czwartek, 18 sierpnia 2022

Warszawa 1946 - 1950

        Absolutna nowość. Pierwsze książkowe wydanie krótkich reportażowych notek Mirona Białoszewskiego z lat 1946 - 1950 publikowanych w warszawskiej prasie. Lektura obowiązkowa dla warszawiaków i dla wszystkich, którzy podziwiają Białoszewskiego. Reportaże z ulicy, z gruzów, z odbudowy stolicy, krótkie rozmowy ze zwykłymi ludźmi pracującymi przy odgruzowywaniu, z pierwszymi rzemieślnikami, którzy powrócili do stolicy, scenki obyczajowe, statystyczne wyliczenia, np. ile sklepów było na Marszałkowskiej w 1946 (aż 17 księgarń),  ceny żywności na bazarku, obchody świąt, relacja z pierwszego koncertu muzyki operowej w "Romie",  krótkie recenzje filmów i spektakli... Mnóstwo, mnóstwo wiadomości o życiu w odbudowywanej stolicy.  I to wszystko już w iście specyficznym stylu Białoszewskiego, miejscami zapowiadającym później wydany "Pamiętnik z powstania warszawskiego".  Bezcenne szczegóły życia, informacje, obserwacje, a wszystko zebrane w jednym tomie.

      Jak wyznaje Adam Poprawa w posłowiu, zebranie notek wymagało siedzenia w bibliotekach i przeglądania powojennej prasy w poszukiwaniu tekstów podpisanych inicjałami (mb), tak bowiem podpisywał Białoszewski swoje dziennikarskie relacje. Pracował w trzech redakcjach. Najpierw w "Kurierze Codziennym", następnie w popołudniowym dodatku "Życia Warszawy" drukowanym pod tytułem "Życie Warszawy" Wieczór", przemianowanym z czasem na krótkie "Wieczór".  Ostatnią redakcją był "Świat Młodych". Najcenniejsze są notki z dwóch pierwszych redakcji z lat 1946 - 1947, kiedy jeszcze naciski polityczne i cenzorskie nie były tak mocne. Mógł więc wtedy jeszcze Białoszewski przy okazji wspomnieniowego tekstu o powstaniu napisać krótkie zdanie: Potrącając o kości trupów, nasłuchiwali z lochów-kryjówek dygotu artylerii zza Wisły...

       Faktu pracy redaktorskiej Białoszewskiego w "Kurierze Codziennym i "Życiu Warszawy" nie odnotowywały dotąd żadne biografie poety. Tym bardziej cenna jest ta publikacja, przywracająca kulturze Białoszewskiego reportera codzienności. Publikowany materiał świadczy o ruchliwości autora, który - także z braku innej możliwości - przemierzał pieszo Warszawę wzdłuż i wszerz zbierając materiał. Zaglądał do odbudowywanych domów, sklepików, schronisk, wspina się na gruzowiska (opis dramatycznej wspinaczki na siódme piętro zrujnowanego Prudentialu, z którego rozciągał się widok na skalę zniszczeń). Wzruszające odwiedziny w Instytucie Głuchoniemych, gdzie ociemniałe w wyniku ran wojennych dzieci uczą  się brajla i potrzebują pomocy w zdobyciu specjalnego  papieru do pisania, nowych książek o wsparcie dla nich. 

        Czytam i jestem zafascynowana reporterskim okiem i uchem Białoszewskiego. Nieprawdopodobne szczegóły życia, których nigdzie indziej zapewne by nie znalazł, jak wspomniane już statystyki sklepowe: Na Marszałkowskiej czynnych sklepów po stroni nieparzystej jest 253, po parzystej - 226. A dalej jeszcze szczegółowe wyliczenie: Piśmiennych jest 21, z obuwiem 18, księgarni 17, elektronicznych 16, perfumerii 13, mydlarni i farbiarsko-chemicznych 12, ze szkłem i porcelaną12. Białoszewski dodaje do tego liczbę kwiaciarni, aptek, owocarni, a nawet zakładów fryzjerskich. Kompletem do serii sklepów w innym miejscu jest opis wizyty na Bazarze Różyckiego. To przekrzykuje handlarzy płyta gramofonowa. Nowe płyty są po 3000 złotych, patefony od 10 do 12 tysięcy. Mijamy królestwo żyrandoli i wkraczamy w ulicę skarpetkową.

- Czysto wełniane 550 złotych! Brać, wybierać, kupować!

       Autor odnotowuje ceny i porównuje je, stąd tytuł książki zaczerpnięty z jednego z tekstów: Na każdym rogu ta sama truskawka. Truskawki są takie same, a w zależności od miejsca ceny różne, co reporter skwapliwie podaje. Podobnie jak ceny usług, np. zegarmistrzowskich. A przy okazji fascynujący portret zegarmistrza: Pan Czyżewski pracuje w zawodzie zegarmistrzowskim od 24 lat. Praktykował u Gałeckiego na Marszałkowskiej. Później pracował w jednym z najstarszych zakładów - u Lilpopa przy ul. Wierzbowej. [...] Mistrz Czyżewski cały dzień spędza przy stoliku. leczy schorzałe zegarki, wymienia im zepsute części.

         Takich portretów jest o wiele więcej. Z krótkich rozmów wyłaniają się postacie podane z imienia i nazwiska: piaskarki, pani sortującej listy na poczcie, początkującej konduktorki, księgarza,  rikszarza, instruktora tenisowego i innych zwykłych ludzi na nowo układających sobie powojenne życie. Z rozmowy z Adamem Poprawą, autorem wyboru tekstów do tej bezcennej książkowej publikacji, podczas Festiwalu Stolica Języka Polskiego w Szczebrzeszynie dowiedziałam się, że prowadzone są poszukiwania potomków ludzi opisanych przez Białoszewskiego. Byłby to zapewne materiał na osobną książkę.

       Czego jeszcze można się dowiedzieć o Warszawie z tekstów Białoszewskiego? Na przykład Najniebezpieczniejszą ulicą była Krucza, gdzie na porządku dziennym, a właściwie nocnym były napady i rabunki. Albo żartobliwy w tonie opis przygotowań do Świąt Wielkanocnych w 1947 r.: W południe w sklepach zabrakło szynki. [...] Po południu Warszawa była mocno wstawiona. Rzadko na ulicy spotykało się kogoś trzeźwego (...) Białoszewski skrupulatnie odnotowuje rodzące się kontrasty społeczne: W południe 8-letnia córeczka pójdzie bawić się na wielki, pachnący kwiatami dziedziniec. Nie będzie nawet widziała zamaskowanego zielenią śmietnika. [...] Dzieci staromiejskich "kryjówek" podczas zabawy mogą niechcący natknąć się a ludzką czaszkę, na piszczele spalonego powstańca. [...] Dzieci z Pańskiej, Siennej i śliskiej idą bawić się "w góry". No tak, bo zaraz za oknami są góry... z gruzów. dzikie ścieżki, percie, przepaście. czasem poleci lawina.

       Pomiędzy tymi tematami pojawiają się refleksje wspomnieniowe o powstaniu, jak w tekście Szlaki Starego Miasta - tędy przechodziło się w czasie powstania. Idąc ulicami  Białoszewski wymienia, ile kamienic zostało zburzonych, po ilu zostały jakieś szczątki, podaje numery kamienic i opisuje ich wygląd przed wojną oraz co pozostało z nich teraz. Rumowisko na Kruczej nazywa cmentarzyskiem. Jednocześnie raz po raz odnotowuje gdzie i co się odbudowuje. Cytuje wezwanie kardynała Hlonda do odbudowy Katedry św. Jana, wspomina o zakonnicy będącej inżynierem, która nadzoruje odbudowę kościoła Sakramentek na nowym Mieście, wylicza kto, jakie instytucje odbudowują kolejne kamienice i pałace. 

        Każdy fragment jest wart zainteresowania ze względu na zawarte bezcenne informacje, a także i styl Białoszewskiego. Styl tak dobrze znany z późniejszej twórczości. Białoszewski umie słuchać, co mówią i jak mówią. Czasami można się nawet do tych tekstów uśmiechnąć, jak do opisu bójki dwóch Chińczyków albo sprowadzenia rodziny łabędzi do Parku Ujazdowskiego. Wzruszające i dramatyczne są historie ratowania listów Chopina i partytur Filharmonii Warszawskiej.  I ogrom, ogrom ciekawostek typu: Filharmonia Warszawska wzbogaciła się ostatnio o dwie harfy, które dostaliśmy z Francji w zamian za węgiel.

        Chciałoby się zacytować wszystko! Nadal czytam...


Miron Białoszewski, Na każdym rogu ta sama truskawka. Teksty reporterskie z lat 1946 - 1950. Opracował Adam Poprawa. Wydawnictwo Dowody na Istnienie. Warszawa 2022. Wydanie pierwsze.

      

10 komentarzy:

  1. Wydaje mi się że osobisty historyk już sobie te książkę kupił....Sprawdzę jak wrócę do domu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, ja odkąd tylko dostałam do ręki, nie mogę się oderwać...

      Usuń
    2. Sprawdziłam. Teraz i ja nie będę mogła się oderwać... :-)

      Usuń
    3. Tej książki nie można przeoczyć, tak sądzę...

      Usuń
  2. Niestety, twórczość Białoszewskiego niespecjalnie przykuła moją uwagę. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta inna podobać się nie musi, ale konkretnie to, o czym tu napisałam? Reportaże z odbudowy stolicy?

      Usuń
    2. To też, bo coś kojarzę, że jakiś taki reportaż był zamieszczony w jednym z gimnazjalnych podręczników i z trudem przez niego przebrnęłam. Nie mówiąc już o jego "Pamiętniku z powstania warszawskiego..."

      Usuń
    3. Ale one są krótkie, niektóre nawet bardzo krótkie, więc czy na pewno to był reportaż z tych warszawskich? Przypuszczam, że raczej ze zbioru reportaży późniejszych, zamieszczonych w książce "Donosy rzeczywistości" lub "Szumy, zlepy, ciągi", a te reportaże dopiero co zostały odnalezione, nie mogły więc być w gimnazjalnym podręczniku

      Usuń
  3. Dzięki za konstruktywne poczytanie, bo u mnie wtórny analfabetyzm...Zbieranie-przetwarzanie-zbieranie-przetwarzanie...Z literatury mam tylko opisy na słoikach...;o)

    OdpowiedzUsuń
  4. To taki skromny wybór, przetwarzanie nie może przesłaniać innych rzeczy, nie daj się tak pochłonąć...

    OdpowiedzUsuń