środa, 19 marca 2025

Zmarł Leszek Mądzik

 Przypomnę jedno ze spotkań z jego dziełami. Opisałam je w 2022 roku, gdy odwiedziłam kolejną edycję Festiwalu Stolica Języka Polskiego w Szczebrzeszynie. 

       Drugą wizytę na Festiwalu Stolica Języka Polskiego wzbogaciłam o wystawę zdjęć i plakatów Leszka Mądzika "Faktura czasu".  Na wernisaż nie zdążyłam, ale w namiocie wystawowym spokojnie można było obejrzeć ciekawe zdjęcia z różnych miast świata. Od Peru, przez Norwegię po Polskę autor dostrzega fragmenty rzeczywistości dotknięte rozpadem, destrukcją rozgrywającą się w czasie. Mogłoby się wydawać, że to zwykłe zdjęcia, ot, na przykład przekrój pni ściętych drzew. A jednak w kontekście tytułu całości wystawy każde emanuje ukrytym znaczeniem symbolicznym. Wszystkie ukazują wpływ czasu na świat materii: na ludzi, przyrodę, zjawiska wokół. Niektóre z nich są wstrząsające. Zdjęcia podpisane są nazwami miast, gdzie zostały wykonane.  

         Wydarzenia festiwalowe są tak ustawione przestrzennie, że oglądając wystawę można jednocześnie słuchać tego, co dzieje się w głównym namiocie. Z drugiej strony namiotu o krok mamy widok na leniwie płynący Wieprz, nadrzeczne zarośla, mostek, zmurszały pień. Wszędzie stoją ławeczki, leżaki, a jak kto woli być niezależny, przynosi ze sobą własny kocyk, który rozkłada się na trawie.  Tu i tam widać zaczytanych ludzi.  Starszych, młodych i bardzo młodych. W festiwalowych torbach, które można kupić w zorganizowanej pod namiotem księgarni, niosą książki. O najnowszej lekturze pierwszego wydania tekstów reporterskich Mirona Białoszewskiego z lat 1946 - 1950 napiszę następnym razem.  A tymczasem Leszek Mądzik. Reżyser, scenograf, plastyk, fotograf, a przede wszystkim artysta o czułym oku. Jego spektakle realizowane przez Scenę Plastyczną KUL obrosły legendą.  Scenografie Mądzika mają rozpoznawalny styl i nastrój wynikający ze zderzenia sacrum i profanum, toposów życia i śmierci, motywów postu i karnawału.

              Z wystawy fotografii pod tytułem "Faktura czasu" Leszka Mądzika wybrałam tylko kilka. 

Kraśnik - suszące się liście tytoniu


Lwów


Mykeny

Lublin

Lublin - wstrząsający plakat, widziałam go kilka razy, był prezentowany kiedyś także na wystawie w Warszawie, zawsze robi wrażenie. A dzisiaj jakże prorocze. Leszek Mądzik zmarł w wieku 80 lat. 

środa, 12 marca 2025

Marcowe inspiracje

 


Józef Rapacki - Marzec - pocztówka sprzed 1919 roku


Józef Rapacki - Marzec  - pocztówka przedwojenna


Piotr Stachiewicz - Marzec - pocztówka przedwojenna





czwartek, 6 marca 2025

Niezwykłe podobieństwo

 Przeglądając wielkopostne publikacje sprzed lat, znalazłam niezwykłe podobieństwo między pewnymi wizerunkami i sposobem przedstawiania postaci Jezusa i Maryi. 


Publikacja z 1853 roku w: Ewangelie i epistoły na niedziele, Wielki Post i wszystkie święta. Wilno. Nakładem i drukiem Józefa Zawadzkiego. 


Powiększona kopia cudownego obrazka Matki Bożej Krasnobrodzkiej namalowana przez prof. Tadeusza Korpala w 1964 roku. 


Oryginalny cudowny obrazek z Krasnobrodu o wymiarach 9x14 cm jest kopią dzieła Francesco Raiboliniego (1430 - 1518) z Bolonii. 


Obraz Raiboliniego ok. 1500 r., Pinakoteka Monachijska
 Zdjęcie: Sailko, CC BY-SA 3.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=15832394

Kopia Korpala jest bliższa oryginałowi Raiboliniego niż wizerunkowi cudownego obrazka czczonego w Krasnobrodzie, gdzie w 1648 roku miejsce kultu zostało zniszczone przez Kozaków Chmielnickiego. Intrygujące jest jednak podobieństwo sukni Madonny oraz ułożenie dłoni na włoskim obrazie i Jezusa na rycinie w publikacji wileńskiej. Jednakże ręce Jezusa są związane sznurem, co ukazuje dokładniej oryginalna grafika Freresa Thurwangera.

 

Figura Jezusa Antokolskiego była drugim po Ostrobramskiej najbardziej czczonym wizerunkiem w Wilnie. Rzeźba Jezusa Antokolskiego znajduje się w kościele św. św. Piotra i Pawła na Antokolu w Wilnie. Została podarowana przez papieża Innocentego XII i przywieziona do Wilna w 1700 roku. 

czwartek, 27 lutego 2025

tłuste zapusty

 A gdy satyry dopisze nam wena,

Prześwietlim wszystkich promieniem Röntgena,

I śpiewką figlarną, miejscami masną,

Niejedną dumę zahaczymy własną.

Wszak przyszła już pora na pączek tłusty,

Choć wojna na świecie, lecz to zapusty.

Życie bez śmiechu cóż byłoby warte!

Więc zaczynajmy i -- eviva l`arte!


Cytacik powyższy pochodzi z zapustowego scenariusza: Enkaeńskie zwierciadło, czyli Na ciężkie czasy lekkich żartów wiązanka. 1916 r. Popatrzcie na autorów.

Współpracowali: Irena Kowalska, Stefan Meyer, dr Kazimierz Ostrowski, dr Maryan Stępowski, dr Mieczysław Szerer, Kaziemierz Witkiewicz.

Wykonali: Leon Szyller, Stefan Meyer, Zygmunt Dygat. 

poniedziałek, 24 lutego 2025

Van Gogh na scenie

       Za życia sprzedał tylko jeden obraz, a dziś jego dzieła osiągają rekordowe ceny. Słoneczniki - którąkolwiek wersję - kojarzy każdy. Van Gogh inspiruje malarzy, reżyserów, kompozytorów, choreografów. Przed dziesięcioma laty pisałam o multimedialnej wystawie Van Gogh Alive. Już wtedy nowatorskie sposoby przedstawienia obrazów, ich ożywienie i deformacja, wzbudzały oburzenie krytyków sztuki i zachwyt przeciętnego widza. Parafrazując Wyspiańskiego można by powiedzieć: Van Gogh patrzy na mnie ogromny, bo patrzył z tego swojego Autoportretu z zabandażowanym uchem (Autoportret z odciętym uchem). Cóż więc mogliby powiedzieć jedni i drudzy o najnowszym spektaklu baletowym w choreografii Viktora Davydiuka, w którym plamy barwne z obrazów Van Gogha pulsują, przenikają się, wylewają na scenę, nabrzmiewają w abstrakcyjne wzory? 

        Spektakl Van Gogh z muzyką Gabriela Kaczmarka językiem muzyki, tańca i płynnych animacji wykorzystujących obrazy opowiada o tragicznym losie genialnego artysty, którego przeznaczeniem była samotność za życia i pośmiertne zwycięstwo. Całość złożona z dwunastu symbolicznych scen z prologiem prowadzi widza przez etapy duchowego rozwoju artysty aż po mrok śmierci. Każdy etap ilustrowany jest animacjami ożywionych obrazów lub najczęściej ich fragmentów, na tle których obserwujemy coraz bardziej zagubionego w świecie Van Gogha (w jego roli Mykoła Vorivodin, absolwent Kijowskiej Ukraińskiej Akademii Tańca). 

        Nieduży zespół tancerzy, w sumie osiem osób plus postać główna, w choreograficznych układach łączącym klasykę z tańcem nowoczesnym oddziałuje wizualnie, ale wywołuje też silne emocje. W połączeniu z muzyką, w tym solowymi partiami skrzypiec granymi na żywo na scenie (skrzypaczka Paulina Matusiak), porusza głębokie pokłady emocji. patrząc zaś na efekty animacji obrazów ma się wrażenie, z ok to patrzmy na świat oczami malarza, widzimy niebo i gwiazdy tak, jak one je widział, zanim namalował; widzimy eksplozję barw pejzaży w Arles i rozumiemy, skąd ta słynna żółć Van Gogha, która weszła do palety odcieni; widzimy rozkwitające  i przekwitające słoneczniki i wiemy, co go zainspirowało. I na koniec symboliczna scena na tle ożywionych ptaków z obrazu Pole pszenicy z krukami. Viktor Davydiuk przyznaje, że od tego obrazu zaczęło się zgłębianie przez niego życiorysu Van Gogha, stając się zaczątkiem inspiracji, która doprowadziła do powstania baletu. 

        W scenie końcowej po dramatycznej śmierci malarza dochodzi do  symbolicznego gestu nieśmiertelności dzieł Van Gogha. Tancerze wyjmują jakby z niego, z jego ciała chusteczki w różnych kolorach znanych z jego dzieł. Następnie wchodzą miedzy widownię i rozdają wybranym widzom. I do mnie taka chusteczka trafiła. Ma kolor niebieski. 

Van Gogh. Widowisko baletowe

22 lutego, Filharmonia Lubelska

choreografia Viktor Davydiuk

muzyka Gabriel Kaczmarek


Viktor Davydiuk opowiada jak tworzył swój balet

czwartek, 13 lutego 2025

Światowy Dzień Radia

     W 2011 roku UNESCO ustanowiło 13 lutego Światowym Dniem Radia w celu docenienia radia jako jednego z najstarszych i najważniejszych mediów. W erze cyfrowej ważne jest podkreślenie roli radia zwłaszcza tam, gdzie akurat media cyfrowe nie są odbierane czy to z przyczyn obiektywnych, czy też z powodu cyfrowego wykluczenia społeczności i poszczególnych osób. 

       Przekaz radiowy ma wiele odmian, niemal od początku istnienia docierał do słuchaczy dźwiękiem, głosem, muzyką, angażując w odbiorcach wyobraźnię słuchową. W latach trzydziestych XX wieku Zdzisław Marynowski "teatrem wyobraźni" nazwał radiowe słuchowisko. Jego specyficzną odmianą jest  słuchowisko poetyckie, z reguły wykorzystujące istniejące teksty poetyckie (chociaż byli autorzy piszący specjalnie dla radia poetyckie słuchowiska, jak np. Zbigniew Herbert). Jak piszą Joanna Bachura-Wojtasik i Eliza Matusiak, autorki szkicu Dźwiękowa sztuka elitarna: "podobnie jak poezja słuchowiska poetyckie są sztuką elitarną, sztuką osobistą i intymną rozwijającą w nas emocjonalną wyobraźnię. Scenariusz i realizacja słuchowiska poetyckiego przefiltrowane są przez pryzmat wrażliwości autora i reżysera, a następnie dopełnienie sensów i idei odbywa się dzięki odbiorcy. Teatr radia nie istnieje bez słuchacza, który zwłaszcza w przypadku radiowych teatrów poetyckich dodaje od siebie wiele emocji, subiektywnego postrzegania metaforycznych obrazów". 


Przedwojenne czasopismo radiowe, nr 1 z 1 kwietnia 1925 roku, dwutygodnik ukazywał się dwa razy w miesiącu we Lwowie, Krakowie, Poznaniu, Warszawie i Grudziądzu


Orkiestra radiostacji warszawskiej z wybitnym dyrygentem Emilem Młynarskim na czele ( siedzi w pierwszym rzędzie w środku), zdjęcie z 1926 roku


Orkiestra stacji warszawskiej w studio nagrań Polskiego Radia, z przodu siedzi bez instrumentu dyrygent Emil Młynarski, zdjęcie ok. 1926 r.


Zdjęcie z nagrania w studiu Polskiego Radia, ok. 1927 r. 


Jednodniówka z okazji pięciolecia Rozgłośni Łódzkiej Polskiego Radia, 1935 r. 


Jednodniówka Rozgłośni Lwowskiej Polskiego Radia 1935 r. 


Niezbędnik każdego słuchacza: broszura z 1937 roku


Rocznicowa publikacja Radia Wileńskiego, 1938 r. 

A dziś?...

poniedziałek, 3 lutego 2025

Kogo zobaczyły oczy Symeona

           Kantatę Ich habe genug Johann Sebastian Bach skomponował na Święto Ofiarowania Pańskiego 2 lutego 1727 roku. Libretto oparte na słowach kantyku Nunc dimittis, jakie wypowiedział Symeon, gdy ujrzał Jezusa przyniesionego do świątyni. Kantata Bacha jest chyba najczęściej wykonywaną i najbardziej znaną muzyczną wersja tekstu biblijnego, ale wielu innych kompozytorów (od renesansowych po współczesnych) również sięgało po Kantyk Symeona. 

Pierwotna wersja Bacha opracowana została na bas z towarzyszeniem oboju; tu śpiewa Matthias Goerne, niemiecki baryton światowej sławy


Przepiękną wersję współczesną na chór mieszany a capella skomponował w 2001 roku estoński kompozytor Arvo Pärt, autor oryginalnej koncepcji muzyki zwanej tintinnabuli (łac. dzwoneczek) 


I nie wiem, która kompozycja podoba mi się bardziej...