wtorek, 7 października 2025

Jak dobrze nie być w jury

      Oj, bo wybór byłby trudny. Zapewne jurorzy mają swoje sposoby, mają kryteria, mają regulamin oceniania. Podziwiać zresztą można szanowne Jury za wytrwałość siedzenia w Filharmonii Narodowej i wysłuchiwania z uwagą nie tylko kolejnych wykonawców (84. w I etapie), ale i tych samych utworów z regulaminowej listy. Dlatego nawet nie dziwię się ożywionej dyskusji na czacie i w różnych miejscach Internetu na temat wyboru fortepianu przez uczestników. Obok najbardziej znanego i najczęściej wybieranego Steinwaya oraz Yamahy, pojawia się też Fazioli (na Faziolim wygrał w 2021 roku Bruce Liu), Kawai oraz koncertowy Bechstein - nowość  w tej edycji. 

       Na szczęście nie muszę się do żadnego regulaminu stosować, a i kryteria mogę mieć dowolne. I nie czuję ciężaru presji ani odpowiedzialności za swoje oceny. Aczkolwiek są one dosyć mgławicowe i ograniczają się do większych lub mniejszych zachwytów. Gdyby zaś czytać, co wypisują internauci na czacie prowadzonym na żywo w trakcie wystąpień uczestników, zabrakłoby złotych medali, gdyż przyznano je absolutnie wszystkim. Każdy wykonawca kogoś zachwyca i każdy znajduje grono zauroczonych słuchaczy, którzy szafują medalami, a co najmniej miejscami w finale. Niestety, miejsc w finale jest tylko dziesięć. W tej chwili ważą się losy 40. pianistów dopuszczonych do etapu drugiego. Kto się znajdzie w tej grupie szczęśliwców? 

       Wyręczać jurorów nie będę, tym bardziej, że nie słuchałam wszystkich. Co prawda, można odsłuchać występy uczestników, nawet wybierając osobno poszczególne grane utwory (wszystko znajduje się na stronie Konkursu Chopinowskiego - tu link: Chopin Competition w zakładce Multimedia - Filmy), ale... właśnie! Ale dźwięk jest różny w zależności od tego, z czego się słucha. Dwójka Polskiego Radia wprowadziła w swojej transmisji dźwięk binauralny. Można go włączyć podczas bezpośredniej transmisji na stronie internetowej Dwójki. Dźwięk binauralny uzyskiwany jest dzięki dwóm mikrofonom ustawionym tak, że mają naśladować przestrzenny sposób odbierania przez ludzkie uszy. Faktycznie, jest różnica między dźwiękiem z głośników czy nawet przez słuchawki z laptopa w streamingu, a odsłuchem z funkcją binauralną. Czy pomaga to wyłapać niuanse, które słyszą także jurorzy na żywo w sali koncertowej? 

         W każdym razie jak któregoś dnia coś gruchnęło na widowni w trakcie koncertu, to aż w Internecie wszyscy podskoczyli i zaczęły się domysły, co się stało. Sugestie były równie interesujące jak wykonywany utwór. Najbardziej fantastyczne przypuszczenie głosiło, że to jakiś słuchacz spadł z krzesła, ponieważ zasnął z nudów. Skłaniałabym się raczej do bardziej racjonalnego upuszczenia smartfona na podłogę. Tylko po co trzymać w rękach smartfon, skoro jest zakaz korzystania, nagrywania, filmowania? Nie rozumiem. 

        Przyznaję, są momenty wzruszające, a gdy dotyczą muzyki Chopina i tego, co z nim związane, trudno się oprzeć. Przede wszystkim Nokturn Des-dur op. 27 nr 2 - mój ulubiony. Wspaniale, że kilkoro uczestników go wybrało. I każde wykonanie świetne, choć moje ulubione to Ewy Pobłockiej, tegorocznej jurorki.  Kolejne wzruszenie - powroty. Jest kilkoro uczestników, którzy powrócili na konkurs po czterech latach (od 2021 - gdy przesunięto konkurs o rok z powodu pandemii) i po dziesięciu latach - od 2015. Powrót takiego Erica Lu aż po dekadzie jest wzruszający. W 2015 roku znalazł się w finale, zdobył IV nagrodę. Miał wtedy 18 lat. Teraz jest dwudziestoośmioletnim dojrzałym pianistą z licznymi sukcesami, nagraniami. Jego występ mnie wzruszył całkowicie bez oceniania, jak wypadł na tle innych. To nieważne. To już dojrzały pianista i przyjechał zaproponować coś od siebie, swoje rozumienie muzyki Chopina. Można się temu poddać i po prostu posłuchać, co ma do powiedzenia. 

       Było, jest takich powrotów więcej, po czterech i po dziesięciu latach. W 2021 roku był na przykład Hyuk Lee z Korei Południowej. W tym roku ponownie występuje nie tylko on sam, ale jeszcze jego młodszy brat - obecnie osiemnastoletni Hyo. I - ciekawostka - obaj mieszkają w Polsce,  świetnie mówią po polsku. Przeprowadzili się do ojczyzny Chopina z powodu miłości do jego muzyki. 

       Oczywiście są wzruszenia, gdy grają Polacy, ale nie tylko oni. Świetnie czują Chopina uczestnicy z Chin, Japonii, wspaniale, dojrzale grała Shiori Kuwahara z Japonii, absolutnie mnie zniewoliła cudowną eteryczną grą Xuanyi Mao z Chin. 

    I nie wiem, jak zdecydować, kto przechodzi dalej, kto nie...

       

13 komentarzy:

  1. O tym kto ma być w Żury niech decyduje Żurek!

    OdpowiedzUsuń
  2. I po sprawie, czysta sytuacja :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Trudno mi zrozumieć dlaczego tak pięknie grają Chopina Azjaci...
    Chciałabym bardzo aby wygrała Polka Zuzanna Sejbuk...

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj, ale Sejbuk nie może wygrać, bo nie przeszła do II tury. Z naszych przeszło czterech Polaków, panów.
    Azjaci... No cóż, muzyka jest uniwersalna, a widać Chopin lezy w ich naturze; w Chinach 40 mln uczy się gry na fortepianie, jest spośród kogo wybierać; wczoraj na koniec Yang Gao zagrał wszystkie 24 preludia, cały cykl, wspaniale, fantastycznie, na koniec zerwały się gromkie brawa

    OdpowiedzUsuń
  5. No tak, nie przeszła. Byłam przekonana, że przeszła bo według mnie wspaniale gra.

    OdpowiedzUsuń
  6. No widzisz, jury nie zawsze podziela nasze odczucia... mają swoje kryteria... dlatego napisałam, że dobrze nie być w jury, bo wybierać grupkę do dalszej tury byłoby trudno...

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiem, wiem... Grę Zuzanny Sejbuk bardzo dobrze oceniała też moja koleżanka która jest pianistką.
    Przed laty mąż mojej siostry też nie przeszedł do drugiego etapu a grał naprawdę bardzo dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ależ oczywiście, że grała bardzo dobrze, ale inni też grali świetnie... Wszyscy grali na wysokim poziomie, bo w preeliminacjach w tym roku było ponad 600 zgłoszeń! I to spośród tych 600 wybrano 84 osoby do bezpośredniego udziału w zmaganiach, więc to naprawdę musieli być najlepsi. W tym roku jest bardzo wysoki poziom. Ci, którzy nie przeszli, nie grali źle, zapewne - tak się domyślam - mógł zdecydować jakiś jeden detal, że jury komuś dało więcej punktów no i ci z najwyższą punktacją przeszli dalej.

    OdpowiedzUsuń
  9. No właśnie.... czyli wszystko, albo bardzo wiele zależy od szczęścia...

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie do końca się tu zgodzę: owszem od szczęścia, jeśli przyjąć, że szczęściem jest akurat odpowiednia dyspozycja psychiczna i fizyczna w dniu występu, bo mimo wszystko chciałabym wierzyć, że ci, którzy wygrają, zasłużą na wygraną nie tylko dzięki szczęściu, ale i umiejętnościom

    OdpowiedzUsuń
  11. No i ponieważ sama nie umiałabym zadecydować, musze zaufać jurorom... ale mam ten przywilej, że potem mogę się z nimi nie zgadzać :-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Miałam na myśli jeden/dwa punkt więcej który ktoś dostaje, a inny nie... i to jest ten łut szczęścia...
    Bo wiadomo że poziom jest bardzo wysoki i wyrównany...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, wiem, rozumiem, mam tylko nadzieję, ze ten jeden - dwa punkty wice dostaje się za coś, a nie tylko z powodu sympatii.. a w konkursach wszelkiego typu, gdzie obowiązują punkty, tak już jest, że gdzieś jest ta granica na tych, którzy są and kreską i na tych, którzy są poniżej; w rekrutacji a studia też tak jest - decydują punkty, od iluś jest się nad kreską, a kto ma mniej - pod kreską; w wielu życiowych sytuacjach tak jest, choćby kryterium dochodowe w przypadku wielu zasiłków czy finansowych dodatków - chcę tylko powiedzieć, że powszechnie w wielu aspektach życia godzimy się na to, że jakieś liczbowe (punktowe, finansowe) granice decydują o naszym losie, ot, co!

      Usuń