Od Tarnopola do Odessy jest ok. 600 km. Oba miasta są stolicami obwodów: tarnopolskiego i odeskiego. Oba pojawiają się w nieco zapomnianych literackich życiorysach.
W Tarnopolu urodzili się Stanisław Lam (1891 - 1965), Ignacy Wieniewski (1896 - 1986), w Starych Brodach pod Tarnopolem Bronisław Marian Miazgowski (1909 - 1981), a w Czortkowie, również w woj. tarnopolskim Józef Żywina (1917 - 1989). Urodzony w Bobulińcach koło Buczacza Stanisław Sobotkiewicz (1914 - 1993 ) w Tarnopolu ukończył gimnazjum nowoklasyczne. Tarnopolską szkołę średnią ukończył także pochodzący ze Zborowa Szczepan Karol Zimmer (1903 - 1984).
Z Odessy pochodzili Marek Święcicki (1915 - 1994) i jeden z bardziej znanych poetów XX wieku, rówieśnik II Rzeczpospolitej, Witold Wirpsza (1918 - 1985). Pomiędzy Tarnopolem a Odessą znajduje się obwód winnicki ze stolicą w Winnicy. Około osiemdziesięciu km na południowy wschód nad rzeką Sob znajduje się miasteczko Daszów, spod którego z miejscowości Frantówka pochodził Karol Zbyszewski (1904 - 1990). Ten z kolei lata szkoły średniej spędził m.in. w Humaniu, położonym jeszcze dalej na wschód, ok.160 km od Winnicy i ok. 270 km od Odessy.
Z Tarnopola w ogóle pochodzi wielu sławnych, zasłużonych dla kultury polskiej ludzi, wielkich humanistów, naukowców i odkrywców. Postacią pomnikową w tej plejadzie jest Aleksander Brückner (1856 - 1939), o którym w nekrologu Stanisław Lam, filozof, erudyta, wydawca, publicysta i przyjaciel wielu pisarzy, napisał: Odszedł na dobrze zasłużony odpoczynek osiemdziesięciotrzyletni starzec, który z swej samotni berlińskiej służył Polsce lepiej niż wiele placówek obsadzonych dziesiątkami oficjalnych przedstawicieli.
Inny wybitny humanista, tłumacz i znawca literatury klasycznej, Ignacy Wieniewski, co prawda urodził się w Tarnopolu, lecz lata szkolne spędził we Lwowie, który na zawsze pozostał w jego biografii duchową ojczyzną, o czym pisał w wydanym w 1970 r. w Londynie "Kalejdoskopie wspomnień": Odyseusz spędził dziesięć lat na wyprawie trojańskiej, drugie dziesięć na tułaczce po morzach i lądach, ale nie przestawał nigdy tęsknić do swojej Itaki, do której w końcu szczęśliwie powrócił. Dla mnie taką Itaką, której zapewne już nie zobaczę, jest Lwów.
Z kolei twórczość Józefa Żywiny wpisuje się w emigracyjne losy autorów, którzy przeszli szlak bojowy razem z II Korpusem Polskim aż do włoskiej kampanii i bitwy o Monte Cassino. Wiersze Żywiny znalazły się między innymi w antologii "Nasze granice w Monte Cassino", Rzym 1945, oraz "Gułag polskich poetów" (2001), on sam zaś publikował na emigracji tomiki poetyckie, jak "Rozmowa z księżycem", Rzym 1945, "Wilcze zioła", Londyn 1958.
O zakończeniu szlaku bojowego II Korpusu Polskiego pisał także Marek Święcicki w reportażu "Za siedmioma rzekami była Bolonia. Ostatnia bitwa Drugiego Korpusu Polskiego", Rzym 1945. Pochodzący z Odessy Witold Wirpsza wprowadził do polskiej literatury wspaniałe przekłady wybitnych dzieł światowej humanistyki i literatury: Johanna Huizingi "Homo ludens", Tomasza Manna "Doktora Faustusa" oraz "Śmierć Wergilego" Hermanna Brocha. Działalność translatorską dzielił wraz z żoną poliglotką Marią Kurecką. Jak wspomina ich syn, poeta Leszek Szaruga (pseudonim literacki Aleksandra Wirpszy): Oboje byli wielojęzyczni. Kłócili się przy dzieciach po niemiecku, gdy jednak z siostrą zaczęliśmy "łapać", o co chodzi, przeszli na francuski. Oboje znali też angielski i rosyjski (ojciec od dziecka - jego matka, Greczynka z Odessy, nigdy nie zdołała nauczyć się polskiego i rosyjski był ich wspólnym językiem domowym), nadto mama nauczyła się włoskiego i duńskiego. Nie bez znaczenia był fakt, że oboje po porządnych szkołach, świetnie znali łacinę.
Wirpsza, humanista z wykształcenia, z zamiłowania muzyk (pianista), w swoich rozważaniach łączył filozofię z fizyką. W eseju "Polaku, kim jesteś?", opublikowanym po raz pierwszy w 1971 r. po niemiecku ("Pole, wer bist du?") dowodził, zwłaszcza zachodnioeuropejskiemu czytelnikowi, że Polska istnieje od X wieku i ma korzenie zachodnie i rzymskie, a nie bizantyjskie.
Pochodzące z odległych obszarów między Tarnopolem a Odessą wymienione postacie łączy nie tylko "kresowość" urodzenia, ale także pewne rysy wspólnego losu, wśród których powtarza się tułaczka i wygnanie. Przeważnie dosyć wcześnie opuszczali swoje "małe ojczyzny", często zmuszeni okolicznościami historycznymi emigrowali i resztę życia spędzili jako emigranci. Stanisław Lam zmarł w Paryżu, Żywina i Zbyszewski zmarli w Londynie, a Ignacy Wieniewski pod Londynem, Sobotkiewicz również w Anglii w Arncott, Miazgowski we Fryburgu, Zimmer w Los Angeles, a Marek Święcicki w Waszyngtonie. Witold Wirpsza zmarł w Berlinie Zachodnim, jednakże jego ciało zostało ekshumowane i przeniesione na cmentarz na Służewie w Warszawie, gdzie obecnie znajduje się wspólny grób jego i jego żony, Marii Kureckiej-Wirpszowej.
Ciężkie czasy tworzą wspaniałych Ludzi, a bywają miejsca, które dobrych czasów nie znają...;o)
OdpowiedzUsuńTo fakt, a weź obecnego prezydenta Ukrainy, w czasach spokojnych nie wiadomo by było, że jest wielki
OdpowiedzUsuńSama przez pierwsze trzy dni jakoś w Niego nie wierzyłam...;o)
UsuńCiekawe, jak się teraz czują ci, co mówili, że Ukraina ma pajaca za prezydenta?
UsuńOtóż to, zawodowy komik został bohaterem i na pewno wjedzie do historii jako mąż stanu, podobnie było z Reaganem, śmiano się, że Amerykanie wybrali sobie aktora na prezydenta
Usuń@gordyjka, sami Ukraińcy na początku nie wierzyli...
UsuńI znowu się dokształciłam. Ta kłótnia fajna Państwa Wirpszów. Anonimowy wyżej to ja.
OdpowiedzUsuńI świetnie wyżej napisałaś, jak to nie można sądzić po pozorach.
UsuńKłótnia w wielu językach daje ogromne możliwości ;-)
Właściwie to nie wiem co napisać. Bo z jednej strony to gdzie się urodziliśmy ma bardzo duże znaczenie, a z drugiej nie ma żadnego. Podobnie jest z naszym pochodzeniem - też nie ma znaczenia i wpływu na to kim zostaniemy.
OdpowiedzUsuńTo może o wszystkim decyduje przypadek?
Och, zapewne, to, gdzie się urodzimy jest wypadkowa skumulowanych wielu przypadków, ale to, kim jesteśmy i ile z miejsca swojego urodzenia będziemy czerpać, zależy już od nas samych i naszych wyborów
OdpowiedzUsuń