, jest i Apollo. Ale opera Händla jest bardziej zawiła, bo równolegle rozwija się wątek drugiej pary: Antygony i Trasimeda, brata Admeta. Bracia oczywiście powinni ze sobą rywalizować o względy tej samej kobiety. Zaraz, zaraz, ale Admeto ma żonę! Nie, już nie ma, przecież nie żyje, poświęciła się za męża. Co prawda, będąc jeszcze w żałobie, wysyła Herkulesa, aby ją z powrotem ze świata zmarłych przyprowadził i doskonale wiemy, że heros nie z takimi trudnościmi potrafi sobie poradzić.Trzeba jednak wziąć poprawkę na zawiłość kobiecej duszy: Alcesta nie zamierza tak od razu mężowi na oczy się pokazywać! Nie może przepuścić takiej doskonałej okazji do sprawdzenia jego wierności. Biedny, prostolinijny Herkules musi kłamać: wszystko na nim się skrupi.  Król go wysłał z misją; on misję wykonał, a kobieta mówi: Stop! Nie tak prędko. Najpierw powiedz, że ci się nie udało, niech myśli, że nie żyję. Zobaczymy, co zrobi.
      No i się zaczyna. Admeto rusza w konkury do Antygony, ze wzjemnością zresztą; Trasimede, wściekły, bo brat odbił mu ukochaną (trochę to nieprawda, bo Antygona i tak go nie kochała, ale kto by się przejmował taką drobnostką), próbuje porwać Antygonę, o czym jej opiekun Meraspe nie omieszka królowi donieść. Alcesta w przebraniu szaleje z zazdrości, bo nie dość, że Admeto jakby zapomniał choćby z przyzwoitości o żałobie po niej, to na dodatek Antygona z miłością kontempluje jego portret. W zakończeniu niedoszły wdowiec, król Admeto i Antygona prawie już biorą ślub, gdy wpadają Trasimede z Alcestą i niemal dochodzi do morderstwa. Admeto wraca na łono małżonki, Trasimede zdobywa Antygonę (która przecież go nie kochała, ale czy to ma znaczenie?)
      Taką to historią zabawiali się widzowie King`s Theatre w Londynie  31 stycznia 1727 roku. Na scenie w sensie prawie dosłownym królował w partii Admeta Senesino (Francesco Bernardi), miotający się między dwiema divami: Faustiną Bordoni jako Alcestą i Francescą Cuzzoni w partii Antygony, o których rywalizacji krążyły legendy. Aby obie temperamentne śpiewaczki utrzymać jako tako w ryzach, Händel potrafił posunąć się do groźby wyrzucenia przez okno jednej z nich.
        Na szczęście do tego nie doszło. Opera została wystawiona z sukcesem. Admeto, wymęczony majaczeniami (Orride larve), ślicznie rozpacza na łożu śmierci (Chiudetevi miei numi), Alcesta heroicznie się poświęca (Luci care), Antygona zaś rozpamiętuje niedoszły ślub (Spera allor) i wzdycha (Io ti baccio), a Trasimede chce zemsty (Armati, o core).
       W sieci znalazałam nagranie całości (ponad trzy godziny) z Halle Opera Hause w 2006 roku. Rzecz przedstawiono w realiach współczesnych, początek rozgrywa się w nowoczesnym szpitalu, w którym bohater sprawnie obsługiwany przez zespół pielęgniarek i lekarzy budzi się ze śpiączki. Nie mam chyba ochoty oglądać całości w tej scenerii. Poza tym tamta obsada niewiele mi mówi. Natomiast dzisiaj w Krakowie można liczyć na niezywkłe wrażenia.

Opera Rara

20 lutego 2014 - Teatr im. Juliusza Słowackiego, Kraków
 G. F. Händel, Admeto, re di Tessaglia (1727)

Admeto - Sonia Prina (kontralt)
Alcesta - José Maria Lo Monaco (sopran)
Antygona - Emöke Baráth (sopran)
Ercole (herkules) - Luigi De Donato (bas)
Trasimede - Romina Basso (kontralt)
Meraspe - Gianluca Buratto (bas)

Il Complesso Barocco, dyr. Alan Curtis


Przygrywka ;-)

Admeto majaczy:



Admeto umiera (prawie)




Alcesta chce umrzeć za niego:



A ten tu chce zabijać:

     

11 komentarzy:

  1. Z Twojego wspaniałego tekstu wyciągnęłam dwa wnioski:
    1. W najbliższym czasie wybierasz się do Krakowa /wiem, że już za póżno, ale w dawnej stolicy dużo jest wydarzeń kulturalnych na najwyższym poziomie/.
    2. O Londynie też myślisz :-))))
    Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
  2. dziękuje za zaproszenie do Krakowa. Zawiłości libretta niech prostuje muzyka. posłucham z youtuba, może nawet w całość, ale pózniej. Jest tak pięknie. Wybieramy sie z Benkiem nad morze, do Dębiny. Jaki tam klif i pustka. Dla nas cała NATURA!
    Powodzenia w Krakowie. czekam na kulturalne wieści!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z Krakowa wieści już są, obyło się beze mnie, ale słuchałam :-)

      Usuń
    2. podoba mi się: umiera (prawie:)))

      Usuń
  3. Notario Ty jesteś z Krakowa? Hmmm :-) muzyka poważna aż nazbyt, To wszystko piękne, ale mnie od takiej muzyki coś głowa zaczyna boleć... ale mam u siebie pewien piękny utwór pod wpisem ostatnim, może Cię poniesie równie mocno jak ta tutaj... pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, Mino, nie jestem z Krakowa: zapraszam an wspólny wyjazd do Krakowa ;-) Chodzi o wyjazd wirtualny, słuchowy - poprzez transmisję radiową ;-)

      Usuń
  4. Świetny "prawie kryminał" na długie "prawie zimowe" wieczory...;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czasem, widać, Krakusowi do Krakowa przez środkową Polskę bliżej:)
    Dziękuję i kłaniam nisko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam, każda droga dobra, jeśli prowadzi do celu ;-)

      Usuń