Był Maurice Duruflé, był Marc-Antoine Carpentier, swego czasu wspominałam też Charlesa-Marie Widora, tego od słynnej Toccaty z Piątej symfonii organowej (tam-tam tam-tam tam-tam tam-tam tam-tam uuuu uuuu tam-tam tam-tuuuu tam-tuuuu), był ornitolog Olivier Messiaen i kilku innych z różnych epok. Był też Fauré, ale nie szkodzi, będzie raz jeszcze. A to dlatego, że przespałam :-( Miałam szczery zamiar słuchać do końca, to znaczy słuchać części drugiej koncertu w transmisji z BBC Proms, w której zaplanowano trzy kompozycje Gabriela Faurégo i klapa. Pavany wysłuchałam, przyjemne bardzo; Cantique de Jean Racine wysłuchałam, niczego sobie; czekałam na ostatnie w w koncercie Requiem i ... obudziły mnie oklaski. Nawet do Pie Jesu nie dotrwałam. Jak twierdzą niektórzy, dzieło Faurégo jest w porównaniu z Mozartowskim Requiem znacznie mniej dramatyczne, mniej w nim wizji Sądu Ostatecznego i mąk piekielnych, a sam kompozytor zdradził, że śmierć traktuje raczej jako radosne zbawienie niż bolesne doświadczenie, stąd dojmująca w całości nuta Boskiego miłosierdzia. Ona mnie uśpiła?... A jednak, jakby pisał dla siebie, bo Requiem zostało wykonane podczas pogrzebu kompozytora.
Gabriel Fauré (1845 - 1924) w mojej serii miniaturowych muzycznych książeczek został przypisany do wieku XX. Ale Bogusław Schaeffer w Kompozytorach XX wieku go nie ujął. Michael Steen opisuje go jako notorycznego kobieciarza. Gdzieś w tym wszystkim jest dziewięcioletni chłopiec z Pamiers wysłany w osiemsetkilometrową podróż do Paryża do École Niedermayer, gdzie uczył się muzyki u Camille`a Saint-Saënsa (też organisty). Szkołę ukończył z najwyższą notą i pierwszą nagrodą za Cantique de Jean Racine właśnie i zaczyna tułaczkę po organistowskich stażach, zakończoną w 1896 roku stanowiskiem kapelmistrza i głównego organisty w paryskim kościele La Madeleine. To oczywiście nie koniec muzycznej kariery Faurégo, ale nie zamierzam tutaj wyczerpać tematu. Dość dopowiedzieć tylko, że pierwsza narzeczona go porzuciła, nazwisko drugiej - późniejszej żony - podobno wylosował z kapelusza, zmagał się przez wiele lat, jak Beethoven, z postępującą głuchotą, miał wciąż za mało czasu na komponowanie, a jednym z jego uczniów był Ravel.
Requiem (1885 - 1899) jest najważniejszym dziełem religijnym Faurégo. Składa się z siedmiu części: Introit i Kyrie z Reqiuem aeternam, Ofiarowanie, Sanctus, Pie Jesu, Agnus Dei, Libera me, In Paradisum. Najwięcej do śpiewania ma tutaj cały chór, a solo pojawiają się sopran, tenor, baryton, ale w połączeniu z chórem, to znaczy intonują początek, potem chór dołącza. Jedyną całkowicie samodzielną solówką jest sopranowe Pie Jesu. Dzisiaj jednak posłuchamy końcowego Libera me: baryton plus chór. To taka muzyka, którą można usłyszeć, może zapaść w pamięć, a potem się zapomina, skąd się zna.
I druga wersja dla porównania:
Nie dość że o 5 rano to jeszcze w komórce wysluchalam pierwszej wersji. Druga bedzie wieczorem. Robi wrażenie.
OdpowiedzUsuńA ja wczoraj na Tvp Kultura trafilam na wywiad z Aleksandra Kurzak. Piękna postac.
:-)
Druga wersja chyba lepsza, czystsze nagranie. Masz czas na telewizję? Ja jeszcze nie...
UsuńNoti pisze o północy...Stokrotka czyta o świcie...Czas żeście zatrzymały ??
OdpowiedzUsuńPo prostu nie zwracamy na niego uwagi ;-)
UsuńDruga wersja bardziej mnie sie podoba.
OdpowiedzUsuńWcale się nie dziwię, nic nie rozprasza :-)
UsuńNo przeleciałam nazwiska, ale cóż nazwiska? Za to muzyka fajna. Ja też za drugą.
OdpowiedzUsuńO, za nazwiskami idzie muzyka! Tak samo jak za innymi idzie określona poezja, wiersze, które pamiętamy :-) No ale można zachwycać się jednym i drugim nie znając autora ;-)
UsuńNie no, jasne. Chodzi o to, że bez filmiku nazwisko ucieknie.
UsuńA tak, to prawda, pamięć potrzebuje konkretów: nazwisko plus coś z tym nazwiskiem związane, wizualnie, słuchowo, jakieś przeżycie.
UsuńCharpeniera tom nawet ongi miał płytę, jeszcze winylową, ale pozostałych nie znałem... Dziękuję:)
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
Carpentiera być miało...cuś mi, wereda, literki zjada i przestawia...
UsuńKłaniam nisko:)
Jak miałeś znać, Wachmistrzu, skoro ja w nazwisku Messiaena literówkę zrobiłam i dopiero teraz, zauważywszy, poprawiłam.
Usuńjejku. jakie to trudne...ale fajne:))
OdpowiedzUsuńcz
Nietypowe nawet jak na tę tematykę, dla mnie to było zaskoczenie :-)
UsuńBardzo ciekawe, nie wiedziałam, że Faure też ogłuchł... Lubię jego requiem, ale moje ulubione to chyba Cherubini albo Kozłowski :)
OdpowiedzUsuńJego Requiem jest właśnie takie inne, jednym się podoba, innym zdecydowanie nie. Dziękuję za wizytę!
Usuń