środa, 16 maja 2018

Rocznica spóźniona o dwa lata

       I znowu różnice między życiem a autokreacją. Tamara Łempicka urodziła się w  Moskwie w 1896 roku. Podkreślając jednak, że jest Polką, zmieniła sobie metrykę na Warszawę 1898. No i dzisiejsze Google upamiętnia 120. rocznicę urodzin malarki, ponieważ Google nie "czyta" polskich źródeł informacyjnych, tylko międzynarodową Wikipedię ;-)
      Jej pierwszy mąż, Tadeusz Łempicki, był synem Marii Norwid, bratanicy Cypriana Norwida. Z kolei drugi mąż, baron Roul Kuffner był właścicielem największego majątku ziemskiego w Austro-Węgrzech. 
       Jej rodzina przyjaźniła się z Paderewskim i Rubinsteinem. Ona sama brylowała w paryskich salonach artystycznych, romansowała na prawo i lewo, prowokowała skandale. Malowała kobiety wyzwolone, czego klasycznym przykładem jest "Autoportret w zielonym Bugatti" 



Ale ja tu zamieszczę obraz inny, muzyczny:



      Jej znakiem rozpoznawczym były właśnie portrety, a portrety kobiet w szczególności. Niemniej jej falista kreska i operowanie czystą kolorystyką świetnie nadawały się do funkcji dekoracyjnych. Przykładem może być martwa natura z kwiatami - "Kalie"


      Był czas niezwykłej popularności malarstwa Łempickiej, potem o niej zapomniano, do głosu doszedł abstrakcjonizm. Obecnie na fali zainteresowania epoką art déco jej obrazy okazują się całkiem aktualne i można je znowu wieszać na ścianie ;-) 

15 komentarzy:

  1. Notario, och, jak dziękuję - Tamara Łempicka to osoba, o której mogłabym czytac i przede wszystkim której obrazy mogłabym oglądać zawsze. Autoportret w zielonym Bugatti z rozkosza powiesiłabym naprzeciw łóżka, by budzić się i zasypiac z jego widokiem w oczach...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda, że energetyczne te obrazy są bardzo :-)

      Usuń
  2. Na te "Kalie" to mam całkiem niezłe miejsce na ścianie...;o)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepiękny ten pierwszy autoportret.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tereso, ona ma ich wiele, naprawdę przyciągają wzrok.

      Usuń
  4. Powiesiłabym sobie Łempicką na ścianie....
    :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie ma to jak art déco. Ja lubię jej Lato (biała suknia i polne kwiaty)i jeszcze portret kobiety w narciarskim swetrze na tle zaśnieżonych szczytów. To bodaj St. Moritz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam wrażenie, że współczesna estetyka, nawet ta uliczna, graffiti, dekoracje różne, mają wiele wspólnego z estetyką przełomu XIX/XX i początku XX wieku, a teraz zainteresowanie tamta epoka przeżywa swój renesans.

      Usuń
  6. o gustach się nie dyskutuje, tym bardziej o zbiorowej fascynacji:))nie powiesiłabym - kalie to kwiaty - mają własną symbolikę. Poza tym jakoś blisko od art deko do kiczu
    Ale tak malować nie potrafię i doceniam sprawność pędzla:))
    Teraz pogadajmy:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O gustach jak najbardziej się dyskutuje. Wczoraj była audycja w dwójkowym Rachunku Myśli. Wzięłam w niej udział - telefoniczny :-)

      https://www.polskieradio.pl/8/5534/Artykul/2129997,Gust-Jak-o-nim-dyskutowac

      Usuń
    2. słucham:))kilka stwierdzeń przyjmuję za swoje, inne są mało precyzyjne. Najpierw trzeba by wyznaczyć granice tego, co rozumiemy przez gust. W formule ogólnej byłby częścią tożsamości, w potocznej- odnosiłby się do praktycznych zachowań: dreskod, mieszkanie w bloku czy lofcie,w wegetarianizm i inne wybory żywieniowe itp. temat ciekawy, pozornie błahy, tylko pozornie

      Usuń
    3. Podziwiam Cię, kiedy Ty na to wszystko, co robisz, znajdujesz czas? I jeszcze kosa w sadzie kosisz z rosą:)) Niesamowite

      Usuń
    4. Miałam zaplanowany komentarz i poleciał gdzieś :-) temat poważny, zgadzam się i dlatego trzeba dyskutować, nie kryjąc się z banałem, ze się nie dyskutuje ;-) Człowiek nie rodzi się z wrodzonym gustem, gust się kształtuje. Pytanie tylko, jak to robić.

      Usuń