sobota, 14 listopada 2020

A jednak Mistrz

     Podkreślam, gdyby ktoś nie wiedział. Nie był przekonany. Ja akurat jestem od dawna.  Do Conrada ciągnęło mnie jeszcze w czasach licealnych (bo nie przesadzajmy, dla uczennicy podstawówki byłby za trudny).  Wyczyściłam wszystkie zasoby dostępnych bibliotek w okolicy. I wciąż znajdowało się coś, czego nie czytałam. Dawno to było. Zabawne, jednego z zaskakujących odkryć dokonałam dopiero kilka lat temu, gdy wpadł mi w ręce jego "Notatnik osobisty". Nie miałam pojęcia, że i takie osobiste wspomnienia pisał. 

    Niektóre powieści i opowiadania Conrada czytałam kilka razy, do niektórych wracam wciąż ale nie czytając strona po stronie, lecz wybiórczo, w poszukiwaniu określonego wątku, frazy, nastroju. Po latach czyta się inaczej. Bardziej mikroskopowo, zatrzymując wzrok na detalach. Długie wstępy i szczegółowe opisy - zmora niecierpliwych czytelników goniących za sensacją - skrywają nieoczekiwane skarby języka i wyobraźni. Nic nie jest przypadkowe. Nie u Josepha Conrada, pedantycznego szlifierza diamentów. 

      Opowiadanie "Falk" mieści się w standardzie Conradowskich opowieści szkatułkowych. Jest sobie narrator, który opowiada o spotkaniu - ludzi morza, a jakże! Biorący w nim udział anonimowi opowiadacze zabierają kolejno głos, rozkręcają się powoli i nadchodzi moment, gdy ster opowieści przejmuje ktoś dotąd milczący (nie, tym razem nie Marlow) i zawłaszcza dalszy ciąg narracji wpomnieniem o niezywkłej przygodzie. W ramach jego opowieści pojawiają się dłuższe i ktrótsze narracje innych przywoływanych bohaterów. Ich wynurzenia krok po kroku, zdanie po zdaniu zaczynają układać się w całość, w pewien ciąg zdarzeń odsłaniających skrywane tajemnice. Skrupulatni badacze policzyli, że w "Lordzie Jimie" jest ponad dwudziestu narratorów. Czytelnik powinien sobie darować ich liczenie i identyfikację, żeby się nie zapętlić. A autor? Autor doskonale nad wszystkim panuje.

     W "Falku" narratorów jest znacznie mniej, ale nie to jest fascynujące, lecz precyzja konstrukcyjna, zaplanowana w najdrobniejszych szczegółach. No właśnie, te wstępy. "Kilku z nas siedziało przy obiedzie w małej nadrzecznej gospodzie...". Oczywiście nie pada żadne nazwisko, kto siedział, poza ogólnikowym "wszyscy byliśmy mniej lub więcej związani z morzem".  Pierwszy akapit kończy zaskakujace zdanie: "Ale obiad był ohydny i tylko oczy ucztowały". Następnie pojawia się szczegółowy opis ohydnej jadalni z przedpotopowym bufetem i zgrzybiałym kelnerem. Suma sumarum wszyscy byli głodni. Ale siedzą w tej knajpie i rozmawiają:"rozpoczęliśmy nasze niewyszukane opowieści". No dobrze, jeden drugi, trzeci zacznie, coś opowie, ale PO CO PODKREŚLAĆ NIEJADALNOŚĆ OBIADU rozmówców? Czy to ma znaczenie?

      Cele mogą być dwa: albo czytelnik sam nabierze apetytu i poczuje się głodny, wiec zanim przejdzie do dalszej lektury, postanowi coś zjeść. Albo od razu nabierze awersji do jedzenia i chwilowo uzna, że konieczość jedzenia to strata czasu i powód wielu komplikacji. Zakończenie opowiadania ostro uświadamia, że ta druga opcja jest bardziej bezpieczna. Dla czytelnika i jego żołądka. Tytułowy bohater bowiem po długim okresie milczenia, które w jednych wyzwala furię, u innych wzbudza zainteresowanie, a narratora, jego okręt i załogę doprowadza niemal do katastrofy, czuje przymus wyjawienia swojej wielkiej tajemnicy - jadł ludzkie mięso. I właśnie dlatego w pierwszym akapicie pojawił się ohydny obiad! Symetria. Domknięcie tematu. Opowieść zatoczyła koło.  Uważny czytelnik znajdzie w środku opowiadania jeszcze kilka kulinarnych wtrąceń, zawsze nieprzyjemnych. A to kotlet jak podeszwa, a to zepsute mięso. I tak zdanie po zdaniu zmierzamy do przypadku ludożerstwa dręczącego bohatera od dziesięciu lat. 

      Powierzchowny czytelnik zatopi się w opisie dramatu ludzi na statku, który niesterowny dryfuje wraz z wycieńczoną załogą aż po kres wytrzymałości. Inny skupi się na historii miłosnej. Ktoś z zacięciem psychologicznym może zadumać się nad meandrami postaci kapitana, który pływa na swoim statku z całą rodziną i dzieciarnią, skutkiem czego nadbudówka została okiełznana kobiecą ręką i posiadała w oknach firanki i kwiatki. Wilk morski wyznaczający kurs spoza firanek? Pole do popisu dla badaczy podświadomości. Chociaż akurat tutaj z a dużo do odkrywania nie ma. Bohater snuje plany sprzedania statku i powrotu na ląd.  

      Nurtuje mnie pytanie co było pierwsze w autorskim zamyśle: ohydny obiad czy ludożerstwo bohatera. Jakimi ścieżkami, jakimi nićmi całość była przez pisarza związywana. Na przykład postać posągowej dziewczyny, siostrzenicy kapitana i nazwa statku "Diana". Co zostało pierwsze zapisane w powieściowym rękopisie? Zapewne nie da się rozstrzygnąć, ale pewne jest jedno: gdy  na początku pojawia się "ohydny obiad", lepiej nie brać się do jedzenia.  W gruncie rzeczy Conrad jest tutaj wobec czytelnika uczciwy. "Przecież ostrzegałem", mógłby powiedzieć. Co nie oznacza, że nie potrafi wywieść czytelnika w pole. W "Tajfunie" mnie nabrał, ale to już inna historia.   

6 komentarzy:

  1. Bardzo bogate miał źycie Józef Conrad Korzeniowski. I może to wpłynęło na fakt takiego a nie innego przedstawiania czy też rysowania postaci w utworach, które stworzył....
    Tak sobie pomyślałam ale przecież skąd mogę więdzieć jak to było i co się działo w Jego głowie...???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet w "Notatniku osobistym" nie zdradza za bardzo procesu twórczego, raczej wspomnienia rodzinne, trochę o nietuzinkowym wuju czy dziadku, inne codzienne refleksje...

      Usuń
  2. stęskniłaś się się za morzem czy "męską" przygodą?:)
    Wiem, Conrad należy do Twoich ulubionych:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jeden z tych pisarzy, który jest miarą ;-) Powracam, żeby odetchnąć prawdziwą literaturą

      Usuń
  3. Kto się teraz zastanawia "co Autor miał na myśli ??"...Teraz literatura ma być łatwa i prosta...;o)
    Bardzo wysoko postawiłaś literacką poprzeczkę...;o)

    OdpowiedzUsuń
  4. Och, ja też się nie zastanawiam, "co miał na myśli", raczej "jak on to robi?" z naciskiem na JAK, czyli podziwiam
    Poprzeczkę postawił autor ;-)

    OdpowiedzUsuń