sobota, 6 sierpnia 2016

Jest taki film

      We środę, ni z gruszki, ni z pietruszki, obejrzałam film na TVP Kultura. I od tej środy nie mogę zebrać szczęki z podłogi. To świadectwo jak nieodporna jestem, a po części i poza współczesnym obiegiem sztuki filmowej. Po pierwsze,  w mojej świadomości nie istniał taki reżyser jak Lech Majewski. Po drugie, na tle współczesnego popkulturowego badziewia filmowego zobaczyć film niemal bez akcji, na dodatek film, którego fabuła, bohaterowie, sceneria zostały wyjęte z obrazu - dosłownie(!) - z obrazu Pietera Bruegla Starszego, jest gratką nie lada.
      Najkrócej rzecz ujmując, można powiedzieć, że Majewski wszedł z kamerą w przestrzeń obrazu i uruchomił postacie filmując jeden dzień z życia flamandzkiego miasteczka uwiecznionego przez malarza. Poszczególne kadry filmu nakręcone są tak, że stanowią wierne odbicie scen sporego dzieła (124 /170 cm) z setką postaci. Reżyser opowiadał jak szukał odpowiednich plenerów chociażby na Nowej Zelandii, ale i w Czechach, Austrii, oczywiście także w Polsce, inspirowały go nawet chmury, których układ przypominał obrazy Bruegla, więc kazał je filmować. Narratorem w filmie jest sam malarz, który wyjaśnia poszczególne sceny obrazu, zdradza genezę i znaczenie zastosowanych zabiegów ikonograficznych, jak na przykład czerwone kubraki żołnierzy prowadzących Jezusa na śmierć czy usytuowanie młyna na wysokiej skale ponad miasteczkiem i całą przestrzenią obrazu. W roli Bruegla wystąpił Rutger Hauer, którego z tak wyrafinowaną postacią, jak "największy filozof wśród malarzy" bym nie kojarzyła. Drugim narratorem jest mecenas malarza, bankier, którego gra jak zawsze elegancki Michael York. Jest jeszcze trzecia narratorka - Maria, matka ukrzyżowanego Jezusa, tylko że wszyscy, w tym i ona, zostali pokazani w realiach szesnastowiecznych Niderlandów okupowanych przez Hiszpanów. Sceneria więc, zdarzenia, faktografia obrazują historyczne tło, w którym rozgrywa się ewangeliczna historia, albo odwrotnie:  Droga Krzyżowa zostaje pokazana jako jedno z wydarzeń współczesnych malarzowi. Ukrzyżowany zostaje bowiem po prostu ówczesny młody człowiek, a na egzekucję poza miasto prowadzeni są jeszcze inni skazani. Tylko że kolejne etapy, w tym nawet nałożenie cierniowej korony, są wiernym odniesieniem do ewangelicznych opisów.
       Film powinien być poprzedzony ostrzeżeniem: jest mocny, bardzo mocny. Naszpikowany drastycznymi obrazami cierpienia,  tortur,  prześladowań. Po symbolicznej, wręcz mistycznej scenie kupowania chleba od wędrownego sprzedawcy następuje okrutna egzekucja na młodym mężczyźnie, którego przywiązuje się do koła wysoko wbitego na pal, pozostawionego na pastwę kruków, które stopniowo go na tym kole rozdziobują. W innym miejscu mamy  kolejną drastyczną scenę zakopywania żywcem skazanej kobiety. Tak więc to film tylko dla ludzi o mocnych nerwach. Dodatkowo bowiem postacie te i sceny prawie pozbawione zostały dialogów. Mamy tylko te trzy wspomniane wyżej równoległe narracje: malarza, mecenasa i matki, prezentujące trzy punkty widzenia, trzy komentarze do rzeczywistości. Artysta wyjaśnia symbolikę teologiczno-filozoficzną poszczególnych elementów swojego dzieła, mecenas odnosi się do rzeczywistości politycznej, matka próbuje zrozumieć - a raczej nie rozumie - postawy społeczeństwa, które najpierw oklaskiwało jej syna, słuchało jego nauk i wezwania do zmiany życia, a teraz potulnie pójdzie popatrzeć na egzekucję i "nic się nie wydarzy", jak stwierdza.
      Są też sceny pełne czułości i miłości, jak w domu, gdzie matka zajmuje się dziećmi, zabawy dziecięce. Rutger Hauer jako Bruegel zdradza, że modelka do postaci Marii była jego zona, która akurat urodziła syna. Mamy piękną scenę, gdy żona przynosi malarzowi w plener, gdzie pracuje, posiłek, przychodząc z ich małym synkiem. Niemniej w filmie nie ma jednolitej ciągłej akcji, został złożony z kadrów jak scen wyjętych z obrazu i rozbudowanych o kilka sekwencji poprzedzających widok wykreowany na obrazie. na uwagę zasługuje tytułowy młyn wyeksponowany na szczycie skały, niemal niedostępny. Jego układ przypomina krzyż. Ze słów narratora - malarza dowiadujemy się, że młynarz w tym wypadku zastępuje Boga patrzącego z góry na ziemski świat. Młyńskie żarna ścierają ludzi na mąkę, są obrazem Losu, historii, cierpienia.
     Dopiero po obejrzeniu filmu przeczytałam, że Majewski zrobił film na podstawie książki Michaela Gibsona "Młyn i krzyż" będącej analizą i interpretacją obrazu Bruegla, znajdującego się w Muzeum Historii Sztuki w Wiedniu. Film kończy się widokiem muzealnych korytarzy i ujęciem kamery na oddalający się obraz. Jak na mnie i moje niefilmowe życie, jest to dzieło dosyć nowe, z 2011 r., chociaż film powstawał w 2008 i 2009 r., a dwa lata zajął montaż i komputerowe zgrywanie nakręconych scen z malarskim dziełem.
     
 Obraz Droga Krzyżowa:

Droga krzyżowa
By Pieter Bruegel starszy (1526/1530–1569) - 1. The Yorck Project: 10.000 Meisterwerke der Malerei. DVD-ROM, 2002. ISBN 3936122202. Distributed by DIRECTMEDIA Publishing GmbH. 2. Christian Vöhringer – Pieter Bruegel. 1525/30–1569, Tandem Verlag 2007 S.70 ISBN 978-3-8331-3852-2, Domena publiczna, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=148430

Film, trailer:


22 komentarze:

  1. Lech Majewski jest również reżyserem operowym. Wyreżyserował m.in. "Carmen" w Teatrze Wielkim w Warszawie w 1995 r., do której to inscenizacji kostiumy zaprojektowała Hanna Bakuła.
    Jola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, a mnie się jego nazwisko dotąd nie utrwaliło w pamięci.

      Usuń
  2. Piękny obraz.
    Pozdrawiam Notario. :) .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem, dużo na nim szczegółów,trzeba się dobrze wpatrywać, jak zrobił to reżyser.

      Usuń
  3. Nie jest to film "dla odpoczynku"...W niektórych fragmentach jest przerażająco-odrażający...;o)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno nie, ale wciągający malarsko i intelektualnie jak najbardziej.

      Usuń
  4. Musiał to być bardzo plastyczny film. A ja chciałam zapytać czy widziałaś "Dwa księżyce"? To też był taki malarski film. Dla mnie był przewspaniały, bo to o Kazimierzu Dolnym i na dodatek wg. książki Marii Kuncewiczowej.
    Pozdrawiam Notario.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie oglądałam "Dwóch księżyców", ale filmu, który byłby ożywieniem autentycznego obrazu nie znam żadnego innego.

      Usuń
    2. "Dwa księżyce" nie były ożywieniem obrazu, ale tam były tak malarskie sceny, jakby wzięte z obrazów. obejrzyj, nawet na YT jest w częściach.

      Usuń
    3. Może kiedyś, jak czas mi się "rozciągnie" ;-)

      Usuń
  5. był w zasięgu, a przegapiłam. A obraz tak charakterystyczny dla Bruegla - z taką liczbą postaci. Pomysł książki i filmy bardzo ciekawy. Potrafisz zaciekawić, tym bardziej, że zabieram się za ekfrazy, wiesz:))
    cz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz, ja też zaglądam do telewizora tylko wtedy, gdy już się obrobię i mam czas, a to często okazuje się późno w nocy, więc i tak bywa, że po prostu idę spać ;-) To był więc przypadek, że włączyłam telewizor i akurat trafiłam.

      Usuń
  6. Wow... Takie eksperymenty drenują mózg. Bardzom zainteresowana...
    Widziałaś może, przy okazji, "Walc z Baszirem"?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego nie znam, ja w ogóle bardzo mało oglądam filmów, więc mam ogromne braki.

      Usuń
    2. Ja też. Ale akurat ten "Walc..." nie tylko oglądałam, ale i pasuje do wpisu :)

      Usuń
    3. Może kiedyś na ten tytuł wpadnę, to obejrzę

      Usuń
  7. A to jam miał sposobność z dobry rok temu już baczyć i to mimo tego, że przyjaciel wielce odradzał, że się tak żywocie całem nigdzie nie wynudził, jak na tem filmie właśnie:)) Prawda, że tam fabuły nie ma baczyć czego, ale dowiódł Majewski tego, co z dawna głoszę: że to film dzisiejszy właśnie jest następcą sztuk dawniejszych, tam plastycznych, jak i muzycznych... Na całe szczęście tylko czasami jeszcze i literackich...
    Kłaniam nisko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Być może, ale muszą być spełnione pewne warunki: Żeby film zastępował dawniejszą sztukę malarstwa, reżyser musi być... malarzem, jak Lech Majewski właśnie. Co do muzyki, nie jestem pewna czy rzeczywiście film jest zastępnikiem w tym wypadku, czy tylko korzysta z muzyki włączając ją swojego filmowego języka ;-)

      Usuń
    2. Sam film może nie jest, ale jego oprawa muzyczna, podług mnie, z pewnością... Starczy wejrzeć jak diablo mało dziś powstaje klasycznych (o ile Pendereckiego np.można nazwać klasycznym:) koncertów symfonicznych czy symfonij, za to który z kompozytorów się co dobije znaczenia, wraz muzykę filmową komponować poczyna i cieszy się sławą dawniej jeno twórcom symfonij czy oper...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    3. Penderecki jest klasyczny - dzisiaj nazwa "klasyczny" nie odnosi się do czasów dawnych wieków, tylko do charakteru muzyki, a on tworzy klasyczną, no bo przecież nie rock :-) Oprawa muzyczna potrafi z filmu zrobić arcydzieło. Weźmy taką "Misję" chociażby.

      Usuń
  8. Muszę obejrzeć, dziękuję, bardzo Breugel ulubiony malarz, to on namalował igrzyska dzieci, pierwszy obraz który widziałam w Wiedniu w Musem w Wiedniu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto obejrzeć aczkolwiek nie jest to film rozrywkowy.

      Usuń