czwartek, 22 sierpnia 2013

Wstrząsnąć i zmieszać


      Najgorsze są koleiny. Suche, twarde, zasklepione. Po takich trudno się poruszać, choć może są bezpieczne, chroniąc przed zboczeniem z utartych szlaków. Wypadniecie z nich z impetem grozi katastrofą. O ile wyjdziemy z niej bez większego szwanku, katastrofa może być ożywcza.  trzęsienie ziemi odsłania idee, jak ukryte skarby. i znowu można układać labirynt, łącząc w całość rozproszone dni ludzkiego życia. Bo gdzieś w tym stogu siana jest igła i człowiek strzela, a Pan Bóg wywołuje wilka z lasu, i zobaczymy, co się wylęgnie z tego jajka.
      Z fatalnych jaj może wykluć się wszystko, choćby niedorzeczność, jak papież Teodor Pierwszy i Różowy oraz minister oświaty i wyznań Mickiewicz, który chodziłby bez obstawy wieczorami po Warszawie popowstaniowej, a wtedy nie będzie miał okazji, ni potrzeby, ni chęci wyśpiewania czy to Sobolewskiego lamentów, czy Improwizacji Wielkiej, jasna rzecz, czynnie będzie musiał zalecać się do samotności i czynem też ją przekonywać, że... cóż mu po ludziach? Czy władcą dla ludzi?! Udałaby się młodczikam czlenam Czornowo Kolca szybko i sprawnie zmusić pana ministra, aby pozaballadowo też, choćby i o zmierzchu gwiazdy nad sobą i gwiazdy pod sobą i trzy aż zobaczył księżyce.
       I nawet jeśli nikogo nie ma, kto by słuchał, czytał, odpowiedział wręcz na niedorzeczności osadzenia statku na mieliźnie, jak strasznie nudno by tu było, jak nudno! Prawda to, ale niemniej jest też prawdą cisza stanu napięcia mózgu, który działa tak, jak jest władny działać, za działanie zaś swoje gotów jest koszta płacić w nocy i dnia chwili dosłownie każdej.
      Czy naprawdę jesteśmy gotowi płacić za skręt rozumu naszego na manowce? Wyskakując z kolein wyżłobionych nawykiem, lenistwem, apatią, pośpiechem, rutyną, zostawić musimy to, co znajome, choć nie znaczy kochane, o, nie. Czasem to tylko znajomy wróg, który zawsze lepszy od wroga nieznanego. Czy  rzeczywiście zawsze? Więc mówiąc "żegnam", mówię to nie z przekonaniem, niemniej jednak wolałbym więcej nie wracać tutaj.

11 komentarzy:

  1. Ja Ci zaraz zrobię "żegnaj"...!! :o)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pejo, osdpozdrawiam :-)

    Gordyjko, przecież napisane, że nie z przekonaniem ;-)


    notaria

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo skomplikowany dla mnie ten wpis. A kogo cytujesz? Czyżby znów Parnickiego? Koleiny- zawsze nieprzyjemność i ograniczenie. Wolę równą drogę i wolność wyboru. Mimo to chyba jestem konserwatystką, a może tylko jestem wierna? Pozdrawiam serdecznie. Ha

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj wiem, sama go nie do końca rozumiem, ten Parnicki mnie tak komplikuje, większość cytatów to jego, jak się domyśliłaś.

      notaria

      Usuń
  4. Koleiny zniewalają. Już wolę wyboistą i błotnistą drogę.
    Ani się waż myśleć o niepowrotach. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Azalio, po błocie trochę ciężko się idzie ;-) Ale ścieżki polne to fajna sprawa :-)


      notaria

      Usuń
  5. Patrzę.... i widzę, że mnie tu nie było:-))
    I myślę sobie że dobrze jest wyjść z głębokich kolein. Bo one czasami już męczące są.
    Chyba najlepiej to ciągle jakąś piękną miedzą iść. Albo leśnym duktem. A najlepiej to górską ścieżką - nawet jak się nią już 100 razy szło.
    Byle iść do przodu. Bo każdy, najmniejszy nawet postój jest cofaniem się.
    Pozdrawiam Notario!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A teraz jesteś tutaj :-) Dla wielu koleiny są wygodne po prostu ;-) A spacery lesna lub polna droga bywają urocze, można odpocząć.


      notaria

      Usuń
  6. Na pewno zamieszałaś, bo nie za bardzo zrozumiałam post. Wszak nie koleiny w sensie dosłownym były jego tematem.

    OdpowiedzUsuń
  7. Taka proza poetycka...nie fabuła jest istotna

    OdpowiedzUsuń