niedziela, 4 listopada 2018

"Wzdłuż tych wszystkich dróg, nad którymi unosił się piasek, a wokół ciągnęła się nicość"

TU mnie zachęcił i mną zawładnął ;-)

     Na samochodach się nie znam, rozkoszy prowadzenia auta za kierownicą nie posmakowałam, a jednak przeczytałam "Osiołkiem" Andrzeja Stasiuka prawie na jednym oddechu. Podróże z artystycznie upakowanym bagażem w za małym samochodziku znam aż za dobrze. Stasiuk wybrał się zielonym "osiołkiem" na Środkowy Wschód: Kazachstan, Tadżykistan, Kirgistan, zauralska Rosja, Rosja azjatycka, pustynie, wielbłądy, piasek zasypujący szosy. A po drodze Ukraina, Dostojewski, Jerofiejew, Temudżyn, Tamerlan, Irtysz czy Irkuck, nazwy się plączą, ale skąd Kiszyniów? Przejazd nad Donem, przejazd wzdłuż pustynnego pustkowia, a we wspomnieniach "Znikający punkt", który akurat oglądałam, więc przynajmniej wiem, o czym mowa ;-) W innych miejscach, bardziej samochodowych, rozumiem mniej, albo wcale. Jednak powtórzę: przeczytałam na jednym oddechu. I dodam rzecz, o której się nie spodziewałam, że kiedykolwiek to przyznam: to pierwsza książka, w której wulgaryzmy, zresztą powtarzane w dwóch najpopularniejszych odmianach (;-) mnie nie rażą. A nie, nawet jeszcze wulgaryzujące dialektyzmy są. Mało tego, one tam są na miejscu. Gdyby ich nie było, właściwie rzecz cała byłaby wybrakowana, wydestylowana, ocenzurowana, wykastrowana, bez duszy, bez ikry. No więc są, w dialogach, w myślach narratora. Ale zacytuję coś innego. A`propos samochodów dawniej i dziś, a tak naprawdę o różnicach między człowiekiem dawniejszym a dzisiejszym, a jeszcze dokładniej to chyba o różnicy między przygodą a wygodą: "kiedyś wyprawa i jazda to były heroizm i wyzwanie. A teraz w dziurę wjedziesz, to ci się wszystkie światła zapalają, osiemnaście poduszek odpala, satelita zgłasza śmiertelne niebezpieczeństwo i za pięć minut jest pogotowie, straż pożarna i wsparcie psychologa". Pamiętam! Podróż "maluchem" pięcioosobową ekipą nad Morze Czarne! Nie oddałabym tych wspomnień za żadne poduszki, ABS-y, GPS-y i wszystkie satelity. No więc o tym ta książka jest: o przygodzie. O prawdziwej podróży, a nie tylko przemieszczaniu się z punktu A do punktu B. O podróży w dal, w głąb, w czas przeszły i świat wyobraźni. 
      Niezaprzeczalna zaleta prozy Stasiuka to język. Nie, nie chodzi o wulgaryzmy ;-) Chodzi o przystawalność języka do sytuacji, do przestrzeni i stanu ducha . Język o podszewce widzialnego i nicowaniu stereotypów. Wszyscy widzimy to samo, ale nie wszyscy umiemy to opisać. Na przykład  gdy się jedzie, jedzie i jedzie gapiąc w okno bez końca. Niby się myśli, ale właściwie wcale nie myśli, tylko patrzy: "Siedziałem z boku i patrzyłem. Nic nie było, ale patrzyłem. Piach, płasko po horyzont, nic." Albo o różnicach mentalności, a właściwie to cały czas mowa jest o złudzeniach europejskości, europocentryzmu, o tym, że zaskorupieliśmy w swoim europejskim poczuciu wyjątkowości i poczuciu wyższości "W całej tej Rosji, na całym tym Wschodzie wiedzą, że nie będzie ładnie. Bo ładnie robimy sobie po to, żeby uciec od grozy. Modląc się i cywilizując. Tak jak my na tym naszym zadupiu europejskim z espresso i prosecco. W tym ogródku jordanowskim ludzkości. Robimy zdjęcia i puszczamy znajomym na pociechę, że proszę: może być tak fajnie i jak się napniemy, to też se zrobimy. A tymczasem ci tutaj mają tylko piach do przesypywania z ręki do ręki. Materię podstawową. Początek i koniec. Jakby wiedzieli, że wszystko jest piachem w różnych stanach skupienia." 
      I to by było na tyle, jakby powiedział profesor mniemanologii stosowanej. Zostanie tylko piach. Prawdziwa podróż nie wiedzie przez turystyczne centra, lecz manowcami błotnistych poboczy i na przekór wygodzie ;-)
     

4 komentarze:

  1. No i jak tu nie przeczytać tak opisywanej przez Ciebie książki?
    No przecież nie da się.
    P.S. Czytałam kiedyś "Jadąc do Babadag", a w ub. roku "Wschód".
    Stasiuk to jest KTOŚ.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nie chwaliłaś się;-) Pewnie, że przeczytać!

      Usuń
  2. dodałabym, że podróż zawsze jest na wskroś...
    no to dziękuję, wieczory długie. Kaprysik miałam przez chwilę i mi porwano....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jak mogłaś dać porwać?!... Trzeba było trzymać blisko siebie! Stasiuka czyta się tak szybko, że nie wiem, czy na długie wieczory go wystarczy ;-)

      Usuń