niedziela, 19 marca 2023

Permakultura

    Bynajmniej nie zamierzam zmieniać profilu z kulturalnego na rolniczy, choć samo słowo "kultura" pochodzi od łacińskiego uprawiania, w tym uprawiania ziemi. Niemniej ciekawe zmiany w podejściu do jej uprawiania łączą się ze zmianami w świadomości współczesnego człowieka, a paradoksalnie owe nowości okazują się stare jak świat. A przede wszystkim zgodne z naturalnymi procesami biologicznymi. Najpierw człowiek o nich zapomniał, a teraz wraca. Tak zresztą bywa  w wielu sferach ludzkiej działalności. 

    Na centralnych uprawach Peloponezu dominują - jak wszędzie, gdzie obowiązuje produkcja maksymalizująca zyski - uprawy monokulturowe. Opryskiwane i poddawane ciągłej chemicznej ochronie, narażają glebę na jałowienie, a same znacznie szybciej mogą ulec nieopanowanym żywiołom, jak np. pożarom. Wśród naturalnych roślin i drzew są też takie, które nie są co prawda odporne na ogień, ale mogą znieść wyższe temperatury. Stanowią one barierę ochronną dla innych roślin, ale przecież zostały zlikwidowane, bo w uprawach monokulturowych nie ma prawa rosnąć nic poza tym, co przynosi dochód. 

     Inaczej jest w gospodarstwach prowadzonych zgodnie z zasadami permakultury. Rośliny rosną tu piętrowo, tworząc wzajemnie wspierające się organizmy. Piętro wysokie to drzewa oliwkowe i morwy, piętro środkowe to cytrusy oraz piętro najniższe: krzewy owocowe a przy samej ziemi zioła i kwiaty. Niczego się tu nie wyrzuca, a przycinane gałęzie są na miejscu rozdrabniane i rozsypywane między drzewami i na grządkach. W permakulturowym ogrodzie nie przekopuje się ziemi, aby nie niszczyć składu gleby i nie narażać jej na erozję. Ewentualnie przekopuje się tylko raz - podczas pierwszego nasadzenia.  To coś dla mnie, bo strasznie nie lubię przekopywać ogródka. Po gwałtownym exodusie młodych coraz więcej z nich wraca na wyjałowione, spalone pożarami dawne monokulturowe sady i ogrody w centralnym Peloponezie i zakładają gospodarstwa ekologiczne według zasad permakultury. Niektórzy częściowo, a inni całkowicie przeszli już na ten system. Więc gdy się szuka w sklepie oliwy z oliwek, dobrzy by było znaleźć taką z Peloponezu, a nie powszechnie dostępną hiszpańską. 

     Zanim się zacznie, trzeba jednak sprawdzić jakość gleby, jej szczególne zasoby, warunki, możliwości. Na przykład przepuszczalność i stopień nawodnienia gleby sprawdza się wlewając do wykopanego dołu 10 l wody. Jeśli wsiąknie w ciągu 15 minut - nie wróży to dobrze. Ziemia jest przesuszona i nie zatrzymuje wody. Jeśli wsiąkanie mieści się między 15 - 30 minut, też nie jest jeszcze najlepiej. Optymalnie wsiąknie powinno trwać ok. godziny. Oznacza to, że gleba jest odpowiednio nawodniona, a rośliny nie będą narażone na wysuszenie. 

     Permakulturowe gospodarstwo przynosi plony przez cały rok, ponieważ znajdują się w nim rośliny dojrzewające i owocujące sukcesywnie. Nawet w polskim klimacie można mieć czas plonowanie rozciągnięty od wczesnej wiosny do samej zimy. Oczywiście jak ktoś chce uprawiać same jabłka, będzie trudno, ale i one w zależności od gatunku owocują od wiosny - papierówki - do późnej jesieni - renety. Renety zbieram prawie przed samym nadejściem zimy. Dopiero wtedy są najlepsze. Jeśli zaś chce się ogólnie mieć na działce takie miniaturowe gospodarstwo permakulturowe, można zadbać o rozmaitość plonów przydatnych po prostu dla siebie, we własnym domu. Wtedy i po przymrozkach można mieć co zrywać i zbierać, jak np. owoce kaliny, które dopiero po przemrożeniu nabierają odpowiednich właściwości. Zapewne mieszczuchy nie wiedzą, że pietruszka jest zielona przez całą zimę i gdy się ją wysieje późnym latem, zimą nawet spod śniegu można zbierać zieloną soczystą nać. Tylko jeśli moja morwa urośnie taka duża jak tam, to mi połowę działki zajmie, ale może potrwa to parę lat i mam dużo czasu zanim zacznę się tym martwić.

6 komentarzy:

  1. Niesamowite!!!! To Ty nawet morwy masz???
    Dziękuję serdecznie za wspaniały wykład.... chociaż o tej zielonej pietruszce to akurat wiedziałam...
    Moja działka jest 25 km od domu....ale ciągle o niej myślę... Chyba lada dzień pojadę żeby sobie z nią porozmawiać...:-))
    Stokrotka

    OdpowiedzUsuń
  2. Morwy w Polsce rosną od dawna, pamiętam smak ich owoców od dzieciństwa, na działce już zaczęła się wiosna, na Twojej zapewne także

    OdpowiedzUsuń
  3. Nasza morwa przez trzy lata biedowała, ale jak ruszyła, to klękajcie narody...;o) Na zimę zostawiam tylko jarmuże, bo Pan N. jest pietruszkożerny...;o) U nas, jak wiesz, "mydło, powidło, kapelusze damskie", bo działkę mamy dla duszy i żołądka, a nie dla kasiory...;o)

    OdpowiedzUsuń
  4. To właśnie na tym polega permakultura: mydło, powidło i reszta... Celem ostatecznym jest, aby samo rosło i samo sobie radziło przy minimalnym udziale człowieka... Możemy si ograniczyć do zbierania i konsumowania:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas to samo rośnie, samo się rozsiewa, tylko pielić się samo nie chce...;o)

      Usuń
    2. W tym rzecz, żeby pielenie ograniczyć do minimum i nie szaleć z porządkowaniem grządek...

      Usuń