sobota, 3 lutego 2018

Opowiem wam o...

...pewnym mieszkaniu na siódmym piętrze Osiedla Marii Konopnickiej w Lublinie. Nie jest duże, budownictwo z wielkiej płyty pozwalało na trzy maluteńkie pokoiki z kuchnią i balkonem ledwo wystającym z płaskiej niebotycznej ściany. I nie z powodu metrażu jest interesujące, a dlatego, że na niewielkiej przestrzeni mieści się historia czterech pokoleń dwóch rodów. W największym z trzech pokoi zwraca uwagę zabytkowe pianino, na którym grała jeszcze kilka lat temu seniorka rodu. W małych ramkach na klapie i na pokojowym kredensie można odszukać jej zdjęcia, była piękną kobietą. Na ścianie tegoż saloniku wiszą milczące od lat skrzypce. Należały do seniora, który zapowiadał się na dobrego muzyka i prawdopodobnie wzorem innego antenata grałby w jakiejś orkiestrze, organizował koncerty, ale wojenna kontuzja ręki uniemożliwiła mu karierę wirtuoza. Grywał więc podczas uroczystości rodzinnych i świąt, kiedy wszyscy gromadzili się przy fortepianie i śpiewano kolędy lub patriotyczne pieśni. Mieszkanie kryje jeszcze inne skarby. Na ścianie małego podłużnego pokoiku uwagę przykuwa sporych rozmiarów obraz w drewnianej nadgryzionej czasem ramie. W melancholijnym pochyleniu pękatych chryzantem widać sprawną rękę malarza. Martwa natura kwiatów w wazonie zachwyca niewymuszoną kompozycją i ciepłym, choć jesiennym nastrojem. To dzieło dziadka obecnej gospodyni mieszkania na siódmym piętrze. Dziadek miał żywą kreskę i wprawne oko. W dokumentach historii miasta, w którego Radzie Miejskiej pracował, zachowały się fenomenalne karykatury kolegów rajców. Z czasów wojny natomiast pochodzą rysunki jego syna z prześmiewczą karykaturą wojennych polityków z Hitlerem na czele. Wojenna zawierucha nie zniszczyła ich ani nie stępiła ostrości widzenia. Historię rodów w mieszkaniu na siódmym piętrze tworzyły też kobiety. W szeregu rodzinnych pamiątek błyszczy zabytkowa maszyna do szycia prababci, która w niedostatku lat jeszcze rozbiorowych ratowała starą garderobę i nicowała stare płaszcze, sukienki, dziecięce paltociki tchnąc w nie przy pomocy igły i nici nowe życie. Maszyna jest nadal sprawna, chociaż trudno byłoby znaleźć osobę umiejącą na niej szyć i odpowiednie igły na wymianę. No i jest napędzana ręcznie, kto umiałby dzisiaj kręcić jej wypolerowanym kołem? Do pamiątek przeszłości mniejszych rozmiarów należy powstańcza broszka  praprababci obecnej gospodyni. Jest to broszka w kształcie wieńca laurowego, w który wpisany jest krzyż. Broszki takie nosiły żony, matki, siostry i wdowy powstańców. Rozglądam się po niewielkim mieszkaniu i co rusz natrafiam na pamiątki przeszłości. Za każdym razem znajduję coś innego. Obrazy na szkle malowane ręką dziadka, pożółkłe fotografie z drugiej połowy XIX wieku, milczące skrzypce na ścianie, stary zegar szafkowy z mosiężnymi obciążnikami... A w regałach, na stołkach, na kredensie w stosach książki, papiery, teczki rękopisów, brudnopis nowo powstającej książki pisanej przez obecną mieszkankę, spadkobierczynię czterech pokoleń rodzinnej historii, kustosza pamięci. Na poczcie czeka na mnie kolejna jej książka. Wkrótce się nad nią pochylę.  

12 komentarzy:

  1. nie domyślam się lokatorki mieszkania na 0siedlu Konopnickiej, ale to nieistotne. Domowe archiwalia i stare sprzęty pewnie czekają na właściwą ekspozycję. Marzą mi się takie miejskie muzea etnograficzne:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To autorka książki "Chodząc ulicami miasta" :-)))

      Usuń
  2. Pieknie opisane . Wiele osob ma takie mini muzea w domu. Dzieki internetowi mozemy o nich przeczytac. Dziekuje , pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję:-) W pewnym wieku większość ludzi odczuwa potrzebę spojrzenia wstecz. I niektórzy umieją to zainteresowanie przekuć w sztukę.

      Usuń
  3. Przepięknie opisane bardzo bogate we historię rodów mieszkanie. Mogę tylko żałować że nie mam już takiego mieszkania, w którym też było wiele godnych opisania przedmiotów...
    A książka "Chodząc ulicami miasta" to o Sandomierzu....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że o Sandomierzu. I Czesia doskonale o tym wie, a Ty odrobiłaś lekcję ;-)

      Usuń
    2. To ja jeszcze na stare lata muszę lekcje odrabiać???
      :-)

      Usuń
    3. Nie musisz, sama chcesz;-) Chciałaś wiedzieć, o czym jest "Chodząc ulicami...", to się dowiedziałaś:-)

      Usuń
  4. jestem posiadaczką ,,wspomnień" . Mieszkanie pozostało daleko , ale pamiątki są przy mnie .
    W eleganckiej sukience mojej babci brałam ślub cywilny i mam ją do tej pory . Czasu braknie na opisywanie ,,mojego skarbu" i ciesze się że mam komu przekazać historię naszej rodziny
    macham wieczorowo - Dośka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest skarbnica. Przekazać jak? Jako pamiątki materialne czy jako historię? Opowiedzianą? Opisaną?

      Usuń
  5. pamiątki materialne historii i pisane i opowiadane . Moje dzieci słuchały opowiadań o przodkach i mam nadzieję że zapamiętają .
    Część książek otrzymał jeden z synów . Kilka uratowanych przed spaleniem . Niemcy kazali palić z bibliotek książki a mój ojciec jako pachole wynosił pod pazuchą . Tematycznie żadna rewelacja , ale historycznie to pamiątka o wielkiej
    mocy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I koniecznie to trzeba utrwalić w formie pisemnej, właśnie tę historię o ratowaniu książek i podobne. Dla potomnych!

      Usuń